W ostatnich minutach spotkania 7. kolejki PGNiG Superligi zaczęło nawet pachnieć remisem. Na 60 sekund przed zakończeniem meczu, rzut Anny Maślanki pozwolił zbliżyć się na jeden punkt. Ostatnie słowo należało jednak do rywalek.
- Remis były realny, gdyby nie zbyt dużo błędów w ataku w pierwszej połowie, niedokładnych podań, trafiających np. w nogi koleżanki. Nie wiem czym było to spowodowane, może tremą? - zastanawiała się trenerka sądeckiego zespołu.
Mimo porażki na pochwały zasługuje większość szczypiornistek z Nowego Sącza. Wyjątkiem jest jedynie rozgrywająca Karolina Płachta, która zdecydowanie miała słabszy dzień. Dwukrotnie trafiała do siatki, ale jeszcze więcej razy pudłowała.
- "Pycia" zazwyczaj jest motorem drużyny i nie wiem co było powodem jej niedyspozycji. Na szczęście odnalazła się na parkiecie Karolina Olszowa i za wyjątkiem drobnych błędów, rozegrała dobre spotkanie. W końcu mamy na ławce kilka zawodniczek, które mogą godnie zastąpić koleżanki, które mają gorsze chwile - powiedziała Lucyna Zygmunt.
Piłkarki Olimpii-Beskidu udowodniły kibicom, ale też sobie, że wysoko przegrany poprzedni mecz ze Startem Elbląg, był jedynie wypadkiem przy pracy. Wtedy zabrakło też słynnego już sądeckiego charakteru. Tym razem było już po staremu.
- Cieszę się, że dziewczyny włożyły serce w ten mecz. Ponownie przekonały się, że z każdym przeciwnikiem można podjąć walkę, a przy odrobinie szczęścia pokusić się o zwycięstwo. To pozwoli podejść do kolejnych meczów z jeszcze większą wiarą. Jestem zadowolona z ich postawy na boisku, trochę mniej z wyniku - zakończyła trenerka Olimpii.
Olimpia Beskid ma 4 swietne bramkarki, ktore w dodatku w tym czasie nie graly, Czytaj całość