Grunwald traci punkt na inaugurację rundy rewanżowej

Mecz w Poznaniu dostarczył wszystkim obecnym w hali niesamowitych emocji. Sytuacja jednej i drugiej drużyny zmieniała się wielokrotnie. Na przerwę zawodnicy zespołu gości schodzili z wysoko podniesionymi głowami. Nic dziwnego - prowadzili 16:10. Pewnie niewielu wówczas przypuszczało, że gospodarze odrobią straty, a zwycięstwo stracą w ostatniej sekundzie.

Damian Pechman
Damian Pechman

- Dla nas punkt wywalczony w Poznaniu jest na wagę złota - twierdził po meczu Arkadiusz Chełmiński, szkoleniowiec Juranda. - Nie będę ukrywał, że liczyłem na komplet punktów - tłumaczył z żalem opiekun wojskowych - Ireneusz Zawal. Rzeczywiście, Grunwald był przed tym spotkaniem murowanym faworytem. Wprawdzie przegrał na inaugurację sezonu z Jurandem w Ciechanowie, ale w Poznaniu wszyscy liczyli na udany rewanż. Tymczasem po pierwszej połowie zanosiło się na powtórkę z rozrywki. Przyjezdni prowadzili w pewnym momencie różnicą nawet 7. bramek.

Początek meczu należał do wyrównanych. Gra toczyła się bramka za bramkę. Taki stan utrzymywał się do 15. minuty, gdy na tablicy świetlnej był remis - 6:6. Chwilę później zawodnik wojskowych - Artur Pachulicz trafił z koła w poprzeczkę. Od tego momentu na parkiecie jaśniej błyszczeli goście. Szczególnie podobać się mogła gra Marcina Krysiaka, który karcił niemiłosiernie rywali z lewego skrzydła lub w kontratakach, do których zawsze biegał pierwszy. Gdy Jurand prowadził 12:7 trener Zawal poprosił o czas, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Było nawet jeszcze gorzej. W dodatku w samej końcówce pierwszej połowy Arkadiusz Hildebrandt otrzymał 2-minutowe wykluczenie i nadzieje na odrobienie strat gospodarze musieli odłożyć na później. Inna sprawa, że Koniu rzucił wcześniej blisko połowę dorobku całej drużyny.

Kwintesencją spotkania była jego druga połowa. Wojskowi stopniowo minimalizowali straty. W 37. minucie meczu, po kontrze Bartosza Adamczaka przewaga Juranda wyraźnie stopniała i prowadził on już tylko 17:14. - Chcieliśmy utrzymać przewagę i grać podobnie jak w pierwszej części meczu - mówił później opiekun przyjezdnych. - Niestety, moi zawodnicy spalili się psychicznie i oddali inicjatywę gospodarzom. Przede wszystkim gracze Grunwaldu podwyższyli obronę, czekając na rywali już na 9. metrze. Przyniosło to pożądany skutek, bo po kilku przechwytach piłki i skutecznych kontrach, w 47. minucie, gospodarze doprowadzili najpierw do remisu, a chwilę później byli już na prowadzeniu. Wydawało się, że rywalom nie pomoże nawet znakomicie usposobiony w bramce Łukasz Romatowski, który bronił większość rzutów z drugiej linii. Zresztą jego vis-a-vis, Filip Tarko też stawał na głowie, żeby zablokować rzuty graczy z Ciechanowa. W rywalizacji byłych klubowych kolegów (obaj bronili wcześniej barw Sparty Oborniki) lepszy okazał się jednak ostatecznie bramkarz z Ciechanowa.

Najpierw gospodarze wyszli na 2-bramkowe prowadzenie. Rafał Walczak sprytnie wyłuskał piłkę i pobiegł na kontrę, a później poprawił wynik Hildebrandt. Była 57. minuta meczu i Grunwald prowadził 25:23. Pojawiła się szansa na podwyższenie prowadzenia i w zasadzie na przypieczętowanie wygranej. Rafał Niedzielski ruszył z kontratakiem, jednak został sfaulowany. Sędziowie zawodów bez wahania wskazali na 7. metr. I tutaj ujawnił się bohater tego spotkania - Romatowski, który bez trudu zablokował rzut karny w wykonaniu Niedziela.

Na tym nie koniec emocji, a właściwie to dopiero ich początek. Tarko obronił rzut rywali, ale - niestety - źle wyrzucił piłkę do ataku, którą znowu przejęli gracze z Ciechanowa. Do końca została niecała minuta, gdy gospodarze wciąż prowadzili, ale już tylko jedną bramką - 26:25. W tym momencie na zespół gospodarzy zaczęły się jednak sypać nieszczęścia. Najpierw 2-minutową karę otrzymał Karol Chyżyński, następnie - za celowe wybicie piłki w kierunku drugiej połowy boiska - czerwoną kartkę obejrzał Niedzielski. Wreszcie w ostatnich sekundach, za faul na rzucającym na bramkę zawodniku gości, podobna kara spotkała Hildebrandta. Na dokładkę sędziowie podyktowali jeszcze za to przewinienie rzut karny.

- Nie miałem żadnych wątpliwości, że piłkę do rąk weźmie Michał Prątnicki - relacjonuje trener Juranda. - Nie, nie odwracałem głowy w momencie rzutu (śmiech). Jednak, gdy piłka znalazła się w siatce poczułem ulgę. W końcu wywalczyliśmy remis na boisku silnego przeciwnika. Ten punkt może się okazać w końcowym rozrachunku niezwykle cenny.

Grunwald Poznań - Jurand Ciechanów 26:26 (10:16)


Grunwald Poznań:
Tarko, Peda, Krekora - Przybylski, Niedzielski 7(D), Walczak 2, Pachulicz, Komisarek 1(2min), Adamczak 3(U, 2min), Hildebrandt 7(U, 2min, D), Chyżyński 4(U, 2min), Rafalski 2(2min), Glinkowski.
Trener: Ireneusz Zawal

Jurand Ciechanów:
Krajewski M., Skowron, Romatowski - Krysiak 8, Kozłowski (U, 2x2min), Rurarz 1, Prątnicki 5, Derdzikowski 1(U, 2x2min), Biernacki, Dmowski, Choroszewski, Noch 5, Krajewski R., Krajewski P. 6(U).
Trener: Arkadiusz Chełmiński

Sędziowie: Krzysztof Bąk i Kamil Ciesielski (obaj Zielona Góra)

Widzów: 200

Przebieg meczu:
I połowa: 0:1, 1:1, 1:2, 2:2 (5), 2:3, 3:3, 3:4, 4:4 (11), 5:4, 6:4 (12), 6:6, 6:9 (16), 7:9, 7:10, 7:12 (20), 8:13, 8:14 (23), 9:16 (29), 10:16(30).
II połowa: 11:16, 12:16, 13:17 (36), 14:17, 14:18, 15:18, 17:129, 17:20 (42), 19:20, 19:21(45), 21:21(47), 22:21, 22:22(52), 22:23, 23:23, 25:23(57), 25:24, 25:25(59), 26:25 (60), 26:26 (60).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×