Dramatyczna sytuacja wicemistrzyń Polski. Długo budowana drużyna się rozpadnie?

Sytuacja sekcji piłki ręcznej kobiet AZS AWFiS Gdańsk przedstawia się dramatycznie. Aktualne wicemistrzynie Polski nie dostają od dwóch miesięcy stypendium, na domiar złego odszedł sponsor strategiczny, firma Dablex.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Konferencja prasowa rozpoczęła się od przedstawienia sytuacji formalno-prawnej przez prezesa klubu AZS AWFiS Gdańsk, Tomasza Tomiaka. - Sytuacja formalno-prawna sportu w Polsce do tej pory nie jest w jednoznaczny sposób uregulowana i to powoduje wiele trudności w organizacji życia sportowego. Ta sytuacja dotyczy zarówno sportu ogólnie, jak i uczelni. Sport akademicki na naszej uczelni oparty jest na współpracy pomiędzy AZS-em a AWF-em i układa się ona dobrze, gdyż AWF jest sponsorem we wszystkich dyscyplinach. Jeżeli mielibyśmy określić kwotę, to jest ona rzędu miliona Euro rocznie. Współpraca nie zmieniła się po objęciu stanowiska przez nowego rektora, są szanse, żeby była ona jeszcze głębsza i jeszcze pozytywniejsza - powiedział Tomiak.

Następnie omówiono sytuację drużyny piłki ręcznej kobiet. - Wygląda ona dramatycznie, gdyż główny sponsor drużyny oficjalnie wycofał się z pomocy finansowej, a sport akademicki wiąże się z tym, że nigdy nie ma w nim wielkich pieniędzy, które by pozwalały, aby w ramach sportu akademicki finansować sport zespołowy na takim poziomie, na jakim zaczęły grać dziewczyny i chwała im a to. Finansowanie tej drużyny spowodowało, że sekcja popadła w długi, które przejawiają się w tym, że dziewczyny nie otrzymują pensji wynikającej z kontraktów - rozpoczął Tomiak.

Na tą chwilę nie ma żadnego rozwiązania, aby drużyna przetrwała! - Szukałem takiego rozwiązania u fachowców, ludzi zarządzających piłką ręczną, u trenera Cieplińskiego, który prowadził sekcję od kilku lat i niestety takiego rozwiązania nie usłyszałem. Trener Ciepliński powiedział, żeby zwiększyć budżet sekcji. Nie jestem temu przeciwny, jednak nie chcę wydawać więcej, niż nas na to stać. Stypendia dziewczyn i inne wydatki pokrywane były z pieniędzy sponsora. W momencie, gdy wycofuje się sponsor nas nie stać na finansowanie w takich kwotach tak wysoko postawionej drużyny. Usiłujemy znaleźć kogoś, kto pozwoli utrzymać tą drużynę z całości bo wydaje mi się, że system szkolenia, który został stworzony w Gdańsku to wartość, którą powinniśmy ochronić. Niestety AZS-u na to nie stać, stąd chciałbym wystosować apel do osób, które byłyby zainteresowane utrzymaniem drużyny na takim poziomie o pomoc - powiedział bezradnie Tomiak.

Sytuacja gdańskiego klubu jest dramatyczna. - Zalegamy z wypłatą pensji na 2 miesiące, okazało się że są zaległości z poprzedniego sezonu i to wpływa na stan budżetu AZS-u. Przyczyna jest jedna - złe zarządzanie sekcją. Przyglądam się jej dokładnie i według mnie była ona źle zarządzana od 2 lat. Docierały do nas sygnały, że będzie źle, ale jest tragicznie. Po wycofaniu się sponsora sytuacja nabrzmiała na tyle, że musimy położyć tamę na kolejne, piętrzące się wydatki. Bez pomocy możnego sponsora sobie z tym nie poradzimy - dodał Tomiak, który przyznał. - Konferencja powinna odbyć się na jesień zeszłego roku, bo teraz jest już bardzo późno. Z ramienia zarządu klubu podejmowaliśmy różne kroki, aby przeciwdziałać sytuacji. Niestety naszymi sponsorami poza uczelnią są głównie instytucje miejskie i marszałka, jednak przez sytuację formalno-prawną ich pomoc jest mocno ograniczona i niewystarczająca, jeśli chodzi o nasze oczekiwania. Współpraca z miastem układa się jednak z roku na rok coraz lepiej, a z uczelnią bardzo dobrze - dodał prezes AZS-u.

W środowisku gdańskim mówiło się, że przyczyną dramatycznej sytuacji klubu jest wycofanie się głównego sponsora, firmy Dablex - Jest to tylko kropla, która przelała szalę goryczy. Przyczyną jest złe zarządzanie przez ostatnie lata i nadmierne wydatki, na które AZS-u nie było stać. Nie mam pretensji do sponsora, bo to jest jego decyzja i dawał on swoje prywatne pieniądze. Chwała mu za to, że finansował sport. Poszukujemy teraz rozwiązania, aby można było utrzymać drużynę - wyjaśnił Tomasz Tomiak.

