Nie zniszczyły jej koszmarne urazy. Teraz rumuńska gwiazda postraszy Polki

Newspix / NORBERT BARCZYK / PRESSFOCUS
Newspix / NORBERT BARCZYK / PRESSFOCUS

Kariera liderki reprezentacji Rumunii Cristiny Neagu obfitowała w wiele radosnych momentów. Po dojściu na sportowy szczyt przekonała się jednak, jak kruche jest zdrowie. Mimo dwóch koszmarnych kontuzji, zdołała odbudować wielką formę.

Przed kilkoma dniami Neagu nie po raz pierwszy zapisała się w historii piłki ręcznej, zaliczając niewiarygodny występ w ćwierćfinale Mistrzostw Świata 2015  przeciwko Danii. Rozgrywająca reprezentacji Rumunii zakończyła go z dorobkiem aż 15 goli, co stanowiło niemal połowę zdobyczy całego zespołu (31 bramek). W związku z tym, że jej drużyna, po dogrywce, awansowała do półfinału, w zapomnienie poszedł przestrzelony przez nią rzut karny, na wagę zwycięstwa w regulaminowym czasie gry, już po końcowej syrenie.

- Próbowałem wszystkich metod na powstrzymanie Neagu, ale żadna nie okazała się skuteczna. Była po prostu za dobra. Radziła sobie nawet z indywidualnym kryciem - komentował bezradny duński szkoleniowiec Klavs Bruun Jorgensen. Przed rozpoczęciem półfinałowego meczu Rumunek z Norwegią, norweska gazeta Stavanger Aftenblad porównała prawe ramię 27-letniej zawodniczki do wynalazku Alfreda Nobla - dynamitu. - Ona potrafi zdobywać bramki po rzutach z 14 metrów. Nie posiada słabych stron i moim zdanie jest obecnie najlepszą zawodniczką na świecie - mówiła Nora Mork, rozgrywająca skandynawskiej ekipy.

Droga Cristiny na salony szczypiorniaka rozpoczynała się jednak w bardzo skromnych warunkach, w stolicy Rumunii, Bukareszcie. Jej rodzice nie przynosili do domu wielkich pieniędzy - mama pracowała w piekarni, a tata był taksówkarzem. Młoda Neagu postanowiła szybko spróbować swoich sił w sporcie, zaczynając od gry w koszykówkę. Na uprawianie piłki ręcznej zdecydowała się w wieku 12 lat, by od 2006 roku, przed siedem kolejnych sezonów, reprezentować barwy dwóch czołowych rumuńskich klubów - CS Rulmentulu Brasov (2006-2009) oraz CS Oltchimu Ramnicu Valcea (2009-2013).

Apogeum formy osiągnęła w 2010 roku, w którym osiągnęła sukcesy praktycznie na wszystkich możliwych frontach. Zdobyła mistrzostwo Rumunii, zajęła 2. miejsce w Lidze Mistrzyń, oraz, co najważniejsze, poprowadziła swoją reprezentację do jednego z jej największych sukcesów na arenie międzynarodowej - wywalczenia brązowego medalu na Mistrzostwach Europy 2010, wygrywając na tym turnieju także dwie klasyfikacje indywidualne: najlepszych strzelczyń i najlepiej podających.

Wielkie dokonania zawodniczki nie przeszły bez echa. Za swoje wysiłki otrzymała nagrodę dla najlepszej szczypiornistki świata. - Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego wyróżnienia. Miałam bardzo silną konkurencję, co tylko sprawia, że ten sukces jest dla mnie naprawdę waży - zaznaczała Cristina. Jeszcze wtedy nie spodziewała się, że nieodległa data 12 lutego 2011 roku okaże się dla niej przekleństwem. Wówczas po raz ostatni pojawiła się na boisku przed czekającą ją długą, przymusową przerwą od sportu.

Wyrok brzmiał fatalnie - prawy bark znajdował się w tragicznym stanie. Wiedzieli to wszyscy lekarze, ale prawie żaden z nich nie potrafił wskazać dokładnej diagnozy. Losami cierpiącej Neagu zainteresował się były rumuński tenisista, a obecnie biznesmen, Ion Tiriac. - Zadzwonił do mnie i powiedział: "mam kontakt do amerykańskiego doktora, który zajął się Marią Szarapową i dzięki niemu Rosjanka pozbyła się problemu zdrowotnego. Nie chciałabyś spróbować?" - opowiadała zawodniczka, która z chęcią przystała na złożoną propozycję.

Ruch okazał się "strzałem w dziesiątkę". Lekarz ze Stanów Zjednoczonych bardzo szybko wykrył poważne uszkodzenie chrząstki w barku. Po trzech miesiącach medycznych konsultacji, Cristina w końcu mogła, za oceanem, poddać się operacji. - Doktor nie znał się zbytnio na piłce ręcznej, ale później poczytał o moim problemie i stwierdził, że jego przyczyną był nadmierny wysiłek wkładany w uprawianie sportu za młodu - dodawała Neagu.

Kontuzja wyeliminowała ją z gry na ponad półtora roku, głównie ze względu na konieczność długotrwałej rehabilitacji. Zanim mogła pomyśleć o powrocie do treningów, musiała bowiem na nowo nauczyć się nawet jedzenia prawą ręką. Na boisku ponownie pojawiła się zatem dopiero w październiku 2012 roku, dokładnie po 605 dniach przerwy, lecz nie wszyscy okazali się cierpliwi i zdolni do tego, by pozwolić Cristinie spokojnie się wyleczyć.

Na szybszy powrót rumuńskiej gwiazdy naciskał Cristian Gatu, ówczesny prezes krajowej federacji piłki ręcznej. Jego postępowanie było jednak nacechowane bezmyślnością. Totalnie pogardził oficjalnym raportem na temat stanu zdrowia Neagu, która została oskarżona o zdradę, pod postacią rzekomej niechęci do reprezentowania barw narodowych. Zawodniczka pozostała jednak głucha na słowa Gatu i spokojnie doprowadziła proces leczenia do końca.

Minęły jednak zaledwie trzy miesiące od powrotu Cristiny na boisko, kiedy dopadł ją kolejny koszmar zdrowotny. W styczniu 2013 roku, podczas jednego z treningów, Rumunka zerwała więzadła krzyżowe w lewym kolanie. Oznaczało to kolejną długą pauzę. Tym razem leczenie przebiegło bez większych komplikacji. Szybko przeprowadzona została operacja, rekonwalescencja także przebiegała według planu i po pół roku Neagu była gotowa do tego, by znowu zacząć podbijać sportowy świat.

Swoją obecną postawą rozgrywająca wysyła kolejnym rywalkom czytelne sygnały, że znów jest zdolna do czynienia rzeczy wielkich. W maju 2015 roku triumfowała ze swoim obecnym klubem Budocnostią Podgorica, w Lidze Mistrzyń, zostając przy okazji, ze 102 golami, najlepszą strzelczynią tej imprezy. Z reprezentacją nie powtórzy co prawda sukcesu z 1962 roku (Rumunki zostały wtedy mistrzyniami świata), lecz ma niemałe szanse na zdobycie wraz z nią czwartego medalu w historii mundialowych występów. Dla polskiej obrony szykuje się bez wątpienia jedno z największych wyzwań podczas Mistrzostw Świata 2015.

Wiktor Gumiński

Przed Polską walka o brązowy medal. Rasmussen: Dostaliśmy jeszcze jedną szansę

Źródło: PGNiG/x-news

Komentarze (0)