U stóp schodów do handballowego nieba
Po rozczarowaniu, jakim było odpadnięcie w 1/4 finału Ligi Mistrzów w sezonie 2011/12 z prezentującym podobny poziom RK Cimosem Koper, w Kielcach porządnie wzięto się do pracy nad poprawą wyniku na europejskich parkietach w sezonie kolejnym. Sprowadzone do stolicy województwa świętokrzyskiego światowe gwiazdy - Ivan Cupić, Manuel Strlek, Krzysztof Lijewski i Karol Bielecki zapewnić miały co najmniej ćwierćfinał najbardziej elitarnych rozgrywek na Starym Kontynencie. W tym pomóc miało korzystne losowanie fazy grupowej.
W odróżnieniu od sezonu wcześniejszego, gdy mistrzowie Polski występowali w przysłowiowej grupie śmierci, kielczanie ominęli cały szereg tuz europejskiego szczypiorniaka (THW Kiel, MKB Veszprém, Füchse Berlin itd.), trafiając do stosunkowo łatwej grupy z AG Kopenhagą, RK Gorenje Velenje, Chambery Savoie, St. Petersburgiem i Metalurgiem Skopje. Kolejne "ułatwienie" przyszło jeszcze przed samym startem rozgrywek - upadającego najgroźniejszego rywala z Kopenhagi zastąpił przeciętny wicemistrz Danii Bjerringbro-Silkeborg. Vive z miejsca stało się faworytem do wygrania grupy.
W pierwszych wypowiedziach zawodników i sztabu Vive nie brakowało słów kurtuazji, lecz z czasem, gdy nowi gracze zaczęli wpasowywać się w drużynę, przedsezonowe sparingi poczęły przynosić pierwsze efekty, a polsko-chorwacka maszyna z meczu na mecz wchodziła na wyższy poziom, w Kielcach zaczęto przebąkiwać o awansie do turnieju finałowego w Kolonii. - Chcemy zakwalifikować się do Final Four Ligi Mistrzów - jasno postawił w rozmowie z ehfcl.com Bertus Servaas.
Droga Vive Targów Kielce do Final Four okiem ehfTV --->>>
Słowom prezesa wtórował trener Bogdan Wenta: - Mamy nowych zawodników, więc jesteśmy oczywiście silniejsi niż w roku ubiegłym. Jesteśmy bardzo ambitni, lecz ambicja idzie dla nas w parze z szacunkiem dla innych zespołów grających w Lidze Mistrzów. Bez wątpienia jednak marzeniem moim i zespołu jest być częścią Final Four - dodał, a do ich słów dołączył się Artur Siódmiak: - To chyba pobożne życzenie nas wszystkich. Drużyna Wenty jest w stanie zdziałać naprawdę wiele, łącznie z awansem do Final Four - stwierdził.
Choć marzenie sztabu trenerskiego i prezesa Vive nie było wcale takie nierealne, to mało kto rzeczywiście przypuszczał, że stojący u stóp schodów do handballowego nieba kielczanie w swej wspinaczce zawędrują aż do światowej mekki szczypiorniaka w Kolonii. Zawędrują przetrzebieni po drodze kontuzjami, problemami zdrowotnymi, ale cały czas trzymający fason i wkraczający w progi europejskiej elity z fantastycznym wynikiem: trzynastu zwycięstw w czternastu meczach.
[nextpage]
Na początek demontaż Bjerringbro
Mistrzowie Polski na pierwszy ogień wzięli zastępującego wicemistrza Danii, . Spotkanie, zgodnie z przedmeczowymi oczekiwaniami, było jednostronnym widowiskiem, od pierwszych minut dowodzonym i kontrolowanym przez żółto-biało-niebieskich. Pięciobramkowa przewaga z pierwszej połowy powiększona została po zmianie stron do dziewięciu oczek, choć na pomeczowej konferencji trener nieznacznie narzekał: - Wygrana nie do końca odzwierciedla przebieg całego meczu. Mieliśmy momenty przestojów.
W samych superlatywach o kieleckim zespole wypowiadał się natomiast szkoleniowiec rywali, Carsten Albrektsen: - Uważam, że drużyna z Kielc jest jedną z najlepszych w Europie. Vive Targi europejski sezon rozpoczęły więc z przytupem, za co docenieni zostali czołowi gracze meczu z Duńczykami - Sławomir Szmal i Ivan Cupić trafili do siódemki kolejki Ligi Mistrzów, a bramka Zeljko Musy znalazła się w TOP5 trafień 1. rundy gier. Na uznanie zasłużył zwłaszcza chorwacki kwartet Cupić, Musa, Manuel Strlek i Denis Buntić, który wspólnie zdobył 21 z 35 bramek Vive.
