Pojedynek Energi AZS Koszalin ze Startem Elbląg w 17. kolejce PGNiG Superligi przebiegał pod hasłem powrotu jednej z kluczowych zawodniczek Energetycznych - Sylwii Lisewskiej do hali przy ulicy Śniadeckich. Kogo jak kogo, ale właśnie ją kibice w Koszalinie znają doskonale. Oczywiście, tym razem miała ona za zadanie strzelania przeciwko swoim koleżankom z byłej drużyny, a w EKS-ie jest obecnie... najskuteczniejszą szczypiornistką (71 bramek w 14 meczach). Co ciekawe, na lewym skrzydle trener Edward Jankowski będzie miał do dyspozycji jedynie Karolinę Kalską.
[ad=rectangle]
Energetyczne rozpoczęły tak, jak wskazuje na to ich... przydomek. Co prawda, mecz rozpoczęły przyjezdne, ale najpierw między słupkami lepsza okazała się być Izabela Prudzienica, a po chwili wynik spotkania otworzyła skrzydłowa Kalska. W 6. minucie miejscowe powinny były prowadzić już 5:1. Z obroną rywalek nie poradziła sobie jednak Sylwia Matuszczyk. Podrażnione takim obrotem spraw elblążanki szybko udowodniły, że i one mogą być niezwykle skuteczne. Wystarczyła chwila, aby Start za sprawą rzutu Katarzyny Kołodziejskiej wyrównał stan rywalizacji na 4:4. Pod koniec pierwszego kwadransa gry wkradły się w obu siódemkach błędy. Co ciekawe, do "akcji" włączyli się też miejscowi kibice, których rozdrażniła dyskusyjna decyzja dwójki arbitrów z Tczewa.
Niedobry sygnał dla gospodyń miał miejsce w 17. minucie widowiska. Z "dwójką" zeszła z parkietu Hanna Sądej. Wydawało się, że to dobry czas ku temu, by wyjść na wyższe niż jednobramkowe prowadzenie. Nic z tych rzeczy. Aleksandra Jędrzejczyk zdecydowała się na rzut, który znalazł światło do bramki Prudzienicy i na tablicy było 6:7. Od tamtej pory najczęstszym wynikiem był remis. Obie siódemki zdecydowanie więcej uwagi poświęciły grze w ataku pozycyjnym. W kolejnych 8 minutach bramki wpadały niemalże przy każdej okazji. Raz jednak prowadziły miejscowe, za chwilę radość gościła na twarzach podopiecznych Antoniego Pareckiego. Na przerwę, dzięki akcji z udziałem Aleksandry Kobyłeckiej zespoły zeszły przy stanie 14:13. Emocje były więc dopiero przed nami.
Po zmianie stron bardzo długo "obudzić" nie mogły się elblążanki. Co prawda, impas strzelecki złapał również gospodynie, ale znacznie szybciej poradziły sobie z problemem. W bramce AZS-u, zgodnie z przyjętym już zwyczajem, pojawiła się Beata Kowalczyk i bardzo szybko pokazała, że warto na nią stawiać. W 38. minucie na 17:14 trafiła Dorota Błaszczyk. Nie było to jeszcze najwyższe prowadzenie biało-zielonych. Trudno przy tym jednoznacznie wskazać na przyczyny słabej gry przyjezdnych. Te przez 15 minut pokonały Kowalczyk raptem 4-krotnie! Nie mógł więc dziwić wynik 22:17.
Nie to było jednak dla Startu najgorsze. EKS nie potrafił bowiem wykorzystywać nawet gry w przewadze, a takową posiadał zarówno w 42. jak i 49. min. zawodów. Rezultat 25:21 (51 min.) mógł dawać koszaliniankom względny spokój. Na to nie byli jednak gotowi miejscowi kibice, których ulubienice już przyzwyczaiły do nerwowych końcówek z happy endem. Monika Aleksandrowicz po trafieniu na 25:23 wlała w drużynę nową nadzieję. Do końca pozostało jeszcze sporo czasu. Warunkiem koniecznym była mocna obrona i niemalże stuprocentowa skuteczność. Ten ostatni element okazał się być jednak nie do przeskoczenia. Na ziemię przyjezdne sprowadziła Kalska, a następnie Sara Garovic.
Energa AZS Koszalin - Start Elbląg 29:24 (14:13)
Energa AZS: Kowalczyk, Prudzienica - Kalska 10/4, Kobyłecka 5/1, Muchocka 2, Chmiel 1, Błaszczyk 3, Garović 3, Manoila, Matuszczyk 5.
Karne: 5/5
Kary: 10 min.
Start: Sielecka, Kędzierska - Mielczewska, Żakowska, Sądej 4, Waga 4/2, Jędrzejczyk 3, Szymańska 5/1, Aleksandrowicz 3, Grzyb 3, Kołodziejska 2.
Karne: 3/5
Kary: 10 min.
Kary: Energa AZS - 10 min. (Kalska, Muchocka, Matuszczyk - po 2 min., Kobyłęcka - 4 min.); Start - 10 min. (Sądej, Waga, Jędrzejczyk - po 2 min., Kołodziejska - 4 min.).
Sędziowie: Godzina, Kamrowski (obaj z Tczewa).
Delegat ZPRP: Piotr Chudzicki
Widzów: 2400