Łomża Vive z wielkim zwycięstwem. Kielczanie zagrają w finale Ligi Mistrzów!

37:35 wygrali szczypiorniści Łomży Vive Kielce z Telekomem Veszprem, dzięki czemu awansowali do finału Ligi Mistrzów. Aż osiem bramek zdobył Arkadiusz Moryto.

Aneta Szypnicka-Staniec
Aneta Szypnicka-Staniec
Daniel Dujshebaev PAP/EPA / SASCHA STEINBACH / Na zdjęciu: Daniel Dujshebaev
Telekom Veszprem to zespół, który ma wygrywać. Z taką myślą jest budowany, zwycięstwu podporządkowane jest wszystko. Ambicje sięgają gwiazd, filozofia jest prosta - nie liczy się nic oprócz triumfu. A jednak w ostatnich latach zespół częściej niż świętuje przełyka gorycz porażki.

W poprzednim sezonie ekipa z Veszprem straciła najważniejsze trofeum - brak mistrzostwa Węgier to było ogromne rozczarowanie. Do tego doszedł bra awansu do Final Four, który był gwoździem do trumny trenera Davisa. Hiszpan musiał pożegnać się ze stanowiskiem, jego miejsce zajęła legenda klubu - Momir Ilić. Przed Serbem postawiono jasne zadania - odzyskanie mistrzostwa kraju, odmłodzenie drużyny i sukces w Lidze Mistrzów.

Pierwsze zadanie się nie powiodło - na tydzień przed turniejem w Kolonii Telekom Veszprem przegrał mistrzostwo Węgier. Weekend w Lanxess Arenie miał być sposobem na uratowanie sezonu. 

ZOBACZ WIDEO: Iga Świątek szczerze o marzeniach z dzieciństwa. "Nie wyobrażałam sobie siebie z trofeami"

- Nie liczy się nic oprócz zwycięstwa - mówił przed rozpoczęciem Final Four Kentin Mahe.

- Jeśli wygramy, to będzie wielka rzecz - dla mnie, dla klubu, dla fanów, dla miasta, dla całego kraju. Jeśli zdobędziemy trofeum, na Węgrzech zapanuje prawdziwe święto - twierdził z kolei Mate Lekai.

Kielczanie jednak swoje plany i nie uwzględniały one założeń rywali. Żółto-biało-niebiescy przyjechali z prostym celem - na sukces w Lidze Mistrzów pracowali przecież przez cały sezon. Wygrali grupę, w ćwierćfinale nie pozostawili złudzeń Montpellier HB.

W sobotę w Kolonii upał lał się z nieba, temperatura dochodziła do 35 stopni Celsjusza. To jednak nic w porównaniu z tym, co działo się w Lanxess Arenie. Kibice z Kielc i Veszprem zadbali, by atmosfera na trybunach była niezwykle gorąca, a zawodnicy po prostu poszli za ciosem.

Początek starcia toczył się w błyskawicznym tempie, obie ekipy rzuciły się do ataku, nikt nie chciał stracić nawet sekundy. Nie minęło dziesięć minut a padło już dwanaście bramek. Kielczanie bardzo dobrze spisywali się w ofensywie, w obronie mieli jednak sporo do poprawy.

Węgrzy wykorzystali chwilę zawahania w szeregach mistrzów Polski. Kilka niezwykle ważnych interwencji zanotował Rodrigo Corrales i zespół z Veszprem odskoczył na dwa trafienia. Gracze Łomży Vive szybko jednak tę przewagę zniwelowali. Doskonale zadziałała współpraca z kołem - swoje szanse wykorzystali Karalek i Tournat i na tablicy wyników pojawił się remis.

Rywale jednak nie odpuszczali - geniuszem znów zabłysnął Petar Nenadić, swoje dokładał Omar Yahia i tym razem prowadzenie Węgrów urosło do trzech trafień. W ofensywie żółto-biało-niebieskich dwoił się i troił jednak Alex Dujshebaev, na obrocie niezawodny był Tournat i kielczanie przetrwali trudny moment. Na przerwę zeszli z dwiema bramkami straty.

Cokolwiek Tałant Dujszebajew powiedział swoim zawodnikom w przerwie, zadziałało. Drugą połowę mistrzowie Polski zaczęli od tak mocnego uderzenia, że Węgrzy nie wiedzieli skąd ono przyszło. Dwie bramki błyskawicznie zdobył Daniel Dujshebaev i walka zaczęła się od nowa. Kielczanie poszli za ciosem i tym razem to oni zbudowali przewagę - w 41. minucie wynosiła już cztery trafienia.

Wtedy też o czas poprosił Momir Ilić, ale żółto-biało-niebiescy nie dali się wyprowadzić z równowagi. Dwie petardy w stronę węgierskiej bramki posłał Władisław Kulesz i prowadzenie zostało utrzymane. O tym, że taka różnica nie daje żadnego buforu mistrzowie Polski przekonali się błyskawicznie - wystarczyły dwa błędy i Telekom natychmiast odrobił dwa gole.

Jeśli temperatura przed halą sięgała 36 stopni, to w Lanxess Arenie w ostatnich minutach pojedynku zdecydowanie przekroczyła skalę. Emocje sięgały zenitu. Rasmus Lauge Schmidt ciągnął swój zespół w ataku, obrońcy z Veszprem się nie patyczkowali. A jednak to kielczanie cały czas prowadzili. Igor Karacić poczuł krew i nie zamierzał odpuszczać. A że miał po swojej stronie Arkadiusza Morytę, który ani razu nie spudłował, szanse Łomży Vive na awans do finału rosły z każdą minutą.

Gdy na minutę przed końcem bramkę na 36:33 rzucił właśnie Moryto, kielczanie byli blisko raju. Natychmiast odpowiedział jednak Lauge Schmidt, ale Dujszebajew szybko przerwał spotkanie i poprosił o czas.

Telekom Veszprem - Łomża Vive Kielce 35:37 (18:16)

Telekom Veszprem: Corrales, Cupara - Fathy Omar 3, Nenadić 6, Maqueda 1, Nilsson 1, Ligetvari, Marguc 6, Lauge Schmidt 9, Strlek 7, Lukacs, Blagotinsek 1, Mahe 1, Ilić, Lekai, Sipos

Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki - Vujović 2, Sanchez-Migallon, Sićko 2, A. Dujshebaev 4, Tournat 4, Karacić 4, Kulesz 4, Moryto 8, D. Dujshebaev 3, Thrastarson 1, Paczkowski, Gębala, Karalek 2, Nahi 1

Czy Łomża Vive wygra Final Four Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×