Kamil Kołsut: Kilka miesięcy temu miałeś ofertę z Orlen Wisły Płock, wybrałeś jednak Kielce. Skąd taka decyzja?
Bartłomiej Tomczak: Wydawało mi się, że Vive będzie dla mnie lepszą opcją i jak na razie nie żałuję swojej decyzji. Bardzo cieszę się z tego, że jestem w Kielcach i mogę się tutaj rozwijać. Wierzę, że razem z kolegami z zespołu osiągniemy wiele sukcesów.
Podejrzewam, że decydująca była osoba selekcjonera, Bogdana Wenty?
- Znałem trenera z pracy w kadrze i wiedziałem, że jest to dobry szkoleniowiec. Uznałem, że chcę spróbować swoich sił w Kielcach, bardzo cieszę się z podjętej decyzji i liczę na owocną pracę.
Gdy dogadywałeś się z działaczami Vive nie oczekiwałeś chyba, że podpisujesz umowę z przyszłym wicemistrzem Polski.
- Na pewno się tego nie spodziewałem, ale takie jest życie i taki jest sport. Mam nadzieję, że w tym roku odzyskamy to mistrzostwo i będziemy ciężko pracować, żeby tak było.
Majowe mecze finałowe mogłeś obserwować z boku. Dlaczego, twoim zdaniem, Wisła ograła Vive?
- Przede wszystkim to jest sport i faworyt nie zawsze wygrywa, a kielczanie byli przed tymi starciami zdecydowanym faworytem. Ciężko mi jest w tej chwili to wyjaśnić, po prostu w finałach Wisła grała lepiej, tak z mojego punktu widzenia to wyglądało. Zapewniam jednak, że zrobimy wszystko, żeby odzyskać to mistrzostwo.
Mimo oferty z Płocka, Tomczak wybrał Kielce
Sytuację macie jednak niewygodną o tyle, że ze względu na turniej kwalifikacyjny do Ligi Mistrzów pierwszy szczyt formy wyszykować musicie już na początek września.
- Skupiamy się na tym, chcemy zbudować jak najlepszą dyspozycję i pokazać się w tych - mam nadzieję - dwóch meczach, że zasługujemy na grę w Lidze Mistrzów. A jak będzie, to pokaże boisko.
Jak oceniasz wasze szanse na sukces w tym turnieju?
- Każdy ma przed startem 25% szans, ale my będziemy chcieli zrobić wszystko, aby to Vive wywalczyło awans do Ligi Mistrzów.
Nasłuchujecie doniesień z obozów rywali, śledzicie wszystko na bieżąco?
- Na pewno wszystko to obserwujemy, Rhein Neckar Loewen ma jakieś tam swoje kłopoty, ale jednak nie staramy się patrzeć na nich, lecz przede wszystkim na siebie. Skupiamy się na tym, żeby jak najlepiej przygotować się do tego turnieju, bo chcemy w nim naprawdę mocno powalczyć.
Twoim rywalem do miejsca w składzie jest Mateusz Jachlewski, wygranie w rywalizacji w klubie będzie więc także najprawdopodobniej przepustką do reprezentacji Polski.
- Mateusz to przede wszystkim bardzo fajny chłopak i dobry zawodnik. Na razie nasza, w cudzysłowie, rywalizacja przebiega bardzo fair, każdy chce pokazać swoje umiejętności. O tym, kto będzie grał, zadecyduje forma, dyspozycja dnia i trener. Zobaczymy, oby obu nam dopisywało zdrowie, a na pewno obaj damy dużo zespołowi, bo jego dobro jest najważniejsze.
26-letni skrzydłowy rzucił w poprzednim sezonie 155 bramek
Jako nowy zawodnik problemów z wejściem do zespołu chyba nie miałeś? Wielu zawodników znałeś już wcześniej ze zgrupowań reprezentacji narodowej.
- Na pewno miałem łatwiej, bo jak powiedziałeś, dużo chłopaków znałem z kadry. Wszystko, łącznie z aklimatyzacją, przebiega bardzo dobrze, w Kielcach czuję się znakomicie i mam nadzieję, że będzie tak dalej.
Chrzest był?
- Powiedzmy, że zaprosiliśmy chłopaków z zespołu na kolację, cała nasza piątka nowych graczy, i dzięki temu obyło się bez chrztu.
Odkąd występujesz w najwyższej klasie rozgrywkowej, z sezonu na sezon rzucasz coraz więcej bramek: 119, 141, 145, 155. Uda się w Kielcach podtrzymać tą tendencję?
- Zobaczymy, to czas pokaże. Najważniejsze, żebyśmy osiągali jak największe sukcesy jako zespół, wyróżnienia indywidualne są dla mnie sprawą drugorzędną.
W ostatnich latach młodzi zawodnicy pozyskiwani przez Vive mieli ciężki los, najczęściej kończąc w innych klubach, na wypożyczeniach. Co trzeba zrobić, żeby przełamać tą passę?
- Muszę jak najciężej pracować na zajęciach, pokazać, że jestem przydatny zespołowi i dobrą postawą zarówno na treningach, jak i w trakcie meczów potwierdzić, że zasługuję na miejsce w tej szesnastce. Wówczas zostanę tu na dłużej.