Zderzenie beniaminka ze ścianą (Stęczniewskim) - relacja z meczu PBS Jurand Ciechanów - Azoty Puławy

Szczypiorniści z Ciechanowa zostali po raz kolejny sprowadzeni na ziemię. Podopiecznym Pawła Nocha zabrakło argumentów w walce z bardziej doświadczonym rywalem, szczególnie w drugiej połowie.

Ciechanowianie przystąpili do spotkania bez kontuzjowanego Tomasza Klingera, który co prawda znajdował się na ławce rezerwowych, jednak nie był zdolny do gry. - Tomek nabawił się urazu barków w meczu z Chrobrym Głogów. Nie był w stanie grać - tłumaczy Paweł Noch, szkoleniowiec PBS Juranda. Puławianie natomiast musieli sobie radzić bez Michała Szyby, świetnie dysponowanego w ostatnich kolejkach, który narzekał na zdrowie przed meczem w Ciechanowie.

Sobotni pojedynek z dużym impetem rozpoczęli miejscowi. Początkowa skuteczność ciechanowian zarówno w akcjach ofensywnych, jak i w grze obronnej błyskawicznie miała swoje odzwierciedlenie na tablicy wyników. Jurand po 8 minutach gry prowadził bowiem 3:0. Gołym okiem było widać, że puławianie nigdy wcześniej nie mieli styczności z ciechanowską halą. Zespół Marcina Kurowskiego dosyć długo szukał zrozumienia na boisku. Te przyszło po bramkach Grzegorza Gowina. Doświadczony szczypiornista swoimi trafieniami dał pozytywny impuls kolegom z drużyny. Dlatego już w 13 minucie Azoty zmieniły na prowadzeniu gospodarzy po bramce Wojciecha Zydronia z rzutu karnego. Jednak Jurand nie odstawał poziomem od faworyzowanego przeciwnika, a pierwsze skrzypce w szeregach beniaminka grał tradycyjnie Michał Prątnicki. Wynik oscylował w granicach remisu, jednak więcej zimnej krwi w końcówce pierwszej odsłony zachowali puławianie. Ich bogate doświadczenie zaprocentowało, dzięki czemu schodzili na przerwę z dwubramkową zaliczką.

Drugą połowę otworzył celnym rzutem rozgrywający Azotów, Dymitro Zinczuk. Jurand odpowiedział dwoma trafieniami i zniwelował przewagę gości. Puławianie jakby podrażnieni rzucili się do ataku. Gowin i Zinczuk trafiali raz po raz, a w puławskiej bramce cuda wyczyniał Maciej Stęczniewski. W dużej mierze, dzięki wyżej wymienionej trójce szczypiornistów, Azoty prowadziły w 40 minucie 18:14. Przyjezdni narzucili swój styl gry i kontrolowali wydarzenia na parkiecie. Na domiar złego dla gospodarzy z boiska musiał zejść Prątnicki. - Michał podkręcił kostkę. A jak poważnie, to się okaże w niedzielę, bądź w poniedziałek. Mamy nadzieję, że do soboty wyzdrowieje - martwi się Noch. Nieudolnie konstruowane akcje ofensywne Juranda, tłumione były przez puławskich szczypiornistów w zarodku. Natomiast puławianie przy każdej nadarzającej się okazji, kontrowali bezradnych ciechanowian. Patent na bramkarzy Juranda miał Zydroń. Kilkukrotnie rzutem z drugiej linii postraszył miejscowych Krzysztof Łyżwa. W 48 minucie puławianie wygrywali 23:16. Jasnym stało się, że zwycięzca może być już tylko jeden. Stęczniewskiego pokonał jeszcze trzykrotnie Damian Piórkowski, co na niewiele się zdało. Azoty dowiozły okazałe zwycięstwo do końca meczu.

- Zagraliśmy bardzo nieskutecznie. Mieliśmy mnóstwo sytuacji stu procentowych, których nie potrafiliśmy zamienić na bramkę - ocenia trener Juranda. Piotr Dropek z kolei komplementuje swój zespół. - Z każdą minutą byliśmy coraz bardziej pewni na boisku. Powolutku łamaliśmy przeciwnika z Ciechanowa - stwierdza drugi trener Azotów.

PBS Jurand Ciechanów - Azoty Puławy 21:30 (10:12)

PBS Jurand: Grzybowski, Wróbel, Krajewski Marcin - Prątnicki 5, Semenov 4, Piórkowski Damian 3, Piórkowski Adrian 3, Jurkiewicz 2, Malesa 2, Pakulski 2, Krajewski Rafał, Kraszewski, Malandy, Rurarz.

Kary: 6 minut.

Rzuty karne: 2/2.

Azoty: Stęczniewski - Zydroń 9, Gowin 6, Masłowski 5, Łyżwa 4, Zinczuk 3, Tylutki 2, Kus 1, Afanasjev, Bałwas, Płaczkowski, Witkowski.

Kary: 16 minut (czerwona kartka z gradacji kar - Gowin).

Rzuty karne: 4/4.

Widzów: 750 (komplet).

Komentarze (0)