Ivan Cupić Superstar
Wysoką dyspozycję z meczu z Bjerringbro (a także inauguracji krajowych rozgrywek) potwierdził w 2. kolejce LM , praktycznie w pojedynkę rozstrzygając losy rywalizacji z . Wicemistrz Rosji początkowo dzielnie dotrzymywał kroku kieleckiej drużyn, w 22. minucie przegrywając jedynie 8:10. Do przerwy było już jednak 17:10 dla Vive, a w ostatecznym rozrachunku skończyło się wysoką wygraną 31:21.
Cupiciowi należały się po meczu szczególne pochwały - tylko w pierwszej połowie Chorwat zdobył 11 bramek (z 17 całego zespołu!) i po dwóch rundach gier wysunął się na czoło klasyfikacji strzelców Ligi Mistrzów. Co ciekawe, tak świetna gra nie wystarczyła, by filigranowy skrzydłowy znalazł się w siódemce kolejki. Kolejne wyróżnienie dla jednego z kieleckich graczy miało jednak przyjść już po następnej serii spotkań.
"Dzidziuś" wyrównał rachunki z Gorenje
Mecz z mistrzem Słowenii RK Gorenje Velenje tytułowany był w Kielcach jako rewanż za porażki w bezpośrednich starciach w poprzednich edycjach europejskich pucharów. Przed Gorenje przestrzegał Uros Zorman: - To najmocniejsi rywale w naszej grupie. Grają szybko i z pomysłem. Musimy być przygotowani na wszystko - stwierdził Słoweniec, a Mateusz Jachlewski trafnie zauważył: - Jeśli chcemy spokojnie awansować, musimy cały czas gromadzić punkty i wygrywać ze wszystkimi.
Słoweńcy rzeczywiście postawili się w Kielcach, do przerwy przegrywając jedynie jedną bramką (12:13). Po zmianie trwał jednak koncert wyłącznie jednego zespołu, a główne nuty wygrywali dyrygujący obroną Piotr Grabarczyk, Sławomir Szmal i niezawodny Michał Jurecki. "Dzidziuś" do siatki rywali trafił aż osiem razy, w pełni zasłużenie zostając wybranym do siódemki 3. kolejki.
[nextpage]
Skrzydłowi odlecieli Chambery
Czwarta runda spotkań zaprowadziła kielecką ekipę aż do francuskiego Chambery, gdzie solidnie wzmocnieni przed sezonem wicemistrzowie Francji (przyszli m.in. bracia Guillaume i Bertrand Gille) próbowali pokonać własne demony i odnieść premierowe zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Już po spotkaniu trener Wenta przyznał: - Rozmawiałem o tym z zawodnikami, że ten brak punktów na koncie to nie jest "prawdziwa historia" o Chambery.
Przestrogi szkoleniowca podziałały na kielecką ekipę, która mecz zaczęła od mocnego uderzenia, prowadząc nawet 6:2. Co prawda Francuzi zdołali doprowadzić do stanu 13:13, ale od końca pierwszej połowy na parkiecie istniał już tylko jeden zespół. Vive wygrało 36:26, dwa punkty zawdzięczając kapitalnej postawie Sławomira Szmala oraz chorwackiego duetu skrzydłowych Manuel Strlek - Ivan Cupić. Tomasz Rosiński mówił po meczu: - Szczerze, trochę się obawialiśmy pojedynku w Chambery. Nie było czego. Vive potwierdziło klasę.
Metalurg - Vive vol. 1
Prawdziwą próbą siły dla kieleckiego zespołu miał być jednak dwumecz z niepokonanym wówczas Metalurgiem Skopje. Mistrzowie Macedonii do Ligi Mistrzów dostali się po trochu tylnymi drzwiami, wygrywając jeden z turniejów kwalifikacyjnych, w samych jednak rozgrywkach ekipa Lino Cervara grała jak z nut. Kontrastując to z lekkim spadkiem formy Vive, kielczanie jechali do Skopje trochę niepewni swego.
