Do pojedynku pomiędzy obiema ekipami nie przystąpił Przemysław Krajewski. Skręcony staw skokowy absolutnie przekreślił jego występ przeciwko mielczanom. Ciężar gry na lewym skrzydle wziął całkowicie na siebie Łukasz Białaszek. - Nie będzie to pierwszy występ w mojej karierze, w którym będę musiał zagrać przez pełne sześćdziesiąt minut - przyznał przed meczem Białaszek. Pytany z kolei o receptę na zwycięstwo, wągrowiecki skrzydłowy stwierdził: - Trzeba zwrócić uwagę na wszystkich zawodników rywala. Nie ma bowiem w ekipie Stali graczy, na których będzie trzeba nastawiać się indywidualnie. Mamy swój system obrony, który będziemy chcieli realizować.
Dzięki zainkasowaniu kolejnych cennych punktów, Nielba awansowała o jedno miejsce w tabeli. Jednakże wygrana z mieleckim beniaminkiem kibiców i działaczy kosztowała wiele nerwów. - Dwa lata mi przybyło po tym meczu. Pomimo wielu błędów z naszej strony, chłopakom należała się wygrana. Widać, że grają coraz lepiej. Dziś liczą się dwa punkty - reszta nie jest ważna - wyjaśniał "na gorąco" Jerzy Kasprzak, prezes Nielby.
Jeden z bohaterów meczu, Kamil Sadowski doznał w trakcie gry kontuzji. - Jednemu z zawodników Stali stanąłem na nogę. Przez to prawdopodobnie skręciłem kostkę. Musiałem zejść na chwilę z parkietu. Dostałem środki przeciwbólowe, które pozwoliły mi wrócić. Niestety, w ciągu ostatnich pięciu minut meczu, ból był tak silny, że nie sposób było kontynuować spotkania. Teraz jest to już nieważne... Cieszymy się z dwóch punktów - przyznaje wągrowiecki rozgrywający.
Choć w spotkaniu padł wysoki wynik, to nie można jednak stwierdzić, że obrona wągrowiecka stała na słabym poziomie. Pewnym punktem w defensywie Nielby był jak zwykle Bartosz Witkowski. - Gracze Stali Mielec nie byli w stanie z nami wygrać atakiem pozycyjnym. Dlatego też wyprowadzali groźne kontry. Potwierdzamy dzisiejszym spotkaniem, że u siebie jesteśmy coraz mocniejsi - twierdzi kołowy MKS-u.