Wygląda więc na to, że kontrakty podpisane latem z zawodniczkami były podpisane bez pokrycia! - Były one podpisane przez poprzedni zarząd, nie miałem na to żadnego wpływu - tłumaczy się Tomiak, który wypowiedział się też o umowie z Dablexem. - Została ona podpisana jednostronnie przez firmę Dablex 1 września. Był to jednak nieszczęśliwy moment, gdzie odbywały się wybory i zmiana władz na uczelni. Stary zarząd nie podpisał tej umowy, a nowy spotkał się z potężnymi kłopotami na początku działalności. Odszedł dyrektor, opuściła nas księgowa i musieliśmy zająć się sprawą bieżącej działalności. Dyrektora powołaliśmy 15 października i pierwszą sprawą, która się zajął była umowa z Dablexem - dodał prezes.

Dlaczego więc umowa z Dablexem nie przetrwała i co było powodem zerwania umowy? - Nie jesteśmy właścicielami obiektu, jest nim uczelnia. W tym okresie była ewidencja miejsc reklamowych i nie można było podpisać umowy zwłaszcza, że Dablex dostał bardzo dużo miejsc reklamowych. Chodziło o baner przy ulicy Grunwaldzkiej. Pojechałem z trenerem Cieplińskim do Dablexu, aby załatwić tą sprawę i tak się nieszczęśliwie złożyło, że w tym samym dniu - 22 października, Dablex wypowiedział nam umowę. Wysłałem pismo do Dablexu z przeprosinami za opóźnienie i zaproponowaliśmy spotkanie 31 października. Odbyło się ono, a po nim uzgodnienia były następujące - w najbliższym czasie miałem przedstawić swoją wersję umowy. Nie mogliśmy całej sali poświęcić Dablexowi, nie można było też się zgodzić na wywieszenie reklam podczas innych imprez, gdyż na przykład Trefl życzył sobie czystą salę. Tłumaczyłem to panom Manowieckiemu i Dargaczowi. Czekałem na naniesienie poprawek i żądania sponsora, jednak się nie doczekałem, gdyż w umowie wysłanej przez Dablex napisano, że zrywają umowę i nie widzą szans na powrót do sponsoringu zespołu piłkarek ręcznych AZS AWFiS - wyjaśnił Tomasz Tomiak.

Jakie jest na tą chwilę zadłużenie wobec piłkarek ręcznych? - Zaległości sekcji piłki ręcznej kobiet są rzędu 200 tysięcy zł. Wina nie leży po stronie sponsora, a po stronie złej koncepcji zarządzania i to jest problemem - powiedział dyrektor klubu, Rafał Zakrzewski. - Zaległości wobec 11 zawodniczek, które złożyły podania o rozwiązanie kontraktu, to poniżej 80 tysięcy zł. Są to po dwa stypendia, a także premie za play-offy, za wicemistrzostwo Polski, wygrane mecze i remisy - powiedziała obecna na konferencji prasowej bramkarka reprezentacji Polski grająca w Gdańsku, Małgorzata Sadowska.

- Ten dług narastał. Próbowaliśmy ograniczać wydatki. Kwota 200 tysięcy pozwala zabezpieczyć sytuację na dzisiaj, jednak nie pozwala jej uzdrowić generalnie - dodał dyrektor Zakrzewski.

Frekwencja na meczach piłki ręcznej zarówno kobiet, jak i mężczyzn jest najniższa, lub jedna z najniższych w Polsce mimo, że gra przede wszystkim zawodniczek jest bardzo dobra. Brakuje jednak promocji dyscypliny. - Próbujemy znaleźć rozwiązanie tego problemu i stworzyć ścieżki promocji. Odkąd objąłem funkcję spadają na mnie jednak kolejne informacje i są to informacje złe. O tym, że dziewczyny mają zaległości jeszcze z 2007 roku dowiedziałem się z ich pism o wezwanie do zapłaty. Wiedziałem, że jest źle w AZS-ie, ale nie zdawałem sobie sprawy, że zaległości sięgają aż tak daleko wstecz. Nasze działania skoncentrowały się na zabezpieczeniu działalności bieżącej i nie mieliśmy szansy na naprawę. Jest to temat na przyszłość, który się oddala, gdyż dostajemy kłody pod nogi - wyjaśnił prezes Tomiak.

