Od zawsze byłem duży - rozmowa z Przemysławem Witkowskim, bramkarzem Wisły Płock

W minionym sezonie ówczesny trener Wisły Płock, Bogdan Zajączkowski rozpoczął regularne wprowadzanie wychowanków Nafciarzy do składu pierwszej drużyny. Jednym z tych, którzy wykorzystali swoją szansę i na stałe zadomowili się w składzie Wisły był 20-letni Przemysław Witkowski, który mimo swojego młodego wieku, kilkakrotnie był wybierany do "Siódemki kolejki według Sportowych Faktów".

Łukasz Luciński: Jak to się stało, że zaczął Pan trenować piłkę ręczną?

Przemysław Witkowski: Od zawsze byłem duży, no i w czwartej klasie szkoły podstawowej dostrzegł moje warunki Waldemar Wiśniewski. No i tak zaczęły się najpierw zabawa piłką, a następnie SKS-y.

Dlaczego został Pan właśnie bramkarzem?

- W sumie to śmieszna historia, ponieważ najpierw zostałem ustawiony na pozycji kołowego. Wszystko było dobrze do czasu, kiedy trener kazał rzucać z padem. Mnie to nie odpowiadało i głośno o tym mówiłem, więc skończyło się tym, że zostałem posadzony na ławkę. Dziwnym trafem stało się tak, że naszemu bramkarzowi coś się przydarzyło i zostałem wysłany na bramkę. Spodobało mi się to, gdyż nie trzeba było latać od "szóstki" do "szóstki " (śmiech).

Który trener miał największy wpływ na Pańską karierę?

- Szczerze mówiąc, ciężko jest wybrać jednego, ponieważ każdy ma swój wkład w to, że doszedłem do tej chwili w której się znajduję. Waldemar Wiśniewski pokazał mi co to w ogóle piłka ręczna i mocno mnie nią zaciekawił. Olgierd Sęk wprowadził mnie w trochę większe granie niż te, które było w podstawówce. Bogdan Janiszewski dał mi szansę zagrania w drugiej Wiśle z chłopakami sporo starszymi ode mnie, a także wytłumaczył o co w całym tym sporcie tak naprawdę chodzi. Bogdan Zajączkowski dał mi "powąchać parkiet" w najwyższej klasie rozgrywek w Polsce tzn. Ekstraklasie. Natomiast Artur Góral przewija się praktycznie przez całą moją przygodę z piłką ręczną. Zawsze mi coś podpowiadał i pomagał od momentu, gdy zacząłem bawić się w handball.

Jak ocenia Pan ubiegły sezon, w którym po raz pierwszy w seniorskiej karierze zdobył Pan dublet?

- Muszę powiedzieć, że jest to wspaniałe przeżycie samo w sobie, ale jeszcze większej wartości nabiera, gdy pomyślę sobie jak niewiele osób może takiego czegoś doznać. Muszę przyznać także, że bardzo cieszę się z tego, że dostałem wiele okazji do gry w tym sezonie.

Jak współpracuje się Panu z nowym trenerem Wisły Bogdanem Kowalczykiem?

- Z chęcią odpowiedziałbym na to pytanie, ale nie potrafię, ponieważ odbyliśmy z nim dopiero cztery treningi. Mogę jedynie stwierdzić, że jest ciężko od samego początku.

Jak ocenia Pan swoje szanse na grę po pozyskaniu reprezentanta Danii - Mortena Seiera?

- Z tego co zauważyłem Morten jest facetem, z którym można się dogadać. Nie chce oceniać jego umiejętności po tak krótkim czasie, więc nie chcę mówić czy mam szanse z nim konkurować. Obiektywnie patrząc jestem teraz 4 bramkarzem Wisły, więc szanse są małe, a mój wiek i doświadczenie na pewno nie przemawiają na moją korzyść.

Jak widzi Pan swoja przyszłość? Wiąże ją Pan ze szczypiorniakiem, czy może myśli Pan o normalnej pracy?

- Trenuję od 4 klasy podstawówki, czyli około 11 lat i przez ten czas zdążyłem się tak do tego zajęcia przyzwyczaić, że nie widzę się w innej pracy.

Czym zajmuje się Pan w wolnym czasie? Czy oprócz szczypiorniaka ma pan inne pasje?

- Po pierwsze i najważniejsze to trzeba trochę czasu poświęcić kobiecie (śmiech). Reszta jest zupełnie spontaniczna - spotkania się z kolegami, buszowanie w internecie lub słuchanie muzyki.

Czy ma Pan jaką ulubioną drużynę, której kibicuje lub zawodnika, który jest dla Pana wzorem?

- Ulubionej drużyny jako takiej nie mam, a co do osoby (zawodnika) to nie muszę daleko szukać. Mój klubowy kolega, a prywatnie super osoba - Andrzej Marszałek. Chciałbym w jego wieku prezentować taki poziom gry.

Źródło artykułu: