Przedmeczowe przypuszczenia miały odzwierciedlenie w rzeczywistości. Małopolanki chciały przede wszystkim stracić jak najmniej sił przed sobotnim starciem z KPR-em Jelenia Góra. Kadra Olimpii-Beskidu jest zbyt mała, by myśleć o walce na dwóch frontach. Ekipa z Nowego Sącza nie grała na sto procent swoich możliwości, a do tego trafiła na dobrze dysponowane rywalki. - Dobrze zaczęłyśmy ten mecz, bardziej skoncentrowane. Prowadziłyśmy i łatwo dochodziłyśmy do pozycji rzutowych. Myślę, że obie drużyny zostawiły na parkiecie dużo zdrowia, bo pokazały sporo szybkich akcji. Nie był to mecz tak prosty i przyjemny, jak wskazuje to wynik - stwierdziła trenerka Bożena Karkut.
Motorem napędowym akcji ofensywnych była Karolina Semeniuk-Olchawa, autorka 8 trafień, a bardzo dobre wejście z ławki zaliczyła Natalia Tsvirko, zastępująca między słupkami Monikę Maliczkiewicz. - Od lat mamy wyrównany poziom i w zależności od aktualnej formy, dana zawodniczka staje w bramce. Monika dobrze broniła w poprzednim meczu ligowym, a tym razem Natalia - dodała.
Zagłębie drugi raz w tym miesiącu zmierzyło się z Olimpią. 11 stycznia ekipa z Lubina wygrała 27:22, ale wtedy ich rywalki sprawiły więcej kłopotów, niż w tym przypadku. - U nas mecz był bardziej wyrównany, ale to też wina naszych rozgrywających, które słabo zagrały. Tym razem było inaczej. Myślę też, że gdyby wynik był bardziej korzystny dla sądeczanek, to może bardziej by chciały. I tak przez 80 procent meczu grał podstawowy skład, więc za dużo sił nie oszczędziły - zauważyła Bożena Karkut.