W drugiej połowie meczu Michał Szolc ucierpiał po starciu z zawodnikiem rywali. Po chwili gracz opuścił parkiet przy pomocy fizjoterapeuty drużyny Rafała Bilińskiego. Przy linii bocznej boiska sztab medyczny starał się udzielić pomocy cierpiącemu rozgrywającemu. Grymas na twarzy szczypiornisty NMC Powen Zabrze nie znikał. Po meczu okazało się, że kontuzja Szolca jest poważniejsza niż mogło się wydawać. Na gorąco po meczu podejrzewano skręcenie stawu kolanowego.
W niedzielę rano wydana została pierwsza diagnoza. - Lekarz podejrzewa uszkodzenie łąkotki albo więzadeł krzyżowych - wzdycha Szolc. Na dokładniejsze wiadomości i miejmy nadzieję lepsze trzeba jeszcze poczekać. Dokonanie kolejnych badań utrudnia bowiem spora opuchlizna, która pojawiła się zaraz po meczu. - Za kilka dni przejdę szczegółowe badania i zostanę zdiagnozowany. Odbędzie się to jak tylko zejdzie opuchlizna z kolana - informuje rozgrywający.