Były trener Koldingu pierwszy raz doświadczy wojny płocko-kieleckiej na własnej skórze. Mimo to podchodzi do meczu bardzo spokojnie - Przygotowujemy się jak do każdego innego spotkania, a więc szukamy sposobów na zniwelowanie mocnych stron Vive i próbujemy wyszukać jakiś słabe punkty - mówi Thomas Sivertsson. To właśnie cechuje warsztat Szweda - indywidualne podejście do każdego przeciwnika.
Wydaje się, że takie mecze nie robią na szkoleniowcu Nafciarzy większego wrażenia, który przecież w swojej karierze z niejednego pieca chleb jadł. Olbrzymie doświadczenie zawodnicze przygotowały go mentalnie na takie pojedynki - Oczywiście jest coś specjalnego w takich pojedynkach w każdym państwie, że każdy o nim mówi. Ale obecnie w lidze nie ma takiego wielkiego napięcia, gdyż mamy nasze pięć punktów i pierwszych trzech meczach-.
Sivertsson na każdym kroku powtarza, że nie wynik jest najważniejszy. Na tym etapie drużyna musi z każdym meczem ogrywać się ze sobą. Sukces przecież nie przychodzi po trzech treningach, lecz trzeba na niego pracować tygodniami - Dla nas ważne jest, aby stawać i się lepszym i uczyć się z każdym rozegranym meczem -mówi ze stoickim spokojem Szwed.
Mecze w Blaszak Arena rządzą się swoimi prawami. Tutaj każdy może polec, tym bardziej, że Wisłę będzie wspierało 900 kibiców, co zawsze w takich małych obiektach tworzy niezapomnianą atmosferę -Czekamy z niecierpliwością, aby móc zagrać w domu przed naszymi fanami -. Także zawodnicy Vive mogą liczyć, że w Płocku nie będą sami. Z Kielc przyjeżdża bowiem grupa 60 fanów mistrza Polski, co zawsze dodaje pikanterii i atrakcyjności wydarzenia