W przeciągu miesiąca od meczu z Chambery zespół obniżył loty. Przerwa reprezentacyjna wybiła zawodników z naturalnego klubowego rytmu, swoje zrobiła też aż siedmiobramkowa porażka z Orlen Wisłą Płock. W Skopje kielczanie zagrali jednak fantastyczne zawody - bramkę zamurował Sławomir Szmal (za co znalazł się w siódemce kolejki LM), osiem bramek zdobył Ivan Cupić, a Vive zwyciężyło 23:21. Po meczu trener Metalurga przyznał: Ekipa z Kielc zasłużyła na komplet punktów.
Piłka meczowa Jureckiego
Rozegrany tydzień później rewanż był dla mistrzów Polski szczególny. Z jednej strony mógł już zapewnić kieleckiej ekipie awans do fazy TOP16, z drugiej zaś w głównym stopniu przesądzał o losach pierwszego miejsca w grupie. Nic dziwnego, że o wsparcie kibiców już tydzień przed meczem apelował Bogdan Wenta, a Tomasz Rosiński zaznaczał: - To będzie najważniejszy mecz w sezonie.
Stawka spotkania dość porządnie odbiła się na drużynie z Kielc, która po 12. minutach przegrywała już 2:6. Vive mozolnie jednak odrabiało straty, a do remisu z każdą akcją przybliżał je Michał Jurecki. "Dzidziuś" ostatecznie rozstrzygnął o losach meczu, w ostatnich sekundach przejmując piłkę i wyprowadzając zabójczą kontrę. - To był najtrudniejszy dla nas mecz, bo rywal prowadził już 8:3. Potrafiliśmy jednak wyjść z tego obronną ręką i wygrać te zawody - mówił blisko pięć miesięcy później Bartłomiej Tomczak. Awans stał się faktem.
[nextpage]
Po raz siódmy...
Kończący zmagania w europejskich pucharach w 2012 roku mecz z Bjerringbro-Silkeborg miał być dla zespołu Bogdana Wenty miłym spacerkiem w stosunku do niedawnych bojów z Metalurgiem. Kielczanie do Danii jechali co prawda z drobnymi urazami (kontuzje leczyli Piotr Grabarczyk i Tomasz Rosiński, w bramce dostępny był tylko Sławomir Szmal), lecz nie przeszkodziło im to w odniesieniu gładkiego zwycięstwa.
Trener Duńczyków Carsten Albrektsen pewien przed meczem, że jego zespół pokona Vive, szybko musiał przełknąć gorzką pigułkę. Jeszcze przed przerwą kielczanie wygrywali 18:11, ostatecznie tryumfując 34:25 i deklasując rywala. Albrektsen po spotkaniu zdobył się na słowa: - Jestem rozczarowany, ale muszę być uczciwy i pogratulować drużynie z Kielc. W ekipie Vive doszło zaś do kolejnych wyróżnień - do siódemki kolejki trafił Manuel Strlek, a jedno z jego trafień znalazło się w TOP5 bramek. Obrona Szmala trafiła natomiast do TOP5 interwencji.
Po raz ósmy (z problemami)...
Siedem wygranych w siedmiu meczach - ze świetnymi nastrojami kończyli 2012 rok gracze Vive Targów. Wydawało się, że znakomitej atmosfery w klubie nie może popsuć dosłownie nic, aż przyszedł styczeń i... lista kontuzjowanych zawodników powiększyła się o trzech Chorwatów - Denisa Bunticia (złamał rękę w bójce), Ivana Cupicia (kontuzja barku) i Manuela Strleka (uraz śródręcza). Jak dodamy do tego nieobecnego od dłuższego czasu Rosińskiego, narzekającego na łękotkę Thorira Olafssona... trener Wenta musiał nie spać po nocach.
Tak przetrzebiona drużyna przystąpiła na początku lutego do starcia z St. Petersburgiem i jak początkowo się zdawało, gładko i bezproblemowo wygra pomimo problemów. Jeszcze w 40. minucie było 25:17 dla mistrzów Polski, lecz w niespełna kwadrans zrobiło się 27:27 i zespół Wenty w ostatnich minutach musiał wspiąć się na wyżyny by wygrać po raz ósmy. Po spotkaniu "Wentyl" grzmiał: - Spotkanie nie trwa 45 minut czy 50. Wydaje się, że dla niektórych zawodników mecz już wtedy się zakończył.
Po raz dziewiąty...
