Ćwierćfinałowemu występowi Biało-Czerwonych towarzyszyły ogromne emocje. - Awansowaliśmy na przekór problemom i przeciwnościom losu. Po raz kolejny w naszym zespole bardzo dobrze zadziałała obrona. Chorwaci, grając w pełnym składzie, zdołali nam rzucić tylko dwadzieścia dwie bramki. Sławek Szmal przez całe spotkanie bronił bardzo równo, a już to, co zrobił w końcówce... Niesamowite. Czapki z głów! - mówi Tomasz Rosiński.
[ad=rectangle]
Przed meczem w roli zdecydowanego faworyta do awansu stawiani byli rywale. - Mało kto na nas liczył. Przekonaliśmy się jednak, że warto wierzyć w ten zespół. Każdy zawodnik, który wchodził na parkiet, zrobił swoje. To był klucz do sukcesu. To spotkanie wygrał zespół - podkreśla nasz rozmówca.
Teraz Polaków czeka starcie z Katarem. - Wszyscy zakładaliśmy, że wyjdą z grupy i później prawdopodobnie odpadną z gry na początku fazy pucharowej. Gospodarze sprawili jednak ogromną niespodziankę. Są w półfinale i będzie trzeba im się bliżej przyjrzeć. Nie możemy powiedzieć, że zespół Valero Rivery opiera się na Danijelu Sariciu. Ktoś te bramki dla nich też przecież musi rzucać. Grają dobry handball i będą groźni - przyznaje były kadrowicz.
Do gry o finał dojdzie w piątek. - Miejmy nadzieję, że wszystko rozstrzygnie się w sportowej walce i sędziowie do tego widowiska nie dodadzą nic od siebie. To będzie bardzo istotne. Pokażmy, że jesteśmy zespołem lepszym. Stać nas na to - kończy Rosiński.