Ocaleni mimo wielu perturbacji - podsumowanie sezonu w wykonaniu ASPR-u Zawadzkie

W minionych rozgrywkach zespół z Zawadzkiego musiał stawić czoła wielu różnym problemom. Bardzo poważnie zajrzało mu w oczy widmo spadku, którego udało się jednak uniknąć dzięki zwycięskim barażom.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński

Nadzieja na lepsze jutro

Już w sezonie 2011/2012 sytuacja finansowa ASPR-u Zawadzkie nie wyglądała zbyt różowo. Zespołowi udało się jednak pozostać w lidze i przed rozpoczęciem rozgrywek 2012/2013 postawiony został wyższy cel. - Podstawowym założeniem przed sezonem było zajęcie 6. lokaty w tabeli - mówi skrzydłowy Łukasz Płonka.

W jego realizacji miało pomóc przede wszystkim ściągnięcie Michała Piecha oraz Łukasza Gradowskiego, dwóch zawodników reprezentujących przez długi czas barwy lokalnego rywala - Gwardii Opole. Do drużyny dołączyli również nowi bramkarze. Z Viretu CMC Zawiercie przyszedł Jakub Kruk, natomiast z MTS-u Chrzanów Maciej Białecki. Ponadto przygodę z piłką ręczną wznowił Daniel Janik. Ostatnim z graczy zakontraktowanych przed sezonem był prawoskrzydłowy Łukasz Włoka, pozyskany z II-ligowego Zagłębia Sosnowiec.

Wszystkie te nabytki miały zrekompensować straty personalne, jakie ASPR poniósł w międzysezonowej przerwie. Ekipę opuściło wówczas kilka wyróżniających się postaci: najlepszy strzelec Andrzej Kryński  (Siódemka Miedź Legnica), golkiper Tomasz Wasilewicz (ŚKPR Świdnica) oraz Mateusz Krzyżanowski (Gwardia Opole). Poza nimi na podobny krok zdecydowali się Kacper Łuczyński, Robert Tatz i Mateusz Stupiński, którzy nie odgrywali jednak w zespole pierwszoplanowych roli.

Szybka weryfikacja oczekiwań, rezygnacja Bykowskiego

Początkowa faza sezonu była momentem, kiedy ekipa z Zawadzkiego grała najbardziej efektywnie. Zdobycie 6 punktów w 7 pierwszych meczach nie jest co prawda nadzwyczajnym osiągnięcie, ale jak się później okazało, owe 6 "oczek" stanowiło 40 procent całego dorobku zawadczan na przestrzeni rozgrywek. We wspomnianym okresie ani razu nie przegrali na własnym boisku, pokonując 38:34 SPR Tarnów, 35:34 Ostrovię Ostrów Wlielkopolski oraz remisując 31:31 z Viretem CMC Zawiercie. Po spotkaniu z tym ostatnim rywalem z funkcji szkoleniowca nieoczekiwanie zrezygnował Janusz Bykowski. Jego następcą został Mirosław Sanecki.

Do końca pierwszej rundy wyniki ASPR-u dzieliły się na dwie kategorie: bardzo wysokie porażki z ówczesną czołówką tabeli (20:33 ze Śląskiem Wrocław czy 24:35 z Nielba Wągrowiec) i zdobycze punktowe. Największą niespodzianką była ich wygrana 40:32 na trudnym terenie w Końskiem.

Pierwszą rundę zawadczanie z dorobkiem 9 punktów zakończyli na 11. miejscu w tabeli.
Mirosław Sanecki skutecznie zakończył misję polegającą na wywalczeniu utrzymania w I lidze Mirosław Sanecki skutecznie zakończył misję polegającą na wywalczeniu utrzymania w I lidze
Nieustająca lawina problemów, utrzymanie mocno zagrożone

Do drugiej rundy ASPR przystąpiła w mocno odmienionym składzie niż ten z początku sezonu. Na zakończenie kariery zdecydował się Grzegorz Giebel, a na odejście kwintet Mariusz Kalisz, Maciej Białecki, Daniel Janik, Daniel Godzik i Kamil Piecuch. Ponadto kontuzja nie pozwalała na regularną grę Michałowi Morzykowi.

Do zespołu dołączył natomiast duet Krzysztof Juros - Marcel Ungier (wcześniej OSiR Komprachcice) oraz tercet z Piotrkowa Trybunalskiego: Marcin Kozłowski - Adam Studziński - Damian Wawrzynowski. Z usług tego ostatniego zrezygnowano już po jednym występie. - Ciągła rotacja w składzie była naszą bolączką. W trakcie sezonu z klubu odeszło wielu zawodników. Ktoś musiał więc ich zastępować, dlatego też zgranie między nami nie było do końca takie, jakiego wszyscy oczekiwali - wyjaśnia Łukasz Włoka.

Rundę rewanżową zawadczanie rozpoczęli bardzo źle, od porażki 30:32 na własnym parkiecie z outsiderem AZS-em AWF-em Biała Podlaska. W kolejnych pięciu pojedynków, z dwóch udało im się jednak wyjść obronną ręką. Zwyciężyli 32:30 w Tarnowie oraz po dramatycznym meczu pokonali u siebie AZS UŁ PŁ Łódź 28:27. Wydawało się wówczas, że bezpośrednie utrzymanie mają w zasięgu ręki. Od tego momentu zanotowali jednak katastrofalną passę pięciu porażek z rzędu, a styl w jakim byli ogrywani, martwił wszystkich sympatyków ASPR-u. Na tak złe wyniki niemały wpływ miała coraz gorsza frekwencja na treningach. - Czasami zdarzało się że na trening przychodziło 6-7 osób. Taktykę ćwiczyliśmy na tyczkach, a w bramce stawał jakiś zawodnik z pola, bo nie było ani jednego golkipera. Takie sytuacje naprawdę potrafią zdemotywować zawodnika - relacjonuje Łukasz Płonka. Mimo tylu niepowodzeń, w 25. kolejce gracze z Zawadzkiego rozbili 33:24 ŚKPR Świdnicę i przed ostatnią kolejką mieli punkt przewagi nad zajmującym miejsce barażowe zespołem z Łodzi.

W kończącej sezon serii spotkań ASPR przegrała jednak z Olimpią Piekary Śląskie 31:37, natomiast łodzianie niespodziewanie ograli we Wrocławiu Śląsk, skazując podopiecznych Mirosława Saneckiego na grę w barażach.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×