Maciej Pieńczewski środowe spotkanie rozpoczął z ławki rezerwowych. Miał jednak całkiem niezłe wejście w meczu z Zagłębiem Lubin. - Można tak powiedzieć. Za drugim razem udało mi się obronić karnego i nie ukrywam - podkręciło mnie to trochę - przyznał 20-letni bramkarz AZS-u AWFiS Gdańsk, który ma w tym sezonie więcej okazji do gry, niż rok temu. - W tamtym sezonie miałem kontuzję. Jak wróciłem, to nie miałem szans gry. W tym sezonie jest taka sytuacja, że jest nas dwóch, gdyż trzeci bramkarz jest kontuzjowany. Mam coraz większe pole do popisu. W ostatnich meczach gram coraz więcej - powiedział młody zawodnik w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.
Przed sezonem odeszło z zespołu trzech zawodników i ich brak widać bardzo dobrze, patrząc na poczynania zawodników Daniela Waszkiewicza. - Bardzo nam ich brakuje, przede wszystkim skrzydła i środka. Bramkarza zapewne też, ale akurat nie mi (śmiech, dop.red.). A mówiąc poważnie, to razem z Mateuszem nie zawsze prezentujemy dobrą skuteczność, aczkolwiek w mojej ocenie bramka nie jest najgorszym punktem w zespole - odpowiedział Pieńczewski.
AZS AWFiS Gdańsk kolejny już sezon gra falami. Najpierw gdańszczanie potrafią stracić kilka bramek z rzędu, by mieć przez chwilę dobrą serię, aby znowu zakończyć niechlubną passą. Podobnie było w meczu z Lubinem. Z czego to wynika? - Trudno mi powiedzieć. Moim zdaniem powinniśmy piłkę bardziej ułożyć, grać spokojniej, a nie na hurra, jak mówi nasz trener - zdaje sobie sprawę bramkarz zespołu, który w środę mimo że grał u siebie, to zaczął mecz jakby grał na wyjeździe, przegrywając na początku już 1:5. - Przychodzi coraz więcej kibiców, są oklaski dla nas, a my nie możemy się przebić. Mam nadzieję, że nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Jeszcze powalczymy o to, żeby utrzymać się w Ekstraklasie, bo bardzo nam na tym zależy - przyznał bramkarz.
Kiedy wreszcie zakończy się passa porażek AZS-u AWFiS? - Nie wiem, mam nadzieję że w Puławach się uda. Tam jest jednak bardzo ciężki teren i nie wiadomo jak to będzie - zakończył Maciej Pieńczewski.