Pomni wydarzeń ze starcia z rosyjskim wicemistrzem, kielczanie przystąpili do ostatniego spotkania na własnym parkiecie w fazie grupowej. Do stolicy woj. świętokrzyskiego przyjechało Chambery Savoie, wówczas nie walczące już o nic poza jak najlepszym wynikiem. Dla Vive stawka była jednak zdecydowanie większa - wygrana oznaczała pewne 1. miejsce na zakończenie grupowych zmagań. Świadomość stawki spotkania miał Krzysztof Lijewski: - Wygrywając zapewniamy sobie pierwsze miejsce w grupie i każdy zdaje sobie z tego sprawę. To jest nasz cel.
Tak zmotywowany zespół spotkanie rozpoczął od stanu... 4:8, a następnie 6:12 dla rywala. Z czasem jednak kielczanie wrócili do gry, dogonili rywala, by ostatecznie wygrać 36:32. Świetny mecz Michała Jureckiego (8 bramek) nie umknął uwadze EHF TV, które po raz trzeci wybrało go do siódemki kolejki. Mający za sobą równie dobry występ Mateusz Jachlewski (także 8 trafień) mówił zaś: - Nie Jachlewski czy Jurecki zapisał się w historii naszej dyscypliny, tylko Vive. Liczy się tylko drużyna.
Dziesięć! Tak tworzy się historia!
Po dziewięciu kolejnych zwycięstwach, pewnym tryumfie w zmaganiach grupowych i dogodnym rozstawieniu podczas losowania par 1/8 finału, zawodnicy Vive Targów udali się na ostatni mecz fazy grupowej do słoweńskiego Velenje. "Misja Gorenje" miała na celu wyrównanie fenomenalnego rekordu BM Atletico Madryt w liczbie grupowych zwycięstw. Kielczanie tryumfując w Słowenii, przeszliby do historii wygrywając wszystkie dziesięć spotkań.
Początkowo spotkanie nie układało się po myśli mistrzów Polski, Słoweńcy dyktowali warunki i przeważali. W drugiej połowie kielczanie jednak przechylili szalę zwycięstwa na swą korzyść, głównie za sprawą bramek Michała Jureckiego (6 w drugiej połowie) i interwencji Venio Loserta. Dziesiąty tryumf Vive nie przeszedł bez echa w Europie: Polska burza w Velenje - pisał handballplanet.com, a oficjalna strona Ligi Mistrzów meczową relację zatytułowała: Vive potwierdza aspiracje do Final Four. Najpierw jednak kielczan czekać miał mecz w 1/8 finału.
[nextpage]
"Chcemy Pick albo Ademar"
Losowanie par 1/8 finału cieszyło się wśród kibiców piłki ręcznej w Polsce sporym zainteresowaniem. Mogący "przebierać" w rywalach kielczanie nie ukrywali z kim chcieliby grać. - Zdecydowanie chciałbym węgierski Pick Szeged - mówił Rastko Stojković, a jego wybór popierał Grzegorz Tkaczyk. Bartłomiej Tomczak uważał natomiast: - Gra hiszpańskiego zespołu (Reale Ademar) najbardziej by nam odpowiadała, czuję jednak, że trafimy na Celje Pivovarną Lasko - mówił.
Spośród trzech potencjalnych rywali - Pick Szeged, Reale Ademar León i Celje Pivovarna Lasko, los skojarzył mistrzów Polski z tymi pierwszymi. - Wynik losowania to dobra wiadomość dla Vive - stwierdził Bertus Servaas, a Sławomir Szmal dodał: - Moim zdaniem nie możemy narzekać na losowanie. Ich nastroje z pewnością popsuła dopiero porażka na Węgrzech w pierwszym meczu rywalizacji fazy TOP16.
Przechodząc do historii po raz drugi
Patrząc jednak na przebieg tamtego meczu i fakt, że na kilka minut przed końcem przewaga Węgrów wynosiła nie jedną, a cztery bramki, kielczanie i tak mogli mówić o sporym szczęściu. Co więcej, sam trener Wenta powiedział po meczu: - Jestem zadowolony z jednobramkowej porażki. Opiekun Vive miał bowiem świadomość, że w rewanżowym spotkaniu jego drużyna niesiona dopingiem kibiców zdoła odmienić losy dwumeczu. Nie przeliczył się.
Vive mecz zaczęło dość mozolnie, ale z każdą kolejną minutą wkraczało na wyższy poziom. Nieomylny na prawym skrzydle był Thorir Olafsson (za co trafił do siódemki kolejki), obronę rywala niczym czołg taranował Michał Jurecki i ostatecznie kielczanie wygrali 32:27 po raz pierwszy w historii przechodząc do ćwierćfinału najbardziej elitarnych rozgrywek w Europie. Rozentuzjazmowany Jurecki mówił po meczu: - Chcemy dużo więcej niż ćwierćfinał!
