Losy awansu do turnieju Final Four były przesądzone już przed tygodniem, po meczu w Kielcach. Legionowianie Halę Legionów opuścili na tarczy, przegrywając z mistrzami Polski 19:35. Na własnym parkiecie lider pierwszej ligi miał się spisać znacznie lepiej.
[ad=rectangle]
Podopieczni Roberta Lisa wtorkowe spotkanie rozpoczęli słabo. - Dopiero po kilku minutach weszliśmy na właściwe obroty. Niestety, początek spotkania ustawił mecz. Kielczanie szybko wypracowali sobie sześciobramkową przewagę i później wszyscy widzieli, jak to wyglądało - relacjonuje Krekora w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
26-latek dostępu do legionowskiej bramki bronił w pierwszej połowie meczu. Legionowski golkiper w starciach z kieleckimi bombardierami pokazał się z dobrej strony.
- Każdy wie, że zawodnicy Vive to gracze prezentujący najwyższy, światowy poziom. Da się to odczuć także stojąc w bramce. Robiliśmy, co mogliśmy. Starczyło na tyle, ile wszyscy widzieli. Kielczanom udawało się wypracowywać fajne pozycje rzutowe i z tego padały bramki - przyznaje nasz rozmówca.
Szczypiorniści KPR-u Borodino we wtorek grali przede wszystkim dla siebie. - Chcieliśmy pokazać się z jak najlepszej strony. Kwestia awansu była przesądzona już po spotkaniu w Kielcach. Przy szesnastu bramkach przewagi nawet ci najbardziej wierzący chyba nie wierzyli, że będziemy w stanie odrobić takie straty - mówi doświadczony bramkarz.
W tym sezonie z tak mocnym rywalem legionowianie już nie zagrają. Ale w kolejnym... - Nie pokazaliśmy stu procent naszych możliwości. Mam jednak nadzieję, że za rok znów zagramy z Vive - kończy Krekora.