Faworyt sobotniego meczu był jeden. PGE Wybrzeże Gdańsk, które w ostatniej kolejce dopiero w ostatnich minutach wypuściło z własnych rąk zwycięstwo z Industrią Kielce nie zaczęło jednak dobrze meczu z ostatnim zespołem Orlen Superligi mimo tego, że bardzo szybko Krzysztof Tylutki został wyrzucony z boiska za faul na Jakubie Będzikowskim, a urazu doznał Filip Fąfara. Skuteczny był przede wszystkim Krystian Wołowiec, który w przeszłości grał w Wybrzeżu. Po jego trzeciej bramce, w 8 minucie Zepter KPR prowadził 4:2.
Później jednak gospodarze potrafili lepiej ustawić się w obronie i poprawili atak. Gdańszczanie zdobyli pięć bramek z rzędu i gdy trafił Patryk Siekierka, prowadzili już 7:4. Mogło się wydawać, że faworyt będzie już kontrolował grę, ale po tym jak Michał Prątnicki poprosił o czas, tym razem cztery bramki z rzędu rzucił Zepter KPR i to legionowianie w 20 minucie wyszli na prowadzenie. Dla Patryka Rombla było to zbyt wiele i tym razem to były selekcjoner reprezentacji zebrał zespół i dał instrukcje swoim podopiecznym.
Do przerwy żaden zespół nie potrafił zbudować przewagi. Pierwsza połowa zakończyła się sensacyjnym prowadzeniem Zepter KPR-u 13:12.
Już na początku drugiej połowy PGE Wybrzeże doprowadziło do remisu, jednak gdańszczanie nie potrafili wyjść na prowadzenie. Obie ekipy grały bramka za bramkę i nic nie zmieniały tutaj kary łapane przez zawodników obu zespołów. Ten stan utrzymywał się do 43 minuty, kiedy po interwencji Mateusza Zembrzyckiego, kontratak wykorzystał Mikołaj Czapliński. Goście przy stanie 20:19 poprosili o czas.
PGE Wybrzeże nie potrafiło jednak zbudować prowadzenia i ponownie szczypiorniści grali bramka za bramkę. Co więcej, gdy Michał Słupski trafił w 51 minucie po szybkiej akcji, to Zepter KPR prowadził 24:22 i zespół z Mazowsza był bliżej kompletu punktów.
W 54 minucie, przez 98 sekund legionowianie grali w dwuosobowym osłabieniu i w tym czasie z wyniku 24:26, po skutecznej kontrze wykorzystanej przez Mateusza Góralskiego zrobiło się 27:26. Podczas prowadzenia gdańszczan trzecią karę dwóch minut otrzymał Nejc Zmavc, ale w bardzo ważnej akcji dwa razy piłkę obronił Kornel Poźniak. Grając w przewadze, 10. bramkę w meczu zdobył Wołowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kuriozalny gol! Najdziwniejszy "swojak" sezonu?
PGE Wybrzeże długo miało piłkę, ale nie wykorzystało swojej szansy i Wołowiec rzucił 11. bramkę, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 28:27! Trener Rombel na 26 sekund przed końcem dał instrukcje swoim zawodnikom i bramkę na wagę rzutów karnych zdobył Jakub Będzikowski, dla którego było to dwunaste trafienie w meczu.
Zespół znad morza w tym sezonie wygrało już pięć razy serie rzutów karnych, co jest rekordem ligi i po raz szósty w sezonie to ten element gry decydował o wyniku w meczu gdańszczan. Tym razem jednak w rzutach karnych gospodarze trafiali w słupek i w poprzeczkę, a Zepter KPR był nieomylny i wygrał 4:2, zgarniając ważne dwa punkty.
PGE Wybrzeże Gdańsk - Zepter KPR Legionowo 28:28 k. 2:4 (12:13)
PGE Wybrzeże: Zembrzycki (6/26 - 23%), Poźniak (3/11 - 27%) - Będzikowski 12, Czapliński 7, Siekierka 2, Pepliński 2, Papina 2, Domagała 1, Góralski 1, Niedzielenko 1, Stanescu, Peret, Zmavc.
Zepter KPR: Balcerek (11/37 - 30%), Liljestrand (0/1 - 0%) - Wołowiec 11, Słupski 5, Petlak 4, Ciok 2, Pawelec 2, Laskowski 2, Lewandowski 1, Maksymczuk 1, Kapela, Fąfara, Brzeziński, Adamczyk, Tylutki, Chabior.