MŚ 2015: Dlaczego Katarowi dopiero teraz wszystko wypominamy? - rozmowa z Pawłem Białym, prezesem Pogoni Szczecin

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

- Trafia do mnie argument z wykluczeniami, ale powinniśmy też uderzyć się w pierś. Proponowałbym wyciszyć ten temat - ocenił "sprawę Kataru" w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Paweł Biały.

Krzysztof Kempski: Wróćmy do tego nieszczęsnego półfinałowego spotkania z Katarem. Winni są sędziowie tego, że nie zagramy w finale czy też nie?

Paweł Biały: W piłce ręcznej sędziowie mogą wiele. Często, jeśli zrobią to bardzo sprytnie, niekoniecznie przy tak oczywistych sytuacjach, to potrafią kontrolować zawody chociażby takimi dwuminutowymi karami. Ten akurat argument do mnie trafia, bo ja rzeczywiście widziałem takie nierównomierne sędziowanie i trzymanie "ręki na pulsie". Niemniej uważam, że ten poziom sędziowania był niezły. W momencie, w którym się przegrywa, dochodzi do takich emocjonalnych zdarzeń. Lepiej byłoby, gdybyśmy zagrali super zawody w obronie, tak jak do tej pory, a tym samym pomogli bramkarzowi. Wiele rzeczy złożyło się na ten wynik. [ad=rectangle] Całe to zło Polaków, jeśli to tak nazwiemy, zaczęło się od stanu 10:8. "Siadła" skuteczność i mecz zaczął się odwracać.

- Tak, ale jeśli popatrzymy na nasze wcześniejsze mecze, to rozgrywaliśmy bardzo dobre zawody w obronie. Potwierdziła się zasada, że dobra obrona uruchamiała kontry, ewentualnie zaskakiwaliśmy poprzez indywidualne skuteczne akcje w ataku. To dawało nam zwycięstwa. Przeciwko Katarowi zagraliśmy kompletnie odwrotnie. Było całkiem fajnie w ataku, a w obronie nie radziliśmy sobie z indywidualnymi zagraniami przeciwnika.

- Co z tego, że Dania czy Chorwacja grają pięknie w ataku, kiedy to oni są w strefie 5-8. Katar zaskoczył nas bardzo poukładaną grą, ale mnie osobiście zaskoczył też dużym spokojem, luzem. Jeśli oni potrafią zagrać wrzutkę, dokładają wkręty, to coś znaczy. To nie są zawodnicy, którzy nagle się do czegoś "dopadli", a poziom ich przewyższa. To są profesjonaliści, którzy wykorzystali swoje wysokie umiejętności indywidualne.

Zadziwiać mogło też dobre zgranie zespołu. Przecież nie tak łatwo "zrobić" dobrą drużynę, nawet z gwiazd, np. w pół roku. Chwała w tym momencie dla trenera Rivery.

- On dobrał sobie niezłych zawodników. Wiadomo, że była motywacja. Dla mnie podnoszenie kwestii tych "petrodolarów" też nie do końca jest właściwie. Nie oszukujmy się, dla zawodnika, który wychodzi na parkiet, ta "kasa" nie ma takiego znaczenia. Ma znaczenie przed i po meczu. Na boisku jednak każdy gra na maksimum umiejętności, bo po pierwsze, nie chce się skompromitować, a po drugie, odzywa się w nim zwykła sportowa złość. Nie wierzę w to, że gdybyśmy dali naszym zawodnikom milion dolarów, zagraliby lepiej. Zagrali najlepiej, jak potrafili w danym momencie.

- Pamiętajmy też, że reprezentacja to zbiór ludzi, którzy spotykają się od czasu do czasu. Trzeba to jakoś poukładać. Nie wiem, ile zawodnicy Kataru spędzili ze sobą czasu, ale ich gra wygląda naprawdę nieźle. Oczywiście, kontrowersyjne jest, że tylu jest obcych. My za to mamy Rojewskiego, który grał w dwóch reprezentacjach, podobnie miała miejsce sytuacja z Bogdanem Wentą. Każda reprezentacja korzystała z takich możliwości na małą skalę. Wprowadźmy klarowne i prostolinijne warunki dla wszystkich, ale nie, że przed turniejem nikt o tym nie mówi, a po, kiedy Katar osiąga wynik, to tak naprawdę mamy pretensje. Już za późno.

Skoro podjęty został temat trenera Rivery. Uważa pan, że Michael Biegler w naszej reprezentacji się sprawdza?

- Zacznijmy od tego, że nie jestem trenerem i przez ten pryzmat trudno jest mi to oceniać. Nie widziałem treningów. Mogę jedynie ocenić reprezentację. Uważam, że obronę potrafimy zagrać bardzo mocno. Podkreślałem to już wcześniej, widziałbym w tej drużynie paru innych ludzi, ale trudno powiedzieć, czy byłoby lepiej. Nie znam tych realiów. Z jakiegoś powodu trenerzy Będzikowski i Biegler podjęli takie decyzje i nie możemy podważać tego, bo system zaskoczył.

