"Mistrzostwo świata". Faworyt mocno się męczył

Materiały prasowe / MKS PR Gniezno/D. Gandurski / MKS URBIS Gniezno
Materiały prasowe / MKS PR Gniezno/D. Gandurski / MKS URBIS Gniezno

MKS URBIS Gniezno mocno męczył się w starciu ze znacznie niżej notowanym Handballem JKS Jarosław. Po spotkaniu trener gnieźnianek Robert Popek spostrzegł, że - zważając na przebieg gry - udało się ugrać naprawdę sporo.

Na pewno nie tak sobotni mecz w Gnieźnie wyobrażali sobie fani MKS-u URBIS Gniezno. Drużyna z pierwszej stolicy Polski była wyraźnym faworytem konfrontacji z Handball JKS-em Jarosław. Podkarpacka ekipa postawiła tymczasem bardzo twarde warunki.

Podopieczne trenera Michała Kubisztala prowadziły przez większość spotkania. Finalnie jednak zremisowały w regulaminowym czasie gry 26:26, a w rzutach karnych przegrały 2:4.

Czy po tym pojedynku w obozie gnieźnieńskim był niedosyt?

- Patrząc na przebieg całego meczu, to my tutaj ugraliśmy mistrzostwo świata. Praktycznie cały mecz przegrywaliśmy. Od początku bramkarka drużyny gości Weronika Kordowiecka postawiła nam takie warunki w bramce, że nie mogliśmy się przebić. Bodajże do 15. minuty miała 100 proc. skuteczności. My mieliśmy tylko dwie bramki zdobyte z rzutów karnych, tak że nasza skuteczność mocno szwankowała. Tym uporem i konsekwencją potrafiliśmy jednak złamać rywalki - podkreślał w rozmowie z WP SportoweFakty Robert Popek, trener gnieźnianek.

Zauważał też, że jego zespół w pewnym momencie postawił dobrą obronę, a Daria Konieczna (MVP spotkania) odbiła kilka piłek. - Z tego poszły kontrataki i zdołaliśmy podgonić pod koniec. Troszkę nam ostatnia akcja nie wyszła, gdzieś tam małe nieporozumienie, ale są wygrane karne. Z przebiegu meczu te dwa punkty naprawdę należy szanować - spostrzegł.

Przed meczem jednak w Gnieźnie apetyt był chyba na coś więcej...

- U nas się to już pompuje, bo mamy to czwarte miejsce. Dziewczyny czują po bokach, że jest fajnie, ale każdy mecz to nowe wyzwanie. Tym bardziej, że to już 18. spotkanie. Trapią nas też kontuzje. Podczas ostatniego mikrocyklu, który mieliśmy do przetrenowania, było nas tak mało, że strach było robić kolejne rzeczy na treningach, żeby coś jeszcze się nie posypało - dodał szkoleniowiec drużyny z pierwszej stolicy Polski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie robiła tego od ponad dwóch lat. W końcu się przełamała!

Czytaj także:
> Alarm w ukraińskim klubie. Tragedia blisko

> 22 bramki różnicy. Pogrom Orlen Wisły Płock

Komentarze (0)