Finał na wyciągnięcie ręki. "W oczach moich zawodników jest więcej pewności siebie"

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Tałant Dujszebajew
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Tałant Dujszebajew

Już w sobotę szczypiorniści Łomży Vive Kielce zmierzą się z Telekomem Veszprem w półfinale Ligi Mistrzów. Ostatni raz, w 2019, żółto-biało-niebiescy ulegli Węgrom na tym etapie rozgrywek.

Elektryzujący finał między ówczesnym Vive Tauronem Kielce a MVM Veszprem to w dzisiejszych świecie niemal prehistoria. Minęło zaledwie sześć lat, ale równie dobrze to mogłoby być dwadzieścia - osiągnięcia teraźniejszej drużyny żółto-biało-niebieskich trudno odnieść do wyczynu kolegów z 2016 roku. W klubie są tylko trzy osoby, które pamiętają tamten triumf - Paweł Paczkowski, Krzysztof Lijewski i Tałant Dujszebajew.

Dużo świeższy w pamięci zawodników kieleckiej siódemki jest przegrany półfinał z Telekomem Veszprem. W 2019 roku to Madziarzy stanęli na drodze młodej ekipie z województwa świętokrzyskiego. Mistrzowie Polski przegrali wtedy 30:33.

- Co widzę w oczach moich zawodników? Zdecydowanie więcej pewności siebie niż trzy lata temu. Wielu z nich już tutaj było, mają doświadczenie. Wtedy dla Karaleka czy Kulesza wszystko było nowe, niewyjaśnione. Bez wprawy to wszystko wyglądało inaczej. Teraz są bardziej pewni siebie, wiedzą co, to znaczy być w Final Four, na przestrzeni czasu zostali liderami zespołu i jestem przekonany, że pociągną go do odpowiedniego poziomu - stwierdzi Tałant Dujszebajew.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takie sceny możemy zobaczyć bardzo rzadko. Co tam się działo!

Dla Węgrów to już siódmy występ w Kolonii. Zawodnicy Telekomu Veszprem podkreślają jednak, że nigdy nie byli tak silni i zdeterminowani, by wygrać. - Wierzymy w siebie i nasz system, który wprowadziliśmy w życie w tym sezonie. Zmieniliśmy wiele rzeczy i jesteśmy dużo silniejsi niż jeszcze rok temu o tej samej porze. Wtedy drużyna była w chaosie, teraz mamy za sobą fantastyczny sezon i jestem pewny, że mamy szansę, by tym razem zwyciężyć - powiedział na spotkaniu z mediami Rasmus Lauge Schmidt.

Kielczanie jednak nie będą oglądali się na rywali, skupiają się wyłącznie na sobie. W poprzednim roku udowodnili już, że nie boją się presji, dobrze radzą sobie w kryzysowych sytuacjach. Przegrali w finale Pucharu Polski z Orlenem Wisłą Płock, ale w Lidze Mistrzów radzili sobie nadzwyczaj dobrze. Teraz czas na zwieńczenie rocznej pracy.

- Trzeba wyjść na boisko, walczyć przez sześćdziesiąt minut i dać z siebie wszystko. Sobotni mecz pokaże, czy odrobiliśmy lekcję, czy wszystko zrozumieliśmy i przeanalizowaliśmy na tyle, żeby wygrać. Sport jest na tyle fajny, że zawsze jak padniesz, to masz możliwość podniesienia się. Dla każdego z nas bycie w Kolonii to spełnienie wielkiego marzenia. Wiemy, że stoimy przed wielką szansą na osiągnięcia największego sukcesu na poziomie klubowym - zakończył szkoleniowiec Łomży Vive Kielce.

Czytaj też:
Wybrano siódemkę sezonu w Lidze Mistrzów. Są polskie akcenty
Tajna broń Veszprem. Legenda pokrzyżuje plany Łomży Vive?

Źródło artykułu: