Jeszcze przed rozpoczęciem ostatniej kolejki kaliszanie nie mogli być pewni gry w ósemce. Porażki poniosły jednak MKS Zagłębie Lubin i Azoty-Puławy, dzięki czemu podopieczni Rafała Kuptela nie musieli się martwić o wynik meczu we Wrocławiu.
- Z historii było widać, że Śląsk nam nie leży. W pierwszej rundzie rozstrzygnęły rzuty karne, w Orlen Pucharze Polski przegraliśmy - skomentował zawodnik Energa MKS Kalisz, Dawid Fedeńczak.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Joanna Jędrzejczyk i jej nowa pasja. Nie zgadniesz, co kupiła
- Wiedzieliśmy, że czeka nas trudne zadanie. Tym bardziej, że Śląsk potrzebuje punktów do utrzymania. Przygotowywaliśmy się przez cały tydzień pod to spotkanie, bo wiedzieliśmy, że to będzie trudny mecz, na ciężkim terenie - dodał.
W końcu jednak kaliszanie zwyciężyli w tym spotkaniu 30:24. Przez większość czasu kontrolowali przebieg gry.
- Chcieliśmy dla swoich kibiców wygrać. W tej rundzie nie mieliśmy zbyt wielu okazji do świętowania. Wygraliśmy tylko w Lubinie. Chcieliśmy przełamać tę złą passę i w końcu przywieźć trzy punkty - wyjaśnił Fedeńczak.
W ćwierćfinale fazy play-off czeka ich jednak piekielnie trudne zadanie. Zmierzą się bowiem z Orlen Wisłą Płock. Pierwsze spotkanie w sobotę, 19 kwietnia o godz. 16:00.
- Dziękujemy, że nas wspieracie. Nawet gdy nam nie idzie. Wspierajcie nas dalej, bo mamy jeszcze wielkie rzeczy do zrobienia w tym sezonie - zakończył.