Początek spotkania należał do gospodarzy, którzy szybko i pewnie wyszli na prowadzenie 4:1. Dobre wejście w mecz nikogo nie dziwiło, zabrzanie od pewnego czasu prezentują wysoką, ale przede wszystkim stabilną formę. Trzy bramki z rzędu zdobyte przez, dotąd pozostającego przeważnie w cieniu kolegów, Krzysztof Łyżwy sprawiły, że na zabrzańskim parkiecie zagościły oczekiwane emocje. Walka przez pewien czas toczyła się bramka za bramkę. Po raz kolejny swoją dużą wartość udowodnił niezawodny Michał Kubisztal, który w całym spotkaniu zdobył aż 11 bramek. Pomimo wielkiego zaangażowania z obu stron wydawało się, że o krok lepsi są jednak zabrzanie, którym udało się znów zbudować trzypunktową przewagę, co w tym pojedynku było wysokim prowadzeniem. Puławianie odrobili stratę, ostatecznie jednak nie dali rady zejść do szatni przy korzystnym dla nich wyniku. Górnik prowadził po trzydziestu minutach 19:17.
[ad=rectangle]
Druga połowa potoczyła się bardziej nieoczekiwanie. Po meczach z Vive Targami Kielce trener Azotów wspominał, że jedną z przyczyn wysokich porażek była krótka ławka puławian. Mogło się wydawać, że puławianie, którzy nie mieli wielu szans do dużych rotacji w składzie będą opadać z sił, okazało się jednak inaczej. Na początku przypomniał o sobie Przemysław Krajewski, doskonałą drugą połowę zaliczył również Rafał Przybylski, który od pewnego momentu sezonu stał się wręcz niezastąpionym ogniwem Azotów. Wiele dała także zmiana w bramce, doświadczony Maciej Stęczniewski wybronił kilka ważnych akcji. W efekcie w 36. minucie Azoty prowadziły 22:20. Goście wyraźnie złapali wiatr w żagle i aż do 54. minuty to oni byli bliżsi zwycięstwa. W szeregach przyjezdnych niemal nie mylił się Przybylski. Dwa z rzędy trafienia Kubisztala doprowadziły do remisu po 32.
Na cztery minuty przed końcem sytuacja była już bardzo nerwowa. W powietrzu wisiała dogrywka. Zabrzanom dopisało szczęście, trafienie Roberta Orzechowskiego rozstrzygnęło losy spotkania. Mimo sporej ilości czasu przyjezdni nie wytrzymali presji i nie odrobili straty. Nerwy udzieliły się jednak obu stronom. Na cztery sekundy przed końcem czerwony kartonik obejrzał Mariusz Jurasik. Kocioł emocjonalny wybuchnął na sam koniec, kiedy to nastąpiło zamieszanie ze wznowieniem gry i uruchomieniem zegara. Sędziowie rozstrzygnęli nieporozumienie, a Górnik wygrał 34:33.
Górnik Zabrze - Azoty Puławy 34:33 (19:17)
Górnik Zabrze: Kicki, Kornecki, Suchowicz - Orzechowski 3, Niedośpiał, Nat 1, Stodtko 1, Kuchczyński 4, Kubisztal 11, Jurasik 6, Bushkov 1, Tomczak 5, Twardo, Kandora 2.
Kary: 6 min
Karne: 5/6
Azoty Puławy: Bogdanov, Rasimas, Stęczniewski - Ćwikliński 1, Jankowski 1, Łyżwa 6, Kus, Skrabania 3, Tarabochia 4, Babicz, Szyba 3, Przybylski 7, Grzelak, Krajewski 5, Sobol 3.
Kary: 14 min
Karne: 3/3
Kary: Górnik 6 min (Kubisztal, Tomczak x 2), dyskwalifikacja Jurasik; Azoty 14 min (Ćwikliński, Jankowski, Łyżwa, Kus, Grzelak, Sobol, Krajewski)
Sędziowie: Bartosz Leszczyński i Marcin Piechota (Płock)
Widzów: 800.