34:31 - właśnie taki wynik mieliśmy w pierwszym w tym sezonie meczu ekip z Gniezna i Piotrkowa Trybunalskiego. 17 września 2022 roku emocji nie brakowało. Działo się sporo, a przez jakiś czas pachniało nawet niespodzianką w postaci możliwego triumfu beniaminka z pierwszej stolicy Polski. Ostatecznie Piotrcovia wykorzystała większe doświadczenie i minimalnie wygrała. Tym razem gnieźnianki chciały się zrewanżować.
Gospodynie bardzo dobrze weszły w to spotkanie. Twardo broniły i początkowo prowadziły 2:0. Przyjezdne pierwszą bramkę z gry zdobyły dopiero w 9. minucie. Wcześniej dwukrotnie trafiały z rzutów karnych.
Na początku Piotrcovia miała spore problemy ze skuteczną rywalizacją z beniaminkiem. Widząc niemoc swoich podopiecznych, o czas w 13. minucie poprosił trener Krzysztof Przybylski. Wówczas na tablicy wyników widniał rezultat 7:3, na korzyść gospodyń.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Później przyjezdny zespół zminimalizował straty do jednej bramki. Doszło do tego w 17. minucie. W 25. minucie Oliwia Szczepanek zdołała doprowadzić do wyrównania 9:9. Wtedy o przerwę dla swojego zespołu poprosił szkoleniowiec miejscowych Robert Popek.
Nieco później Piotrcovia po raz pierwszy tego dnia wyszła na prowadzenie (11:10). Do przerwy ekipa z Piotrkowa Trybunalskiego prowadziła jedną bramką. Zgromadzeni widzowie natomiast na pewno nie mogli narzekać na brak emocji.
W drugą połowę lepiej weszły zawodniczki Piotrcovii. Pierwszą bramkę rzuciła Justyna Świerczek. Później mieliśmy wymianę ciosów. Podopieczne trenera Przybylskiego nie oddawały prowadzenia.
Gdy Piotrcovia osiągnęła trzybramkową przewagę, trener gospodyń znów poprosił o czas. Zdawał on sobie sprawę z tego, że ten mecz może za chwilę uciec MKS-owi. W 43. minucie sygnał do atakowania miejscowym dała kapitan zespołu Martyna Matysek, która rzuciła 16. bramkę.
W 46. minucie Piotrcovia prowadziła już 21:17. Wtedy mieliśmy kolejną przerwę na życzenie sztabu szkoleniowego MKS-u. Niewątpliwie sytuacja beniaminka komplikowała się coraz mocniej, więc nic dziwnego w tym, że szkoleniowiec interweniował, próbując jeszcze zmobilizować swój zespół na najważniejsze fragmenty spotkania.
Na 10 minut przed końcem spotkania utrzymywało się prowadzenie przyjezdnych (22:20). MKS nie zamierzał jednak tanio sprzedawać skóry, co zwiastowało prawdziwą wojnę nerwów do końca.
W 53. minucie miejscowe doprowadziły do wyrównania. Później MKS zaczął przejmować inicjatywę. Hala kipiała od emocji, a miejscowi kibice nawet przez moment nie szczędzili gardeł.
Na nieco ponad dwie minuty przed końcem MKS prowadził 25:22. Ostatecznie gnieźnianki wygrały 26:24!
MKS PR URBIS Gniezno - MKS Piotrcovia Piotrków Trybunalski 26:24 (11:12)
MKS: Kasprowiak, Siwka, Giszczyńska, Chojnacka, Hoffmann, Tanaś, Kuriata, Cieślak, Widuch, Kaczmarek 1, Guziewicz, Nurska 9, Hartman 3, Matysek 2, Świerżewska 4, Łęgowska 7.
Piotrcovia: Drażyk 4, Raduszko 2, Senderkiewicz 1, Oreszczuk 1, Polaskowa 1, Suliga, Grobelna 1, Opelt, Sobecka 6, Szczepanek 1, Świerczek 5, Waga 2, Jureńczyk.
Zobacz także:
> "Galiczanka Lwów to nie tylko Diana Dmytryszyn". Trener MKS FunFloor Lublin przestrzega
> KPR Gminy Kobierzyce podoła wyzwaniu? Przeciwnik nie jest anonimowy