Oba zespoły podeszły do sobotniego meczu ligowego ze zgoła odmiennymi celami. Podopieczni trenera Pawła Nocha pogodzeni już ze spadkiem do pierwszej ligi, pragnęli w godny sposób pożegnać się przed własną publicznością z Superligą. Zawodnicy Pawła Galusa przyjechali do Ciechanowa z pętlą na szyi. Aby mieć nadzieję na pozostanie w najwyższej klasie rozgrywek w Polsce, nielbiści musieli po prostu zdobyć na obcym parkiecie komplet punktów. - Jechaliśmy do Ciechanowa z pełną motywacją - wyjawił wągrowiecki szkoleniowiec.
Spotkanie lepiej rozpoczęli miejscowi, którzy po kilku minutach uzyskali niewielką przewagę. Żółto-czarni na początku meczu zagrali bardzo nerwowo. Ciążąca na nich presja spowodowała popełnienie kilku prostych błędów. Z upływem czasu zaczęła jednak uwidaczniać się przewaga nielbistów. Dobra gra w obronie, udany kontratak oraz pewna postawa w wągrowieckiej bramce Adriana Konczewskiego doprowadziły do 7-bramkowego prowadzenia Nielby do przerwy (14:7).
W drugiej połowie wągrowczanie prowadzili nawet dziesięcioma trafieniami. Na kwadrans przez końcowym gwizdkiem dystans bramkowy dzielący obie ekipy stopniał do sześciu trafień. Dysponujący jednak zdecydowanie większym doświadczeniem ligowym nielbiści uspokoili grę i wygrali 32:24. - Jurand zagrał słabe zawody, z kolei my pokazaliśmy się z dobrej strony. Stąd taki, a nie inny wynik. Poza początkiem meczu, kiedy to przegrywaliśmy 3:2, cały czas kontrolowaliśmy spotkanie. Z wyjątkiem nerwowego startu, pojedynek ułożył się nam bardzo dobrze - oceniał po meczu Paweł Galus.
Dzięki zwycięstwu w Ciechanowie, żółto-czarni awansowali na 10. miejsce w tabeli. Swoje starcie wygrało też Zagłębie Lubin, które pokonało Warmię Olsztyn 34:31. W sobotę, w ostatniej kolejce szczypiorniści Zagłębia zmierzą się z rozbitym Jurandem. Należy spodziewać się, że miedziowi pewnie wygrają to spotkanie i pozostaną na 9. pozycji, która da im automatyczne utrzymanie.
Aby mieć prawo walki w barażach o pozostanie w Superlidze, nielbiści nie mogą przegrać meczu z Warmią Olsztyn. Ostatnie starcie ligowe odbędzie się w wągrowieckiej hali OSIR-u w 28 kwietnia (sobota) o godz. 18. Jeśli MKS wygra lub zremisuje z Warmią, to zmierzy się potem w spotkaniach barażowych z którymś z zespołów pierwszoligowych. W poprzednim sezonie Nielba wyszła z takiej rywalizacji obronną ręką dwukrotnie pokonując Gwardię Opole.
Jak wyznał Paweł Galus, do starcia z Warmią Olsztyn wągrowczanie będą przygotowywać się normalnie. - Nie będzie żadnych zmian, czy rewolucji w treningach. Będzie to niewątpliwie spotkanie "o wszystko", zarówno dla nas, jak i dla rywala. W naszych szeregach zabraknie oczywiście Aloszy Szyczkowa, który wciąż dochodzi do pełni formy po kontuzji. Pod wielkim znakiem zapytania stoi też występ Michała Tórza, który uległ kontuzji kolana podczas meczu z Zagłębiem Lubin. Zawodnik ten nie brał udziału w starciu z Jurandem - tłumaczył trener.
Paweł Galus: Z wyjątkiem nerwowego startu mecz ułożył się nam bardzo dobrze
Szczypiorniści Nielby Wągrowiec wciąż liczą się w walce o utrzymanie w Superlidze - takiego stwierdzenia można użyć po sobotnim spotkaniu 27. kolejki PGNIG Superligi. W przedostatnim już starciu grupy spadkowej, piłkarze ręczni wągrowieckiego MKS-u pewnie pokonali na wyjeździe Juranda Ciechanów 32:24 (14:7).
Źródło artykułu: