Dejan Milosavljev, 28-letni bramkarz Fuechse Berlin, ponownie udowodnił swoją wartość na parkiecie, notując czternaście interwencji w wygranym meczu przeciwko TBV Lemgo Lippe. Jednak w trakcie spotkania Serb doświadczył bolesnego incydentu.
W 17. minucie został uderzony piłką w twarz z odległości zaledwie dwóch metrów. Strzał Jana Broscha, osiągający prędkość około 90 km/h, nie zatrzymał jednak bramkarza, który kontynuował grę po krótkiej interwencji fizjoterapeuty.
Milosavljev przyznał, że takie sytuacje zdarzają mu się coraz częściej. - To już czwarty raz w tym sezonie, gdy dostaję piłką w twarz - powiedział w rozmowie cytowanej przez "Bild".
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
Zawodnik podkreślił, że najbardziej bolesne są uderzenia w czoło, a po takich sytuacjach często odczuwa ból głowy i ma siniaki. Zawodnik Fuechse Berlin zauważył, że skutki tych zdarzeń mogą wpływać na jego codzienne życie.
- Nie wiem, czy to przez te uderzenia, ale częściej zapominam o terminach czy swoich rzeczach. Moja żona i zespół już zaczęli się na to skarżyć - przyznał piłkarz ręczny.
Najbardziej dramatyczne sytuacje z udziałem Milosavljeva miały miejsce w 2023 roku. W półfinale Pucharu EHF przeciwko Montpellier, Serb został uderzony piłką przez Kylliana Villeminota z prędkością ponad 100 km/h, co spowodowało u niego sztywny kark i konieczność użycia środków przeciwbólowych przed finałem. Kilka miesięcy później, w meczu ze Stuttgartem, Kai Haefner trafił go w twarz z prędkością 120 km/h, pozostawiając poważne obrażenia.
Milosavljev jednak nie traci ducha walki. - To część pracy bramkarza w handballu. Jeśli zdobywamy punkty, to nie ma znaczenia, gdzie dostanę piłką - podsumował zawodnik Fuechse Berlin, będący symbolem twardego charakteru i determinacji.