Bjarte Myrhol. Wojownik, który pokonał raka

WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu od lewej: Bjarte Myrhol
WP SportoweFakty / Leszek Stępień / Na zdjęciu od lewej: Bjarte Myrhol

Bjarte Myrhol w 2011 roku zachorował na raka. Wrócił na parkiet po kilkunastu tygodniach. Dziś jest liderem reprezentacji Norwegii, która na mistrzostwa świata do Francji przyjechała walczyć o medale. W czwartek obrotowy sprawdzi Biało-Czerwonych.

Wiadomość o chorobie Myrhola zaskoczyła wszystkich. Zawodnik z osłupienia otrząsnął się jednak błyskawicznie. - Na początku, kiedy dowiedziałem się, że mam raka, byłem w szoku. Teraz jestem jednak całkowicie spokojny - mówił kilka dni po diagnozie. - Bjarte jest wielkim wojownikiem. My będziemy mu pomagać. Wierzymy w to, że wkrótce wróci na boisko - dodawał menedżer Rhein-Neckar Loewen Thorsten Storm.

Potwór pokonany

Myrhol ból czuł już wiosną. Po pewnym czasie problem znikł. Wrócił w sierpniu. Wszystko potoczyło się błyskawicznie, piłka ręczna zeszła na drugi plan. Diagnoza: guz na jądrze. Dwa i pół centymetra. Szok, rozmowa z rodziną i operacja. Udana.

Przyszedł czas na chemioterapię. - Pięć dni w szpitalu, po cztery godziny dziennie. Później trzy dni przerwy i kolejny tydzień na oddziale. Najgorszy był szum w uszach i bóle w klatce piersiowej - opowiada w rozmowie z "Der Spiegel". - Marzyłem o tym, żeby wyjść, pobiegać, zaczerpnąć świeżego powietrza pełną piersią. Kiedy w połowie drugiego cyklu złapałem się za głowę i poczułem, że nie mam włosów, uderzyło mnie to. A początkowo w ogóle się nie martwiłem! Gdy jednak codziennie znajdujesz w swoim łóżku dwa tysiące włosów, nie jest wesoło.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar - festiwal barw i emocji (źródło: TVP SA)

{"id":"","title":""}

[/color]

Myrhol pokonał chorobę. Miał pauzować pół roku, na parkiecie pojawił się po trzech miesiącach. - Po prostu wpadł do mnie do gabinetu i oznajmił, że jest gotowy do gry - opowiada Storm. Kiedy piłkarz wyszedł na parkiet w meczu Bundesligi z Frisch Auf! Göppingen, kibice bili mu brawo na stojąco. Wielki powrót śledziło osiem tysięcy osób. - To było wzruszające. Teraz z optymizmem patrzę w przyszłość - oznajmił zawodnik.

Przyjaciel Polaków

- Bjarte to bardzo sympatyczny, szczerzy chłopak. Pracuś, prawdziwy profesjonalista - tak w rozmowie z WP SportoweFakty charakteryzuje Norwega były reprezentant Polski Grzegorz Tkaczyk. Obaj grali w Rhein-Neckar Loewen. Klubowymi kolegami Myrhola byli także Sławomir Szmal, Krzysztof Lijewski oraz Karol Bielecki.

Tkaczyka, kiedy Norweg walczył z rakiem, w Mannheim już nie było. Kontaktował się jednak z Myrholem, kibicował mu. - Od początku mówił, że się nie poddaje i da sobie radę - podkreśla. I dodaje, że obrotowy podczas występów w Rhein-Neckar Loewen zawsze był w czołówce treningów biegowych. Wygrywał z nim tylko Szmal. Kiedy wrócił po chemioterapii na zajęcia... nic się nie zmieniło! - Od razu miał jeden z najlepszych wyników - wspomina Tkaczyk.

Spełnione marzenie

- Nie zapomnieliśmy o raku, zawsze gdzieś w środku jest strach przed jego powrotem. To uczucie mnie nigdy nie opuści - przyznaje na łamach QueensUnited.com partnerka Bjarte Charlotte Forslund-Myrhol.

Na co dzień przed obawami jednak ucieka. Pomaga jej w tym trzyletnia mała radość - syn Rasmus. Przyszedł na świata w październiku 2012 roku.

Bjarte i Charlotte starali się o dziecko przez lata. Odwiedzali klinikę leczenia niepłodności. Rak mógł zrujnować ich marzenia. - Kiedy lekarze podczas chemioterapii powiedzieli nam, że szanse na dziecko są minimalne, byłam załamana. A Bjarte się rozpłakał - mówi Charlotte. - Teraz jesteśmy szczęśliwi. I lepiej umiemy cieszyć się życiem.

Dowódca bandy

Myrhol wygrał swoją walkę i wciąż zachwyca na boisku. - Nie ma wybitnych warunków fizycznych. Piłkę łapie jednak niesamowicie i jest jest jednym z najlepszych obrotowych na świecie - mówi Tkaczyk.

Bjarte to lider i kapitan norweskiej drużyny. Dowódca bandy młodziaków, która była rewelacją ubiegłorocznych ME, a teraz chce podbić Francję. Myrhol medalu z kadrą jednak nigdy jeszcze nie zdobył. Może nastał ten czas?

Komentarze (0)