Kapitalnie w mecz wszedł bramkarz ostrowian Mikołaj Krekora. Zawodnik znany z plażowej odmiany szczypiorniaka bronił jak w transie, także w sytuacjach sam na sam oraz odbił rzut karny. Dawało to jego kolegom szanse na prowadzenie, które ci wykorzystywali. Mimo kilku sytuacji akcji pod presją sygnalizacji gry pasywnej, piłka jednak znajdowała drogę do puławskiej bramki. Jasną postacią Argedu KPR Ostrovii był Ksawery Gajek, który często straszył skutecznym rzutem z dystansu.
Bramek padało stosunkowo niewiele, a wynik oscylował wokół remisu. W pewnym momencie gracze Azotów totalnie się pogubili. Kilka prostych błędów w ataku, karanych kontrami, do tego niepotrzebne wykluczenie i w 14 min. zrobiło się już 9:4 dla gości. Widać było wyraźnie, że gra miejscowych "nie klei się". Wystarczy zauważyć, że przez ponad 28. minut zdobyli zaledwie sześć goli!
Prowadzenie podopiecznych Macieja Nowakowskiego jeszcze wzrosło, podobnie jak rosła frustracja puławian. Krekora nadal stanowił dla nich często przeszkodę nie do przejścia (9 obron do przerwy, skuteczność 53 proc.). Przyznać jednak trzeba, że jego vis-a-vis Wojciech Borucki miał tylko jedną interwencję mniej, ale na jego bramkę oddano więcej rzutów.
Dopiero dwie ostatnie udane akcje Azotów przed przerwą, okraszone niecelnym karnym Ostrovii, dawały im nadzieję na przebudzenie się. Pytaniem było, czy w przerwie wyraźnie zmotywują się do dużo lepszej gry.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
Początkowo wydawało się, że tak się nie stanie, ale trzy bramki z rzędu puławian ewidentnie wzmocniło ich morale. Teraz to beniaminkowi brakowało pomysłu na grę. Jego gracze próbowali przebijać się głównie przez środek defensywy, gdzie stopował ich wysoki blok. Dużo słabiej grał reżyser akcji ostrowian Łukasz Gierak. Kolejne rzuty odbijał Borucki (16 obron oraz tytuł MVP meczu) i w 45 min. Azoty doprowadziły w końcu do remisu (17:17). Był to okres bardzo skutecznej gry skrzydłowego Piotra Jarosiewicza.
W 47. min. czerwoną kratkę za niecenzuralne słowo do sędziego otrzymał trener Nowakowski. Podniosło to i tak już wysoką temperaturę meczu. Chwilę potem gracze z Lubelszczyzny wyszli na prowadzenie. Teraz to im wychodziło wszystko, a przeciwnicy mylili się w prostych wydawałoby się sytuacjach.
W 54 min. wynik brzmiał 23:21 i wszystko było jeszcze możliwe. W tym ważnym momencie Borucki obronił rzut karny. Nadzieje Ostrovii odżyły jeszcze na 180 sekund przed końcem meczu, kiedy zdobyła gola kontaktowego. W odpowiedzi pomylił się playmaker Azotów Ignacio Valles i goście mieli 36 sekund na doprowadzenie do remisu. Akcja zakończona wrzutką nad pole bramkowe nie udała się i podopieczni Roberta Lisa nie dali sobie odebrać zwycięstwa.
PGNiG Superliga:
KS Azoty Puławy - Arged KPR Ostrovia Ostrów Wielkopolski 24:23 (8:13)
Azoty: Borucki (16/37 - 43 proc.) - Zivković 2, Adamski 5, Przybylski, Marciniak 1, Burzak 4, Valles 2, Kowalczyk 2, Janikowski, Fedeńczak 3, Jarosiewicz 5/2, Antolak, Konieczny
Karne: 2/3
Kary: 14 min. (Burzak - 4 min., Zivković, Adamski, Przybylski, Janikowski i Fedeńczak - po 2 min.)
Ostrovia: Krekora (12/24 - 50 proc.), Balcerek (0/9), Zimny (6/9 - 67 proc.) - Marciniak, Adamski 1, Klopsteg 1, Gierak 4, Wojciechowski 2, Tomczak, Gajek 9, Urbaniak 4, Przybylski, Wadowski 2, Misiejuk
Karne: 0/3
Kary: 8 min. (Gajek - 4 min., Gierak i Urbaniak - po 2 min.)
Czerwona kartka: Maciej Nowakowski (trener) - 47 min.
Sędziowali: Sebastian Pelc oraz Jakub Pretzlaf (Rzeszów)
Widzów: 1648
Zobacz także:
Liga Europejska: Wicemistrz Polski przed wielką szansą -->
Bundesliga: Świetny mecz Macieja Gębali -->