Jeszcze kilka lat temu wyjazd piłkarza ręcznego do Grecji kojarzył się jednoznacznie - mało wymagające rozgrywki, odcinanie kuponów od emerytury i wygrzewanie się na śródziemnomorskich plażach. To jednak tylko stereotyp, bo liga grecka zaczyna przyciągać coraz lepszych zawodników, nie tylko u schyłku kariery.
Łukasz Rogulski po udanych sezonach w Azotach Puławy dał się skusić AEK Ateny i zapewnia nas: - To, co zobaczyłem, przeszło moje najśmielsze oczekiwania.
Rosną w siłę
AEK to obok PAOK-u Saloniki i Olympiakosu Pireus główny kandydat do mistrzostwa kraju. Do stolicy przenieśli się gracze, o których można zapomnieć w większości klubów w Polsce jak Stipe Mandalinić, Luka Sokolić i Iwan Mackiewicz. Jeszcze większe wrażenie robią ruchy Olimpiakosu, w jego składzie jeden z najlepszych strzelców w historii Bundesligi Robert Weber, znany z Płocka Angel Montoro, francuski mistrz świata Olivier Nyokas czy uznany austriacki bramkarz Thomas Bauer.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nagranie Lewandowskiego hitem sieci. Kapitan nie próżnuje
- Cel na ten sezon jest jasny: mistrzostwo, puchar kraju i puchar EHF. W tym roku walczymy o wszystko, co możliwe. Przez to jest na nas duża presja, ale w sporcie to pomaga i wymusza jeszcze cięższą prace. Naprawdę bardzo mocno się tutaj pracuje na treningach, więc jeśli ktoś myślał, że przyjechałem na wakacje, to by się mocno zdziwił - tłumaczy Rogulski.
Jeden z celów pozostanie niezrealizowany, bowiem kilka dni temu AEK nie obroniło przewagi z pierwszego meczu i odpadło z Pucharu EHF (trzecich rozgrywek w Europie) po dwumeczu ze szwedzkim Alingsas. W Grecji AEK depcze po piętach Olimpiakosowi.
- Liga sama w sobie nie jest najmocniejsza, ale kilka drużyn potrafi grać, spotkałem wielu zawodników o naprawdę dużych umiejętnościach. Nie ukrywam, że nie spodziewałem się takiego poziomu czołówki, widać, że ta liga robi ciągły postęp, chociaż liczą się głównie 2-3 kluby, reszta nie ma takich możliwości finansowych - opowiada były reprezentant Polski.
Szaleństwo na trybunach
Rogulski musiał przyzwyczaić się nie tylko do ekstremalnych letnich warunków pogodowych, ale także do żywiołowej publiczności. Ta z polskich boisk nijak ma się do greckiej rzeczywistości.
- Pierwsze, co mocno mnie uderzyło, to pogoda i temperatura. Początki aklimatyzacji były naprawdę trudne, każdego dnia około 40 stopni. Potem przekonałem się, jak wszyscy żyją meczem. To, co zobaczyłem podczas pierwszego spotkania z Olimpiakosem, przeszło moje oczekiwania. Nigdy w życiu nie widziałem takiej atmosfery, takiego kotła na trybunach. Ci kibice dają nam moc - mówi Rogulski.
- Tutaj piłka ręczna jest na trzecim miejscu za piłką nożna i koszykówką. Dyscyplina nie ma aż tak wielkiego znaczenia, liczą się barwy. Jeśli jesteś z AEK, to nawet gdzieniegdzie można zjeść czy napić się kawy za darmo. W moim klubie akurat sekcja piłki ręcznej odnosiła sukcesy, więc tym bardziej można odczuć popularność. Tutaj każdy jest kibicem, dla przykładu mieszkam obok stadionu piłkarskiego AEK i co mecz na trybunach 50 tys. widzów, wszystkie miejsca wyprzedane i zajęte przez fanatycznych kibiców - kontynuuje.
Okazji do gry nie brakuje, nawet pomimo pożegnania z europejskimi arenami i trzech konkurentów na kole. Polak uzbierał 10 bramek w Pucharze EHF, w ośmiu ligowych występach trafił 24 razy.
- Szatnia od początku zaczęła fajnie ze sobą żyć, mamy wiele narodowości, m.in. Greków, zawodników z Bałkanów, Francuza, Brazylijczyka, ale atmosfera jest świetna. Od początku chciano nam wpoić że AEK to nie tylko klub, ale rodzina. Trener ma akurat na mojej pozycji najlepszą sytuację, bo jest nas aż 4, w dodatku każdy może grać w ataku i obronie. Stara się dzielić czas na wszystkich. Akurat ja jestem oddelegowany jako pierwszy do rzutów karnych, więc mam też swoją ważną rolę w zespole. Czy polecam wyjazd do Grecji? Zdecydowanie tak, ale tylko do klubów czołówki. Myślę, że AEK spokojnie walczyłby o brąz w Superlidze - twierdzi Rogulski, którego kontrakt obowiązuje jeszcze w następnym sezonie.
ZOBACZ:
Kosztowny przestój Ruchu Chorzów
Zagłębie nie do zatrzymania