Pomysł na poprawę sytuacji w tym momencie jest prosty, jednak jego założenia są kompletnie niesprawiedliwe względem zawodniczek grających na tak wysokim poziomie - Chcemy renegocjować kontrakty. Mamy zaległości, które trzeba będzie prędzej, czy później spłacać i rozumiem, że nie każda z zawodniczek pójdzie na współpracę. Chcemy utrzymać zespół w Ekstraklasie. Juniorki grają o Mistrzostwo Polski, drużyna seniorek to wicemistrzynie. To wartość, którą budowano kilka lat i szkoda byłoby to stracić. Klubu jednak nie stać na takie potężne wydatki - poinformował prezes.

Kwoty, które podał prezes Tomiak wprawiły jednak ponad 20 dziennikarzy zgromadzonych na konferencji w śmiech. - Na teraz stać nas na maksymalnie 1000 zł brutto - powiedział Tomiak. Sytuację rozjaśniła też Małgorzata Sadowska. - Ta kwota nie dotyczy zawodniczek pierwszego roku, które zostały odsunięte od stypendium, a tych zawodniczek jest kilka - powiedziała bramkarka AZS AWFiS. Przypomnijmy, że zawodniczki pierwszego roku, to między innymi czołowe zawodniczki ligi, które ocierają się o grę w reprezentacji Polski - Patrycja Kulwińska, Karolina Szwed i Aleksandra Mielczewska. Stypendium nie dotyczy też Jewgienii Knoroz, Doroty Kowalewskiej i Wioletty Serwy, które nie studiują na AWF-ie. - Pojawiło się światełko w tunelu, aby uczelnia mogła te zawodniczki wspierać finansowo, jednak nie jest to sprawa prosta - powiedział Tomiak.

Pojawiło się więc pytanie: Czy zawodniczki pojadą na najbliższy mecz do Słupska? - Pojedziemy na najbliższy mecz, choćby Szybką Koleją Miejską. Bilety kolejowe nie są tak drogie i na to nas stać. Na pewno zagramy dwa mecze, gdyż 17 grudnia mija termin na spłatę zaległości. Zagramy więc w Słupsku i z Ruchem u siebie. Jeżeli nie zwrócą nam naszych zaległości, to będziemy musiały odejść. Jest chęć żebyśmy grały, jednak 1000 zł to mało. Mamy przecież chęci walczyć z najlepszymi - powiedziała Sadowska, która dodała. - Pytanie jest takie, czy w przypadku spłaty długów podobna sytuacja nie wróci za miesiąc, lub dwa. Co z tego, że ktoś pokryje długi, jeśli nie mamy perspektyw na następne miesiące? Mamy żyć z miesiąca na miesiąc w niepewności, czy iść do w miarę stabilnego klubu, który proponuje większe pieniądze? Jesteśmy w ciężkiej sytuacji, bo wiele z nas chciałoby zostać w tym klubie i odejść tu na sportową emeryturę, jednak nie daje się nam takiej możliwości. Przez te lata zrobiłyśmy swoje, a wciąż słyszymy co można nam uciąć, zabrać, renegocjować kontrakt. Czemu nikt się nie zastanowi co zrobić, aby było lepiej, żeby ktoś przyszedł do klubu, pomógł nam, abyśmy miały lepiej? - zadaje sobie pytania Sadowska.

Aby utrzymać sekcję potrzebni są sponsorzy. Czy klub prowadzi już rozmowy z firmami? - Tak, ale ewentualny sponsoring możliwy jest od przyszłego roku. Firmy muszą w swoich budżetach ująć taką, a nie inną strategię i przeznaczać środki. Rozmawiałem też w Urzędzie Miejskim i jest tam pustka w kasie, jestem umówiony na rozmowę z Marszałkiem, jednak nie znam efektów rozmów. W przyszłości chcielibyśmy opierać się na większej ilości sponsorów, żeby nie dochodziło do takiej sytuacji, jaka jest teraz. Dziewczyny złożyły wniosek o wypłatę i mamy niecałe dwa tygodnie - zakończył Tomasz Tomiak.

Co dalej z czołowymi zawodniczkami AZS-u? - Rozważam różne opcje, jeśli odejdę do innego klubu, na przykład do Lublina, to pęknie mi serce. Takie jednak są realia, trzeba też spojrzeć na ekonomiczną stronę tego wszystkiego - mówi Sadowska. Czy niektóre zawodniczki pójdą na przykład do pobliskiej Gdyni? - Jest to dobra opcja dla wielu zawodniczek, gdyż większość pochodzi z Gdańska, mieszka z rodzicami i byłoby im na pewno lepiej w Gdyni. Nie chcemy jednak mówić skąd są propozycje, musimy wszystko przemyśleć. Nadal wierzymy w ten klub - dodała Katarzyna Koniuszaniec.

Podano też, że problemy finansowe ma także sekcja piłki ręcznej mężczyzn. Pozostaje więc oczekiwanie na rozwiązanie tej patowej sytuacji. Wszystko wskazuje jednak na to, że czołowe zawodniczki drużyny - w większości wychowanki - w najbliższym czasie odejdą do innych klubów.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×