Marcin Kurowski: Dobra obrona i problem w ataku
Blisko piątego miejsca mistrzostw Polski są szczypiorniści Azotów Puławy. Podopieczni Marcina Kurowskiego pokonali we własnej hali Warmię Olsztyn 30:25.
Kamil Kołsut
- Mecze w piłce ręcznej wygrywa się obroną. Jeśli tracimy poniżej 25 bramek, to jest już wynik przyzwoity - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl szkoleniowiec puławskiego zespołu. Azoty pod wodzą Kurowskiego wygrały trzeci mecz z rzędu, wcześniej dwukrotnie ofiarą nadwiślańskiej drużyny padł Chrobry Głogów. W żadnym z tych spotkań liczba po stronie strat u puławian nie była wyższa niż 25, po zakończeniu meczu z Warmią Kurowski miał jednak do swoich podopiecznych nieco pretensji, które dotyczyły przede wszystkim gry w ataku.
Azoty w sobotę prowadziły niemal przez cały mecz, różnica dzieląca oba zespoły ani razu nie przekroczyła jednak pięciu bramek. Puławianie znów popełniali stare grzechy, na które regularnie uwagę zwracał już Bogdan Kowalczyk - w newralgicznych momentach gracze Kurowskiego zaczynali grać indywidualnie, a akcje kończone były zbyt szybko. - Gdy przeprowadzamy ustawioną akcję, przynosi to wymierne efekty. Z kolei nieprzygotowanymi podaniami do koła i indywidualną grą sami narażamy się na kontry i później znowu trzeba ciężko pracować, żeby odrobić te straty - wyjaśni 38-letni szkoleniowiec.