Wojciech Zydroń: Waliliśmy głową w mur
Azoty Puławy żegnają się z Challenge Cup. Podopieczni Bogdana Kowalczyka zremisowali we własnej hali z Cimosem Koper, kończąc tym samym przygodę z europejskimi pucharami.
Kamil Kołsut
- Jestem przekonany, że te siedem bramek można było odrobić - zapewnia w rozmowie z dziennikarzami Wojciech Zydroń pijąc do strat, jakie puławianie ponieśli w pierwszym ćwierćfinałowym starciu. Azoty w pewnym momencie prowadziły już nawet 7:3 i wydawało się, że Słoweńców jak najbardziej można dogonić. - W sporcie siedem goli to i dużo, i mało. Uważam jednak, że w sobotnim meczu mogliśmy ich dopaść. Bardzo szkoda, no ale jak się przez 12 minut nie rzuca bramki, to ciężko jest cokolwiek ugrać - zaznacza najskuteczniejszy zawodnik puławskiej ekipy.
W pierwszej połowie polski zespół pokazał się z bardzo dobrej strony i tylko własnym umiejętnościom indywidualnym Słoweńcy zawdzięczali nikłą, jednobramkową stratę. Po przerwie Azoty spuściły jednak z tonu, dość powiedzieć, że przez pierwszych kilkanaście minut drugiej części gry nie byli w stanie pokonać dobrze interweniującego Jure Vrana. Dały o sobie znać braki kondycyjne, wynik trzymał świetnie dysponowany Maciej Stęczniewski. Dopiero w samej końcówce zespół pociągnęli Michał Szyba i Dymitro Zinczuk, dzięki czemu mecz ostatecznie zakończył się remisem.