Przez całą fazę grupową kielczanie mieli jeden cel - zająć jedno z dwóch pierwszych miejsc w zestawieniu, by bezpośrednio awansować do ćwierćfinału i spotkać się w nim z teoretycznie słabszym zespołem. Pierwsza część planu powiodła się idealnie, z drugą poszło nieco gorzej. Wyniki w grupie A sprawiły, że o bilet do turnieju finałowego Ligi Mistrzów żółto-biało-niebieskim przyszło się mierzyć z jedną z najsilniejszych drużyn w rozgrywkach - Telekomem Veszprem.
Początek pojedynku na Węgrzech był dla mistrzów Polski wymarzony - od pierwszych minut fantastycznie spisywała się kielecka obrona i Andreas Wolff między słupkami. Sprawiło to ogromne problemy gospodarzom - Nedim Remili pierwszą bramkę dla zespołu z Veszprem zdobył dopiero po pięciu minutach gry. Żółto-biało-niebieski mieli już w tym momencie na swoim koncie cztery trafienia i rozkręcali z każdą kolejną akcją.
W pierwszej połowie, już tradycyjnie, doskonale funkcjonowała współpraca kieleckich rozgrywających z obrotowymi - Karalek i Tournat nie mieli większych problemów z pokonaniem defensywy gospodarzy, nic nie robili sobie też z dobrej formy Corralesa.
ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami
Bramkarze to zresztą osoby temat Wolff i Corrales momentami wyrastali na pierwszoplanowych aktorów tego pojedynku. Obaj notowali podwójne parady i odbijali piłki w wydawałoby się sytuacjach beznadziejnych. Niemiec do szatni schodził ze skutecznością obron na poziomie 41 proc. Hiszpan po przerwie robił wszystko, by zdeprymować ofensywę mistrzów Polski.
Po trzydziestu minutach gry żółto-biało-niebiescy prowadzili trzema trafieniami, ale przemowa Ilicia w szatni musiała mocno zdopingować gospodarzy, bo od wyjścia z szatni grali jakby z podwójną determinacją. Szczypiorniści z Węgier naciskali, naciskali i w końcu dopięli swego - po kwadransie gry doprowadzili do wyrównania. Wystarczyły trzy błędy kielczan w ofensywie i nie minęła nawet minuta, a zdołali odskoczyć na trzybramkowe prowadzenie.
Na boisku wrzało od emocji, swoje dokładali też żywo reagujący fanie węgierskiej ekipy. Kielczanie ani myśleli jednak odpuszczać - błyskawicznie odrobili straty do jednego trafienia, a chwilę później do wyrównania.
Od tego momentu gra była niezwykle zacięta, a atmosfera robiła się gorętsza z każdą upływającą sekundą. Tutaj każda akcja miała znaczenia. Na minutę przed ostatnią syreną na tablicy wyników widniał remis, a piłkę w rękach mieli gracze z województwa świętokrzyskiego. Nedim Remili sfaulował jednak Szymona Sićkę - Francuz został ukarany dwoma minutami kary, a Arkadiusz Moryto wykorzystał rzut z linii siódmego metra. Lauge Schmidt zdołał jednak wyrównać rezultat - starcie skończyło się wynikiem do 29:29.
Telekom Veszprem - Barlinek Industria Kielce 29:29 (13:16)
Czytaj też:
Mecz pod znakiem bramkarzy. Kamil Syprzak bliżej Final4