[nextpage]Metalurg - Vive vol. 2
Nim emocje i euforia związana z awansem do najlepszej ósemki Ligi Mistrzów opadły, kibice na nowo zaczęli emocjonować się losowaniem par ćwierćfinałowych. Vive, ponownie rozstawione, trafić mogło na THW Kiel, SG Flensburg-Handewitt i Metalurg Skopje. Wybór każdego w kieleckim klubie był jasny: - Z Metalurgiem będzie szansa powalczyć o Final Four.
Do mistrzów Polski po raz kolejny w tegorocznych rozgrywkach uśmiechnęło się szczęście i, tak jak sobie zażyczyli, trafili na dobrze znanego rywala ze stolicy Macedonii. Radości po obu stronach nie było miary, choć większości kibiców w pamięci szczególnie zapadło zdjęcie tryumfujących oficjeli Metalurga. W Kielcach był większy spokój. - Czeka nas walka, walka i jeszcze raz walka - mówił Rastko Stojković, a Ivan Cupić dodał, że dwa mecze grupowe należy puścić w niepamięć. - Teraz czekają nas całkiem inne mecze, dużo trudniejsze - stwierdził.
Kielczanie do Skopje udali się więc po powtórkę wyniku grupowego lub choć nieznaczną porażkę. Metalurg nie okazał się jednak wcale taki groźny, a mistrzowie mający sprawdzony sposób na Macedończyków, tryumfowali 27:25. Vive w Skopje zagrało zawody kapitalne, a zwyżkującą formę zespołu widać było już od czasu tryumfu w Pucharze Polski. Przed rewanżem w Polsce kielczanie mieli więc dwie bramki zaliczki.
Tak się tworzy historia - po raz trzeci
Rozegrany tydzień później mecz w stolicy woj. świętokrzyskiego przeszedł do historii jako bodaj najlepszy występ polskiego klubu w europejskich pucharach. Vive rozbiło, upokorzyło, rozgromiło Metalurg, dominując nad bezradnym rywalem od pierwszych minut. Macedończycy przy ogłuszającym dopingu gubili piłki, a napędzana kilkoma tysiącami gardeł kielecka machina zdobywała bramkę za bramką. Wynik 26:15 i tak nie był najwyższym wymiarem kary.
Vive w rewanżowym starciu zagrało fenomenalnie. Występujący już w pełnym składzie kielczanie (wrócili wszyscy kontuzjowani gracze, ba, wrócili w wielkim stylu) jako pierwsza w historii polska drużyna awansowali do turnieju finałowego Ligi Mistrzów. Znowu świetnie grał Ivan Cupić (kolejne wyróżnienie do siódemki kolejki), a aż trzy bramki Vive znalazły się w zestawieniu TOP5. Trener Metalurga powiedział po meczu: - Vive było lepsze i zasłużyło na awans. Jestem pewien, że poradzi sobie w Kolonii.
[nextpage]Przed Final Four
Na kilka dni przed największym świętem klubowej piłki ręcznej, zawodnicy Vive Targów tryskają humorami. Po tryumfie w krajowych rozgrywkach ekipa trenera Wenty przez ponad tydzień zbierać będzie siły, by do Kolonii zawitać w jak najwyższej formie. Niezależnie jednak od wyniku tam osiągniętego - ten sezon jest ich ogromnym sukcesem i zespół na arenie międzynarodowej zyskał spore uznanie.
Sami zawodnicy zgodnie zaś przyznają: "Udział w Final Four to dla nas nagroda za postawę w tym sezonie", a wśród powtarzanych w różnych mediach wypowiedziach pojawia się też: "Nic nie musimy, ale wszystko możemy". Kielczanie do Kolonii nie jadą z wielkimi aspiracjami, ale w półfinałowym meczu z FC Barceloną Intersport zawalczą o niespodziankę. - Nie będziemy Kopciuszkiem, a czarnym koniem - mówi natomiast Krzysztof Lijewski.
Portal SportweFakty.pl zaprasza na obszerne relacje z turnieju finałowego Final Four Ligi Mistrzów w Kolonii. Wypowiedzi, rozmowy, wywiady, zdjęcia, meczowe statystyki, relacje na żywo ze spotkań oraz kolejnych dni turnieju - to wszystko na łamach SportoweFakty.pl! Śledź historyczny występ Vive Targów Kielce razem z nami!