Adam Wodarski: Nie mieliśmy argumentów

W spotkaniu 20. kolejki I ligi piłkarzy ręcznych ASPR Zawadzkie zostało na wyjeździe zdeklasowane przez liderów tabeli grupy B, szczypiornistów NMC Powen Zabrze. Piłkarze ręczni z Zawadzkiego stracili aż 50 bramek, zdobywając ich zaledwie 24. - Do Zabrza przyjechaliśmy jak na ścięcie. Chociaż wynik powinien być troszkę niższy - przyznał po meczu trener ASPR-u, Adam Wodarski.

- Mogę powiedzieć tyle, że ten mecz się odbył. Spodziewaliśmy się co może nas czekać w Zabrzu, bo przyjechaliśmy bez dziesiątki naszych zawodników. Ale to nie jest wytłumaczenie. Ci, którzy weszli na boisko spisali się poniżej oczekiwań - skomentował mecz szkoleniowiec ASPR-u - To również wynika z tego, że gramy o zupełnie inne cele niż NMC Powen. My mieliśmy drużynę utrzymać w I lidze i to zrobiliśmy. Dla nas ważnym meczem będą derby Opolszczyzny, które jeszcze są przed nami. Do Zabrza przyjechaliśmy jak na ścięcie. Chociaż wynik powinien być troszkę niższy. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężka przeprawa i nie pomyliliśmy się - kontynuował trener Wodarski.

Jak powiedział po meczu prawoskrzydłowy NMC Powen Aleksander Kryszeń jego zespołowi wychodziło wszystko. W każdym z elementów piłkarskiego rzemiosła zabrzanie prezentowali się znakomicie. Przeciwnie było z gośćmi z Zawadzkiego, którzy nie mieli nawet przebłysków lepszej gry. - W ogóle nie mieliśmy w sobotę żadnych argumentów przeciwko NMC Powen. Przede wszystkim graliśmy słabo w obronie i to była woda na młyn dla zabrzan. Z tych 50 bramek myślę, że 30 padło z kontry. Wiedzieliśmy, że może być taki scenariusz - wyznał Adam Wodarski - Ale ten pojedynek nie był dla nas najważniejszy. W zasadzie do Zabrza przyjechaliśmy tylko po to aby mecz się odbył. Jesteśmy zdziesiątkowani kontuzjami, w drużynie mamy szpital. W sobotę na własną prośbę zagrał kontuzjowany Paweł Swat. Połowa naszego zespołu siedziała na trybunach. Podziwiam i tak tych, którzy wyszli na boisko i grali. Urazy wykluczyły dużą liczbę zmian i ci, którzy weszli musieli grać od początku do końca. To się odbije na następnym spotkaniu - ubolewał trener przyjezdnych.

Na poziomie tej samej klasy rozgrywkowej nieczęsto zdarza się taka deklasacja. Wynik 50:24 to osiągnięcie imponujące. - Można powiedzieć, że był to pogrom. Tyle, że osoba która śledzi rozgrywki i wie jaka jest nasza sytuacja kadrowa wyciągnie z tego kompletne wnioski. Natomiast ci, którzy nie są świadomi jaka jest sytuacja mają inny punkt widzenia i powiedzą tylko tyle, że ASPR w sobotę nie zaistniał na parkiecie. Co z resztą jest prawdą, ale warto to zestawić z tym jakie mamy problemy i w jakim miejscu jesteśmy w stosunku do NMC Powen - tłumaczył szkoleniowiec z Zawadzkiego.

Komentarze (0)