Kielczanie już po sześciu kolejkach zapewnili sobie awans do pucharowej fazy Ligi Mistrzów, jednak nadal walczą o zwycięstwo w grupie. W pojedynku z Kadetten Schaffhausen, drużyną która przed spotkaniem okupowała przedostanie miejsce, byli więc zdecydowanymi faworytami.
[ad=rectangle]
Spotkanie już od pierwszych minut było rozgrywane w bardzo szybkim tempie. Na początku kielczanie skuteczniej radzili sobie w obronie, umiejętnie przechwytując piłki i wykorzystując kontrataki. Taki stan rzeczy nie trwał jednak długo, a Szwajcarzy szybko doprowadzili do remisu i starali się grać systemem "bramka za bramkę".
- Pierwsza połowa była w naszym wykonaniu dobra i był to dobry prognostyk na drugą. Niestety w drugą połowę spotkania weszliśmy nieudanie. Nasze błędy z przodu powodowały szybkie ataki Kielc - powiedział Polak reprezentujący barwy Kadetten, Leszek Starczan.
Druga połowa faktycznie należała już do gospodarzy. Kielczanie na początku drugiej partii nie radzili sobie jednak najlepiej, ale szybko pomocną dłoń wyciągnęli do nich... goście. Szwajcarzy postanowili wycofać bramkarza i grać w siedmiu w polu. Ten manewr jednak nie przyniósł oczekiwanych przez nich skutków. Dwie łatwe bramki zdobyli żółto-biało-niebiescy, dzięki czemu powiększyli swoją przewagę. Od tego momentu kielczanie kontrolowali wynik, a ostatecznie wygrali różnicą dziewięciu trafień.
- Gdybyśmy na koniec przegrali pięcioma, sześcioma bramkami to można byłoby to zaakceptować, ale dziewięć trafień to jednak za dużo. Do 40-45 minuty to wszystko wyglądało lepiej, natomiast końcówka w naszym wykonaniu nie była najlepsza - podsumował Starczan.