Robert Lis: Przespaliśmy pierwszą połowę

Polscy szczypiorniści na inaugurację mistrzostw świata nieoczekiwanie przegrali z Niemcami. - Okazało się, że są oni dla nas równorzędnym partnerem - mówi Robert Lis.

Co zadecydowało o porażce biało-czerwonych? - Ten mecz pokazał, że wysokie obrony w wykonaniu rywali wciąż nam nie leżą - przyznaje były reprezentant kraju w rozmowie ze SportoweFakty.pl. - Za dużo graliśmy w tym meczu do środka, a akcje do skrzydła można było policzyć na palcach jednej ręki. Kiedy naszym zawodnikom siedział rzut z drugiej linii, to wszystko było w porządku. W momencie, w którym Michał Jurecki i Krzysiek Lijewski trafiać przestali, zaczęły się kłopoty - przyznaje Lis.
[ad=rectangle]

Nasz rozmówca zwraca także uwagę na kiepską postawę polskiej defensywy. - W pierwszej połowie w obronie graliśmy praktycznie na stojąco. Sławek Szmal między słupkami został sam, ale i tak udało mu się odbić kilka piłek - mówi szkoleniowiec KPR-u Borodino Legionowo.

Biało-czerwoni z piątkowego występu nie mogą być zadowoleni. - Spisaliśmy się słabo. Niemcy z kolei zagrali bardzo konsekwentnie, a fenomenalne zawody zaliczył Steffen Weinhold. Trzeba mu oddać szacunek, bo na parkiecie wychodziło mu wszystko. Jakby nie rzucał, tak wpadało. Coś niesamowitego. Czy należało kryć go indywidualnie? Nie jestem przekonany, czy takie otwarcie strefy wyszłoby nam na dobre - przyznaje Lis.

Byłego obrotowego niepokoi niską liczbę kar otrzymanych przez naszych zawodników. - Agresywność w tym spotkaniu była po stronie Niemców. Pierwszą połowę kompletnie przespaliśmy. Gdyby mecz toczył się na remisie, to po przerwie prawdopodobnie byśmy rywali pogonili. A tak tylko zdołaliśmy wyrównać i trochę zabrakło nam sił, aby utrzymać dobre tempo - kończy nasz rozmówca.

Komentarze (0)