Reprezentantki Polski miały szansę na pokonanie Szwedek. - To był mecz, który mógł się bardzo różnie potoczyć. W drugiej połowie wydawało się, że Szwedki kontrolują przebieg meczu. Mimo to były momenty, w których Polki miały szansę. Szkoda tego spotkania, bo grały dwie drużyny o zbliżonym poziomie sportowym. Zdecydowały niuanse - powiedział Wojciech Nowiński.
- Bardzo ważnym atutem Szwedek były dwa skrzydła. Hagman rzuciła siedem bramek, a Sand cztery. Obie biegały i grały doskonale. U nas 4 bramki na 4 próby rzuciła Kocela, która zaczęła świetnie mecz, ale później nie trafiały do niej piłki. Gorzej zagrała prawa strona. Skrzydłowe rzuciły z gry jedną bramkę na osiem prób i to wtedy, gdy było już po meczu. Przeciętnie spisała się Kobylińska, która przeplatała dobrą grę ze słabszą. Popełniła cztery błędy, na jej pozycji grały też Niedźwiedź, czy Kudłacz. Ogólnie rzecz biorąc prawe rozegranie zagrało nieźle, w przeciwieństwie do skrzydła - dodał szkoleniowiec.
Polki bardzo dobrze zaczęły mecz. - Jak popatrzymy na jego przebieg, na początku wiedzieliśmy fajne ustawienie z Achruk w centrum obrony. Była ona wysunięta i dobrze sobie radziła przeciw Gullden. W ósmej minucie było 5:2. Z upływem czasu Szwedki się adaptowały do tej sytuacji. My mieliśmy też szczęście, że gdy przegrywaliśmy 10:14, nasze rywalki popełniły cztery błędy pod rząd i mogliśmy nadrobić stratę - przypomniał Nowiński.
Polskie bramkarki zakończyły mecz z 18-procentową skutecznością, przy 27-procentowej skuteczności Szwedek. - Postawa bramkarek była dość istotną sprawą. Na początku Weronika Gawlik grała bardzo dobrze. Obroniła trzy rzuty, ale później wszystko już poleciało. Słabą zmianę dała Wysokińska, która według statystyk obroniła jeden rzut na osiem. Mając 18 procent skuteczności w bramce przy tak wyrównanym meczu nie da się wygrać. Trener próbował różnych działań w defensywie. Nasze zawodniczki kryły wyżej, czy indywidualnie. W pewnym momencie Polki miały jednak problem ze zdobywaniem bramek - ocenił Wojciech Nowiński.
- Zastanawiająca była bardzo duża rotacja na rozegraniu, chociaż jest to charakterystyczne dla stylu Rasmussena. Robił to i na mistrzostwach świata i Europy. Jeśli chodzi o rozgrywające, to bardzo dobre wejście miała Stasiak, która rzuciła pięć bramek na dziewięć prób i popełniła tylko jeden błąd. Nierówno grała Kudłacz-Gloc, która zaczęła od dwóch asyst, ale później było trochę słabiej. Bez niej druga linia funkcjonowała jednak gorze, bo stwarza bezustanne zagrożenie. Mecz rozstrzygnął się na bramce i na prawym skrzydle, gdy porówna się statystyki Polek i Szwedek - stwierdził doświadczony szkoleniowiec.
Teraz Polki mają dzień przerwy. We wtorek zagrają z Chinami, w środę z Angolą, a w piątek z Holandią. - Mistrzostwa toczą się swoim rytmem. Należy się liczyć z tym, że wygramy dwa najbliższe mecze. Dzień odpoczynku przed ważnym meczem z Holandią to dla nas atut. Na pewno ze Szwecją zagraliśmy zdecydowanie lepiej niż z Kubą. Przy wyrównanych drużynach decydują detale i to one spowodowały, że Polki przegrały - podsumował Nowiński.