W tym artykule dowiesz się o:
Pod nieobecność Alexa Dujshebaeva i Pawła Paczkowskiego mistrzowie Polski zaczęli w mocno kombinowanym składzie w ataku - z Michałem Olejniczakiem na prawym i Tomaszem Gębalą na lewym rozegraniu. Na środku już od pierwszych minut świetnie spisywał się Igor Karacić - Chorwat doskonale kreował grę, zachwycał indywidualnymi akcjami i jednym ruchem potrafił wyprowadzić w pole niemieckich defensorów.
Już początek starcia pokazał, że to będzie prawdziwy mecz walki - sędziowie zresztą przez cały mecz nie oszczędzali gwizdków i szybko dali do zrozumienia, że w rozdawaniu kar będą konsekwentni.
Lepszy start zaliczyli gospodarze, błyskawicznie wyszli na prowadzenie 3:1, ale kielczanie nie pozwolili kilończykom na rozkręcenie się. Natychmiast doprowadzili do remisu i poszli z rywalami na prawdziwą wymianę ciosów.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kamera skupiła się na kibicach. Ależ wczuli się w role!
W szeregi mistrzów Polski oprócz Karacicia dużo spokoju wprowadzał Nicolas Tournat, a w drugiej części pierwszej połowy sporo luzu pokazał też Szymon Sićko. "Zebry" na wspaniałe zagrania żółto-biało-niebieskich odpowiadali niesamowitymi akcjami w wykonaniu Erica Johanssona i Eliasa Ellefsena a Skipagotu. To jednak przyjezdni zeszli do szatni z minimalną przewagą - po trzydziestu minutach gry kielczanie wygrywali 16:15.
Mistrzowie Polski po przerwie nie poszli za ciosem, nie udało im się powiększyć prowadzenia do dwóch trafień. Przewagę dwóch goli zyskali natomiast szczypiorniści THW Kiel. O ile w pierwszej części meczu trzej bramkarze, którzy pojawili się na parkiecie, zdołali odbić zaledwie cztery piłki (Wałach 2, Mrkva 1, Bellahcene 1), to już na początku drugiej połowy błyskawicznie te statystyki poprawił Czech.
Parady Tomasa Mrkvy umożliwiły kilończykom zbudowanie przewagi - w 42. minucie prowadzili już czterema bramkami. Mistrzowie Polski rzucili się jednak do odrabiania strat i byli bardzo blisko, by tego dokonać. Na kwadrans przed końcem spotkania Daniel Dujshebaev nie wykorzystał jednak kontry, która mogła zbliżyć żółto-biało-niebieskich do rywali na jedno trafienie. Udało się to kilka minut później Nicolasowi Tournatowi.
Gospodarze odpowiedzieli jednak znakomicie - końcówka starcia zdecydowanie należała do nich - dwie skuteczne akcje Ekberga niemal załatwiły sprawę, bo żółto-biało-niebiescy w ostatnich minutach mieli kłopoty ze zdobywaniem bramek. Kilończycy zaliczyli serię czterech bramek z rzędu, a kielczanom zabrakło czasu, by po raz drugi rzucić się w pogoń za wynikiem.
Mistrzowie Polski walczyli do końca, musieli jednak pogodzić się z porażką 31:35. Wynik meczu wspaniałym rzutem przypieczętował Johansson.
THW Kiel - Industria Kielce 35:31 (15:16)
Górnik trzymał wynik. Energa Wybrzeże z kolejną porażką Pogrom w Lublinie. Fotel lidera utrzymany