- Na chwilę obecną wszyscy oceniają, ale tak naprawdę, kto ma rzeczywistą wiedzę, co tam się dzieje? W polskiej lidze na trybunach jest "200 trenerów", doradców i każdy wie, co lepiej zrobić. My to widzieliśmy we własnej drużynie. Potem z tymi samymi ludźmi, z którymi nic nam nie szło, potrafiliśmy grać z najlepszymi i "bić się" o 4-5 miejsce. Ci sami krytykanci nagle nas chwalili. Łatwo krytykować, ale najpierw trzeba poznać wszystkie argumenty.

Jeśli już mowa o krytyce. Sporą falę tej złej, chociażby w Internecie, zebrał Andrzej Rojewski. Słusznie?

- Jest to zawodnik, który nie ma idealnych warunków fizycznych. Widać gołym okiem, że Krzysiek Lijewski ma dużo lepsze predyspozycje. Teraz Rojewski musi sobie radzić z krytyką, bo takie są realia sportu na wysokim poziomie. Z drugiej jednak strony największym problemem jest to, że często atak zaczynamy od kozła, a tak robił "Kola", Jurkiewicz czy Jurecki. W pewnym momencie zaczynamy grać indywidualnie i nie mamy odpowiedniego "timingu". "Rojek" ma bardzo dobre opinie w Magdeburgu z gry z kołowym. Na pewno jest to zdolny chłopak. Mnie się podoba akurat jego waleczność i, że, mówiąc krótko, ma "jaja". Potrafi wziąć ciężar na siebie, nawet jak mu nie idzie. Jego skuteczność nie jest na najwyższym poziomie, ale parę razy nas na tych mistrzostwach uratował. Taki jest sport. Rozumiem, że pan go nie przekreśla?

- W żadnym wypadku. On nam pomógł, ale rzeczywiście robi jeszcze sporo błędów. Tylko trzeba się teraz zastanowić, z czego one wynikają.

Oglądał pan końcówkę meczu z Katarem? W pewnym momencie poszliśmy na wymianę ciosów. Ryzyko było maksymalne, a bramki wpadały jak na zawołanie w szalonym wręcz tempie.

- To jest dobra gra, bo jeśli prowadzi się 4-5, a potem idzie się cios za cios, to wynik dowozi się do końca. Tak samo było z Niemcami. Zostali zaskoczeni przez Katarczyków, zrobili przewagę, a rywal gonił, ale nie dogonił. Dzięki temu Katar jest tu, gdzie obecnie.

Zdobędą złoty medal?

- Od początku jestem pod dużym wrażeniem gry Francji. Stawiałem właśnie na Francuzów. Mogę się mylić, ale uważam, że to ona wygra dość znaczną różnicą bramek. Jest zespołem niesamowicie utalentowanych ludzi, którzy długo grają ze sobą. Wiadomo, że całą grę "ciągnie" u nich Karabatić, ale "na plecach" ma Fernandeza. Każdy z nich grał w najlepszych drużynach na świecie. Byłem pewien, że z Hiszpanami wygrają, więc myślę, że Katar nie będzie miał nic do powiedzenia. Na gospodarzy jednak nikt nie stawiał, nie wypominał, że mają takich a takich zawodników, a teraz zaczyna się to robić. Tym, co tak krzyczą, zadałbym pytanie, ilu z nich by się na to nie skusiło. Proponowałbym wyciszyć ten temat i uporządkować przed następnymi zawodami.

Jak nasza kadra zagra w meczu o brąz z Hiszpanią?
Jak nasza kadra zagra w meczu o brąz z Hiszpanią?

Jak pan widzi nasze szanse w walce o brąz?

- My już odnieśliśmy bardzo duży sukces. Za nami są: Chorwaci, Duńczycy, Niemcy, a z nimi mogliśmy zarówno wygrać jak i przegrać. Pokazaliśmy w meczu z Chorwacją, że potrafimy grać z każdym. Pytanie, jak zagra Sławek i jak zagra obrona. Drugą kwestią jest, czy w ataku zaskoczą pewne elementy. Trudno jest mi oceniać, ale jeśli właśnie defensywa zafunkcjonuje, to jesteśmy w stanie wygrać nawet z Hiszpanią. Wszystko się może zdarzyć.

Ostatnia kwestia. Przebywał pan w Katarze. Jak to wszystko wyglądało od strony organizacyjnej, od tzw. "środka"?

- Moja podróż do Kataru miała też na celu sprawdzenie, jak to będzie wyglądało. Czy będzie ten turniej przygotowany w stylu europejskim, czy też nie. Przekonałem się, że Niemcy, którzy im pomagali, przekazali dużą wiedzę. Finanse to jest jedna sprawa, a druga - zaangażowanie. Jestem zachwycony wyjazdem i podejściem ludzi. Są pewne różnice kulturowe, ale spotkałem się z bardzo dużą życzliwością, uśmiechem. Czułem się tam wspaniale. Uważam przy tym, że zrobili niesamowitą promocję. Te pieniądze, które oni wydają, zwrócą im się z nawiązką. Wiedzą, że promocja przez sport jest jedną z najlepszych. Ona dociera do wszystkich grup społecznych.

Źródło artykułu: