Michał Gałęzewski: W sobotnim spotkaniu wraz z zawodnikami AZS-u stworzyliście prawdziwy horror...
Mariusz Gujski Na pewno z przebiegu spotkania można powiedzieć, że był horror. Gdańsk prowadził już różnicą trzech bramek i nie wiem, czy nie uwierzyli że mają pewną wygraną. My zebraliśmy ostatki sił, bo kolejny mecz gramy w siódemkę - ósemkę zawodników. Było to widoczne, ale w najważniejszym momencie zebraliśmy się jako drużyna i pokazaliśmy, że stać nas na Ekstraklasę.
Co myśleliście, gdy przegrywaliście 17:14?
- Było bardzo ciężko. Użyliśmy ostrych słów wobec siebie i podziałało to na nas mobilizująco.
Utrzymaliście Ekstraklasę w pierwszym sezonie po latach. Tego oczekiwaliście?
- Tak, jako beniaminek tego oczekiwaliśmy. W drużynie był prawdziwy szpital i cieszymy się z utrzymania. Czekamy na decyzję zarządu, aby wzmocnić zespół i zaistnieć w polskiej Ekstraklasie.
Jak ci się grało w Gdańsku? Tutaj stawiałeś pierwsze kroki...
- Tak, to prawda. Bardzo miło wspominam Gdańsk, w którym spędziłem lata mojej kariery. W sobotę też było super i tym bardziej się cieszę, że udało się wygrać.
AZS AWFiS ma szansę na wygranie w Głogowie? Trochę im skomplikowaliście sytuację...
- Na pewno zadecyduje dyspozycja dnia. Wygra lepszy.
Będziecie fetować pozostanie w Ekstraklasie po meczu z Powenem Zabrze?
- Czy ja wiem czy będzie feta? Wiadomo, że trzeba dograć sezon do końca. Mamy nadzieję, że kibice przyjdą nam pogratulować i pobawić się z nami. Na pewno nie będziemy się spinać na sto procent.
W dolnej czwórce były bardzo wyrównane spotkania, a różnice między zespołami były bardzo niewielkie...
- Tak, to prawda. Każdy mecz w play-oucie to były prawdziwe horrory.
Wy jednak mieliście bardzo słaby początek play-outów. Byliście mniej zmotywowani do zwycięstw od zespołów, które miały nóż na gardle?
- Tu nie chodzi o motywację. Mieliśmy szpital w klubie i mam wielki szacunek dla kolegów z drużyny, że odnieśliśmy taki sukces.