Mirosław Sanecki: Tym, którzy walczyli o utrzymanie należą się słowa uznania

ASPR Zawadzkie utrzymał się na pierwszoligowych parkietach, wygrywając dwumecz barażowy z Olimpem Grodków. Postawę swoich podopiecznych komplementuje trener ASPR, Mirosław Sanecki.

Maciej Wojs
Maciej Wojs
O tym jak ciężko było zawodnikom ASPR-u przygotowywać się do decydujących gier sezonu podkreślają słowa Saneckiego: - Ponad dwa miesiące trenowaliśmy tylko raz w tygodniu ze względu na brak środków finansowych. Myślę, że w związku z tym należy się pochwała wszystkim zawodnikom, którzy walczyli o utrzymanie - stwierdza.

Pomimo tak dużych problemów oraz faktu, że w decydujących meczach trener nie mógł skorzystać ze wszystkich graczy (większości skończyły się kontrakty i grali na własną odpowiedzialność), ASPR pierwszy barażowy mecz wygrał aż 27:18. W drugim już tak łatwo nie było.

- Grodków odrobił zadanie i przygotował się do gry przeciw obronie 3-2-1. W 20. minucie przegrywaliśmy 4:11, jednak po zmianie systemu defensywy po kolejnych dziesięciu minutach było już 12:12. Na początku drugiej połowy zdobyliśmy jeszcze dwie bramki i praktycznie już do końca panowaliśmy nad wynikiem - wspomina Sanecki.
Dla doświadczonego trenera nie była to pierwsza próba utrzymania zespołu na ligowych parkietach. - W ciągu dziewięciu ostatnich lat była to dla mnie czwarta taka misja ratowania pierwszoligowego zespołu. Czwarta i czwarta skuteczna. Najpierw Miedź Legnica, z którą wywalczyliśmy o awans do Ekstraklasy, a potem Żagiew Dzierżonów, następnie Gwardia Opole i teraz ASPR - wylicza.

Sanecki przyznaje, że spośród tych czterech prób, ta w Zawadzkiem była zdecydowanie najtrudniejsza. - Nie tylko ze względu na sytuację finansową, ale też fakt, że graliśmy dodatkowo bez obrotowego, bo nasz jedyny kołowy Michał Morzyk wypadł ze względu na kontuzję - dodaje. To, czy zostanie w klubie z województwa opolskiego, okaże się już wkrótce.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×