Nie ma co ukrywać, u Polaków finał rozgrywek o Puchar Prezydenta IHF nie przyprawiał o dreszcze. Dla Amerykanów gra o 25. miejsce na mistrzostwach świata po trzech zwycięstwach z rzędu była natomiast, niezależnie od wyniku, największym sukcesem w historii dyscypliny w tym kraju. Kadra narodowa USA musi jeszcze przeskoczyć przez kilka szczebli przed igrzyskami olimpijskimi w Los Angeles w 2028 roku, by móc tam godnie reprezentować swój kraj.
Po pierwszych akcjach mogło się wydawać, że zwycięstwo Polaków będzie niezagrożone. Już w 3. minucie Damian Przytuła rzucił bramkę na 3:1. Od tego momentu jednak Biało-Czerwoni zaczęli popełniać karygodne błędy w ofensywie. Tracili piłki i nawet nie oddawali rzutów na bramkę rywala. Po siedmiu stratach Polaków i bramce Iana Huetera w 10. minucie USA prowadziło 5:3. Nie ma co się dziwić, że Marcin Lijewski poprosił o czas już w tej fazie spotkania.
Polakom totalnie nic nie wychodziło i aż 10-minutowy okres bez bramki przerwał dopiero Łukasz Rogulski, podczas, gdy nasi reprezentanci grali z przewagą jednego zawodnika. Zespół prowadzony przez Lijewskiego wciąż nie miał pomysłów na skuteczną grę w ofensywie. Po raz pierwszy od 8. minuty doprowadziliśmy do remisu dopiero w 25. minucie, kiedy indywidualną akcję wykończył Piotr Jędraszczyk.
Pomimo gry w przewadze Polacy grali niesamowicie nieskutecznie. Jeszcze przed przerwą po bramce Alexandre Chana na tablicy wyników widniał sensacyjny rezultat 10:13. Rozmiar blamażu skorygował Paweł Paterek i do szatni obie drużyny schodziły przy 11:13, skuteczność Polaków w ataku wynosiła 48 procent, a 11 bramek zdobyliśmy pomimo tego, że Pal Merkovszky, bramkarz reprezentacji USA, odbił tylko cztery piłki - procent obron był niezły, jednak nie na tyle wysoki, by przeciwko takiemu rywalowi rzucić tylko tyle bramek.
Jeśli celem po przerwie było szybkie wyjście na prowadzenie, absolutnie się to nie udało. Pomimo dwóch bramek z dystansu Damiana Przytuły, Amerykanie wciąż prowadzili różnicą 1-2 bramek. Nasi rywale grali niesamowicie aktywnie i twardo w obronie, czym przez długi czas nadganiali różnice w umiejętnościach.
Kolejne dobre akcje nakręcały naszych rywali i chociaż po bramce, którą rzucił Paweł Paterek był remis 15:15, po kolejnych nieudanych próbach w ofensywie zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych znów wyszli na trzy bramki przewagi.
Gdy Biało-Czerwoni zmniejszyli straty do 18:19, obie strony zaczęły grać nieskutecznie. Gdy rzuty Polaków obronił Merkovszky, z drugiej strony refleksem i umiejętnościami wykazywał się Adam Morawski. W końcu po sześciobramkowym impasie z obu stron bramkę na 19:19 rzucił Jędraszczyk. Na szczęście wciąż problemy w ofensywie mieli nasi rywale i na niespełna 5 minut przed końcem na upragnione prowadzenie wyprowadził Polaków Jan Czuwara.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski nie przestaje strzelać bramek
Wciąż jednak nie potrafiliśmy zbudować przewagi. Przy wyniku 21:21 selekcjoner reprezentacji USA poprosił o czas na 55 sekund przed końcem. Amerykanie stracili piłkę przez grę pasywną i 23 sekundy przed ostatnią syreną wskazówki swoim zawodnikom przekazał trener Lijewski. Sędziowie z Algierii nie dopatrzyli się faulu Amerykanów w ostatniej akcji i podyktowali rzut wolny bezpośredni. Rzut Ariela Pietrasika był nieskuteczny i o wszystkim zadecydowały karne.
Już pierwszą "siódemkę" obronił Adam Morawski, w trzeciej i czwartej serii udanymi interwencjami popisał się natomiast Marcel Jastrzębski. Polacy, dla których rzuty karne w trakcie turnieju były prawdziwą zmorą, chociaż w tym momencie stanęli na wysokości zadania i ostatecznie zdobyli Puchar Prezydenta.
Polska - USA 21:21 k. 3:1 (11:13)
Polska: Jastrzębski, Morawski - Przytuła 3, Paterek 3, Pietrasik 3, Jędraszczyk 3, Rogulski 2, Czuwara 2, Adamski 2, Wojdan 1, Olejniczak 1 Moryto 1, Czapliński, Marciniak, Gębala, Bis.
Karne: 3/4.
Kary: 4 min. (Pietrasik, Lijewski - po 2 min.).
USA: Merkovszky, Otterstrom - Fofana 5, I.Hueter 3, Hoddersen 3, Chan 3, P.Huteer 2, Stromberg 2, Corning 2, Donlin 1, Hansen, Srsen, Edwards, Skorupa.
Karne: 2/2.
Kary: 6 min. (P.Hueter 4 min., Donlin - po 2 min.).