Na porażkę biało-czerwonych w pierwszym meczu światowego czempionatu złożyło się kilka elementów. W rolę kata polskiego zespołu wcielił się Steffen Weinhold. - Kompletnie sobie z nim nie radziliśmy - przyznaje w rozmowie ze SportoweFakty.pl najlepszy polski strzelec w historii Bundesligi.
[ad=rectangle]
Co jeszcze, według Przybeckiego, zadecydowało o niepowodzeniu naszej drużyny? - Po pierwsze bardzo dużo dała Niemcom zmiana między słupkami, bo o ile Silvio Heinevetter nic nie łapał, to Carsten Lichtlein zrobił różnicę. W ataku graliśmy zbyt monotonnie, kierując wszystkie akcje do środka. Kiepsko spisała się ponadto defensywa, która nie pomagała naszym golkiperom. Przeciwnicy zdobywali dużo łatwych bramek - wymienia nasz rozmówca.
Rywale zagrali tak, jak można było tego od nich oczekiwać. - Niczym mnie nie zaskoczyli. Może po za tym, że prowadzili przez cały mecz, bo faworytem tego spotkania był przecież nasz zespół. Widać poza tym, że na ławkę Niemców wstąpił nowy duch. Dagur Sigurdsson to nie Michael Heuberger - podkreśla Przybecki.
W jakim nastoju trener Śląska Wrocław czeka na kolejne występy biało-czerwonych? - Mamy ogromny potencjał i ciągle jesteśmy wśród faworytów tego turnieju - nie kryje były reprezentant Polski. - Musimy poprawić naszą grę obronną. Z przodu potrzeba nam ponadto więcej atutów taktycznych na podwyższoną obronę rywali, aby rozgrywający mieli możliwość rozciągania akcji do skrzydeł - kończy. W niedzielę nasz zespół zagra z Argentyną.
Czytaj całość