Michał Kaniowski (trener AZS AWF): Zawodnicy muszą wiedzieć, że gra się do końca. Nie zawsze będzie tak pięknie jak dzisiaj. Zwłaszcza na zmęczeniu wszystkie zadania trzeba wykonywać poprawnie. Wzięcie czasu miało zdopingować moich zawodników. Zauważam to czasami na treningach i dlatego chciałem ich jeszcze pobudzić. Myślę, że wygraliśmy doświadczeniem. Wszyscy byli dobrze przygotowani, nie spalili się. Realizowali swoje zadania, od początku ułożyli sobie mecz. Każdy piłkarz, który wszedł na boisko, dołożył cegiełkę do tego zwycięstwa.
Marek Książkiewicz (trener AZS UZ): Niestety Gorzów miał znaczną przewagę warunków fizycznych. Mam dobrych zawodników, jednak mało doświadczonych. Na początku nikt nie chciał wziąć odpowiedzialności za rzut. Przegrana boli, bo nie zagraliśmy dobrego spotkania. Z tego meczu właściwie nic nie wynieśliśmy. Chyba przestraszyliśmy się tych mocnych piłkarzy z Gorzowa.
Paweł Kaniowski (AZS AWF): Trudno po jednym spotkaniu powiedzieć czy będzie to dobry prognostyk na przyszłość. Ja bym nie przywiązywał wagi do tak wysokiego zwycięstwa. Zagraliśmy dobre spotkanie, mało błędów, dosyć skuteczna gra. O całym sezonie zadecydują spotkania wyjazdowe. Tam okaże się, czy poza domem będziemy potrafili zdobywać punkty. Nie zapominajmy, że rok temu graliśmy w ekstraklasie. Kibice mają już spory przegląd sytuacji. To jest zupełnie inna liga. Trzon zespołu został, mamy solidnych obrotowych. Myślę, że mamy podobną moc uderzenia jak w zeszłym roku.
Arkadiusz Bosy (AZS AWF): Jesteśmy zadowoleni. Od początku założyliśmy, że chcemy wygrywać mecze. Jeśli do końca sezonu będziemy osiągać dziesięć bramek przewagi, to tym bardziej będziemy się cieszyć. Nic poza awansem nas nie interesuje. Wiadomo, że w żużlu kibicuję Zielonej Górze. Jednak to jest zupełnie odrębna sprawa. Na boisku dla Gorzowa zostawiam zdrowie, pot, łzy i krew.
Oskar Serpina (AZS UZ): Jako były junior gorzowski bardzo trudno było przyjechać na własną halę w roli zawodnika drużyny przeciwnej. Bardzo chciałem się pokazać, może dopadał mnie mały stres, lecz raczej mi pomagał niż szkodził. Aspiracje obu ekip są różne. Gorzów gra pod sporą presją. Chcąc awansować, muszą wygrywać każde spotkanie. My mierzymy trochę niżej. Chcemy się utrzymać i to jest naszym priorytetem.
Andrzej Wasilek (AZS UZ): Zdobyłem kilka bramek, oczywiście chciałbym dużo więcej. Moja gra nie była na zbyt wysokim poziomie. Sporo błędów technicznych, nie wyglądało to tak jak bym sobie wymarzył. Nie mogę żałować decyzji o przejściu do Zielonej Góry. Wszystko było przemyślane. Wystartowaliśmy na wyjeździe u pretendenta do awansu. Jestem przekonany, że już niedługo zdobędziemy swoje pierwsze punkty. W hali czułem się jak w domu, znam ten obiekt, na trybunach byli moi znajomi. Jednak znana hala w niczym mi nie pomogła.