Z pewnością nie tak ekipa ze Śląska wyobrażała sobie powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Podczas gdy inne zespoły z dolnej części ligowej stawki starały się w miarę możliwości regularnie punktować, KPR Ruch Chorzów zdobył w rundzie zasadniczej jedynie trzy "oczka". To wszystko sprawia, że w decydującej fazie rozgrywek strata do reszty stawki jest już ogromna.
Chorzowianki nie pokonały w sobotę osłabionego EKS Startu Elbląg i muszą oswajać się z myślą o bezpośrednim spadku z elity. - Wydaje mi się, że to nasze błędy własne zadecydowały, w ataku przede wszystkim, a także złe podania sprawiły, że wynik jest jaki jest - oceniła Agnieszka Iwanowicz.
Niebieskie do dziewiątych Młynów Stoisław Koszalin tracą już dwanaście punktów, a do końca ligowych zmagań pozostało jeszcze pięć kolejek spotkań. Czy podopieczne Ivo Vavry wciąż wierzą, że pozostaną w PGNiG Superlidze Kobiet?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan
- Chciałybyśmy wierzyć - powiedziała krótko Agnieszka Iwanowicz. - Teraz gramy już tak, żeby pokazać, że umiemy grać w piłkę ręczną. Chcemy pokazywać w każdym meczu serce na boisku - zakończyła wyraźnie zasmucona piłkarka ręczna.
- Ciężko pracujemy na przewagę, a potem pojawiają się błędy i przegrywamy. Za chwilę jest remis i znów to samo. Dziewczyny muszą chcieć, muszą mieć chęć do tego boju. Teraz już walczą naprawdę tylko o własny honor i o to nazwisko, które mają na koszulce - powiedział wprost szkoleniowiec KPR Ruchu Chorzów, Ivo Vavra.
Czytaj także:
Te dwa zespoły chcą uniknąć turnieju mistrzyń. "Mamy szansę się zrewanżować"
Co za mecz w Pucharze Polski! MKS FunFloor Lublin za burtą