Gdy na niewiele ponad 20 sekund do końca meczu piłkę mieli piłkarze Vive, wydawało się, że akcje będzie kończył któryś z filarów zespołu Bogdana Wenty. Tymczasem rzut oddał Rosiński, co było ogromnym zaskoczeniem dla wszystkich. - Bo to nie on miał rzucać - zdradził Mariusz Jurasik na łamach Przeglądu Sportowego. - Bramkarza zdjęliśmy specjalnie po to, żeby rozegrać akcję do koła i strzelić gola albo zarobić karnego. Ja miałem dostać piłkę i wybierać między Stojkovicem i Żółtakiem. Podałem do Żółtaka, on został sfaulowany, ale tylko na rzut wolny. Zostało kilka sekund, piłka gdzieś nam uciekła i trafiła do Tomka Rosińskiego. Ten jego rzut był spontaniczny. Chwała Bogu, że weszło, ale to nie było planowane.
Remis w Niemczech to ogromny sukces kieleckiego kieleckiej drużyny. - Lwy mają w składzie wspaniałych piłkarzy, ale czwartkowym mecz udowodnił, że nie grają nazwiska, tylko ludzie. U nich walczył tylko Karol Bielecki i bramkarz Henrig Fritz, a u nas cały zespół. Efekt? Urwaliśmy im ten punkt - powiedział Jurasik.