Maciej Wojs: To nie był dla pana udany debiut na ławce trenerskiej ASPR-u... (rozmowa odbyła się po ligowym spotkaniu ze Stalprodukt BKS Bochnia - dop. red.)
Adam Wodarski: Zdecydowanie to nie był udany debiut... Ogólnie rzecz biorąc, trafiłem do zespołu w bardzo trudnym dla siebie momencie. Po pierwsze drużyna zdobyła w zeszłym sezonie 4. miejsce w rozgrywkach, a po drugie objąłem zespół z kompletem zwycięstw. Dodatkowo wyjeżdżałem na pierwszy mecz do drużyny, która jest pod wielką presją i praktycznie musiała zdobyć te punkty. Za tydzień Bochnia grać będzie z Zabrzem i wnioskuję, że o punkty będzie im bardzo ciężko. Po czterech kolejkach zero punktów wprowadziłoby bardzo nerwową atmosferę w BKS-ie.
Jak oceni pan to spotkanie?
- Zdawałem sobie sprawę, że ten mecz będzie dla nas bardzo ciężki. Uczuliłem zawodników, aby nie dali gospodarzom odjechać na kilka bramek. Źle zaczęliśmy, w pewnym momencie przegrywaliśmy nawet 10-4, ale prawie udało nam się z tego podnieść. Do przerwy przegrywaliśmy dwoma trafieniami, a 15 sekund przed końcem spotkania byliśmy jeszcze w posiadaniu piłki. Niestety niefrasobliwość moich zawodników w wyprowadzaniu kontry i w próbie oddania rzutu sprawiła, że wracamy do domu bez punktów. O wyniku spotkania zadecydowała tragiczna skuteczność moich graczy w sytuacjach sam na sam. Oczywiście, czapki z głów dla bramkarza z Bochni, ale to moi zawodnicy zrobili z niego najlepszego zawodnika meczu.
Jak wyglądały pana pierwsze treningi z drużyną ASPR-u?
- Cóż, pierwsze nasze spotkania polegały na tym, że musiałem się jakoś wtopić w ten mikro cykl związany z ligą. Pierwszy trening przeprowadziłem we wtorek, a w sobotę graliśmy już mecz, dlatego też nie było mowy o jakimś poznawaniu zawodników. Zmuszony byłem z "grubej rury" przeprowadzić pierwsze zajęcia i w jakiś sposób próbować poustawiać grę w obronie. Trener Wieczorek na konferencji prasowej po meczu powiedział, że skutecznie graliśmy w obronie - to były ćwiczone zagrania. Moja drużyna pomimo tego, że miała komplet punktów to traciła dużo bramek. Dzisiaj straciliśmy 27, a we wcześniejszych meczach było to powyżej 30 goli, nawet gdy graliśmy u siebie. W tej chwili, to jedyny pozytywny aspekt, z którego możemy być zadowoleni. Po tej porażce panuje troszkę ponura atmosfera w drużynie, ale na pewno ulegnie to zmianie.
A co zamierza pan zmieniać albo wprowadzać nowego w grę ASPR-u?
- Przede wszystkim skupimy się na defensywie, gdyż uważam, że ten element głównie wymaga poprawy. Jeśli chodzi o atak, to będziemy chcieli wyprowadzać skuteczne i szybkie kontry. W tym kierunku powinniśmy iść, jeśli chcemy wygrywać. Za dużo graliśmy także w osłabieniu i nad tym też popracujemy. Wykluczenia mają duży wpływ na wynik końcowy, bo zespoły które przez większą część meczu grają w osłabieniu potem przegrywają. Przykładami jest ostatni mecz BKS-u w Halembie, czy wcześniejsze spotkanie Grunwaldu w Końskich. Dzisiejszy mecz pokazał, że musimy też popracować nad skutecznością i celnością rzutów. Ponadto, będziemy skupiali się na grze w ataku gdy wyłączony i indywidualnie kryty będzie Artur Pietrucha.
Jakie są mocne i słabe strony pana zespołu?
- Ciężko po tak krótkim czasie udzielić mi szczegółowej odpowiedzi, ale na pewno niezwykłą siłą zespołu jest atmosfera panująca wśród zawodników. To taka mała rodzina do której ja także chciałbym należeć. Myślę, że mocną stroną mojego zespołu jest fakt, iż w trakcie meczu dochodzimy do wielu sytuacji rzutowych. Przykładowo dzisiaj, dotychczasowych lider klasyfikacji strzelców Paweł Swat zdobył tylko trzy bramki, ale miał wiele wypracowanych sytuacji rzutowych.
W zeszłym roku ASPR zajął czwarte miejsce w lidze. Jakie są tegoroczne cele Pana zespołu?
- Naszym celem jest na pewno znaleźć się gdzieś w tym czubie tabeli. Zespół ma bardzo duży potencjał. Pomimo odejścia kilku podstawowych zawodników ekipa została wzmocniona licznym gronem nowych graczy, którzy na pewno pomogą w walce.
Za tydzień gracie u siebie z Czuwajem Przemyśl. Jakie elementy gry według pana należy zmienić w grze ASPR-u przed tym meczem?
- Nic nie będziemy zmieniać, będziemy jedynie optymalizować te elementy które szwankowały. Czekam na zapis wideo z meczu Czuwaja z Halembą. Zapewniam, że przez ten tydzień przygotujemy się odpowiednio. Będziemy chcieli zatrzeć złe wrażenie po dzisiejszym meczu.
Czego można życzyć panu w tych rozgrywkach?
- To już nie będzie debiut, ale aby kolejne mecze kończyły się sukcesem. Jako trener rozliczany jestem ze zwycięstw, a nie z ładnej dla oka gry zespołu. Życzyłbym sobie także, aby drużyna wygrywała i wykorzystywała więcej sytuacji rzutowych niż miało to miejsce w Bochni.