Bartosz Witkowski: Gracze Stali nie byli w stanie wygrać atakiem pozycyjnym

W sobotnim spotkaniu 12. kolejki Superligi, piłkarze ręczni Nielby zakończyli zwycięską serię Stali Mielec. Podopieczni Giennadija Kamielina pokonali w hali wągrowieckiego OSIR-u ekipę mieleckiego beniaminka 34:29. Tym samym udał się nielbistom rewanż za wcześniejszą, wrześniową porażkę na inaugurację ligi.

Do pojedynku pomiędzy obiema ekipami nie przystąpił Przemysław Krajewski. Skręcony staw skokowy absolutnie przekreślił jego występ przeciwko mielczanom. Ciężar gry na lewym skrzydle wziął całkowicie na siebie Łukasz Białaszek. - Nie będzie to pierwszy występ w mojej karierze, w którym będę musiał zagrać przez pełne sześćdziesiąt minut - przyznał przed meczem Białaszek. Pytany z kolei o receptę na zwycięstwo, wągrowiecki skrzydłowy stwierdził: - Trzeba zwrócić uwagę na wszystkich zawodników rywala. Nie ma bowiem w ekipie Stali graczy, na których będzie trzeba nastawiać się indywidualnie. Mamy swój system obrony, który będziemy chcieli realizować.

Dzięki zainkasowaniu kolejnych cennych punktów, Nielba awansowała o jedno miejsce w tabeli. Jednakże wygrana z mieleckim beniaminkiem kibiców i działaczy kosztowała wiele nerwów. - Dwa lata mi przybyło po tym meczu. Pomimo wielu błędów z naszej strony, chłopakom należała się wygrana. Widać, że grają coraz lepiej. Dziś liczą się dwa punkty - reszta nie jest ważna - wyjaśniał "na gorąco" Jerzy Kasprzak, prezes Nielby.

Jeden z bohaterów meczu, Kamil Sadowski doznał w trakcie gry kontuzji. - Jednemu z zawodników Stali stanąłem na nogę. Przez to prawdopodobnie skręciłem kostkę. Musiałem zejść na chwilę z parkietu. Dostałem środki przeciwbólowe, które pozwoliły mi wrócić. Niestety, w ciągu ostatnich pięciu minut meczu, ból był tak silny, że nie sposób było kontynuować spotkania. Teraz jest to już nieważne... Cieszymy się z dwóch punktów - przyznaje wągrowiecki rozgrywający.

Choć w spotkaniu padł wysoki wynik, to nie można jednak stwierdzić, że obrona wągrowiecka stała na słabym poziomie. Pewnym punktem w defensywie Nielby był jak zwykle Bartosz Witkowski. - Gracze Stali Mielec nie byli w stanie z nami wygrać atakiem pozycyjnym. Dlatego też wyprowadzali groźne kontry. Potwierdzamy dzisiejszym spotkaniem, że u siebie jesteśmy coraz mocniejsi - twierdzi kołowy MKS-u.

Źródło artykułu: