[b]
WP SportoweFakty: Brazylia to jedna z najszybciej rozwijających się reprezentacji w piłce ręcznej. Zainteresowanie handballem w Ameryce wzrasta?
[/b]
Thiagus Petrus: Skądże. To ostatnia dyscyplina, w którą się u nas gra. Króluje piłka nożna, potem siatkówka, koszykówka i może dopiero potem ręczna. To zapomniana dyscyplina w naszym kraju, ale robimy co możemy, by ją spopularyzować. Niestety to zadanie raczej z gatunku "mission impossible".
"Robicie co możecie" to dobrze powiedziane. Na igrzyskach u siebie i na mistrzostwach we Francji graliście efektowną i, co najważniejsze, efektywną piłkę ręczną.
- To tylko pokazuje, że ostatnio faktycznie robimy postępy. W Rio mieliśmy pecha, bo w ćwierćfinale trafiliśmy na Francuzów, z którymi niemal nie da się wygrać. W styczniu z kolei zabrakło nam bramki do wyeliminowania Hiszpanii, a to był jeden z najlepszych meczów w naszym wykonaniu ostatnich lat. Dojrzeliśmy jako reprezentacja, ale żeby jednak powalczyć o coś więcej, musimy wejść na jeszcze wyższy poziom. Dlatego tak dobrze, że wielu naszych zawodników gra w Europie.
Na obu turniejach ograliście Polaków. Biało-Czerwoni wam "leżą"?
- Nie. Myślę, że w Rio wygraliśmy, bo był to mecz otwarcia, a Polska nie była przygotowana na tak szaloną publiczność i atmosferę w hali. Ba! Nawet my się tego nie spodziewaliśmy. Być może to przytłoczyło Polaków, bo potem grali już lepiej. We Francji natomiast to była inna Polska, z nowymi zawodnikami, bez starych gwiazd. Mimo dobrego początku, to nie był dla nas łatwy mecz.
Pomimo sukcesów dzieciaki na Copacabanie wciąż pewnie chcą być raczej drugim Neymarem czy Pele, a nikt nie zakłada koszulek z nazwiskiem Tiagus Petrus.
- Może tylko bramkarze z Mikiem Santosem na czele mają jakieś wzięcie, ale to wszystko. Po Rio przez chwilę był boom, lecz tylko na czas igrzysk. Dziś wszyscy w Brazylii już o handballu zapomnieli.
ZOBACZ WIDEO: Oktawia Nowacka: kibice Legii bardzo mnie zaskoczyli. Byłam w szoku
Dlaczego więc pan gra w piłkę ręczną?
- Przez całe dzieciństwo grałem w futbol. Gdy miałem 12 lat zmieniłem szkołę, a tam grało się w piłkę ręczną, jednak to odosobniony przypadek. Zafascynowali mnie moi koledzy z klasy, którzy tworzyli właśnie zespół szczypiorniaka, więc do nich dołączyłem. Tak się zaczęło.
Jak wygląda system szkolenia w Brazylii?
- W handball gra się tylko w niektórych szkołach. Nie ma klubów, jest tylko kilka ośrodków, które mają zespoły i prowadzą szkolenie. Po igrzyskach wielu ludzi i znajomych pytało, gdzie mogą zapisać swoje dzieci na zajęcia z piłki ręcznej. A ja odpowiadałem, że nie mogą właściwie nigdzie. Może są ze dwa porządne stowarzyszenia w kraju.
Piłka ręczna na wysokim poziomie to tylko Europa.
- Jeszcze dziesięć lat temu mieliśmy kilka poważnych klubów, ale teraz na kontynencie są tylko dwa. Pieniądze też są marne. Żeby grać, musimy podróżować przez pół świata: do Hiszpanii, Francji, Niemiec, Polski czy Węgier.
Jak Pick zainteresował się panem?
- Juan Carlos Pastor jest hiszpańskim trenerem, a tam właśnie trafiłem po wyjeździe do Europy, do La Rioja. Kilka razy mieliśmy okazję grać przeciwko sobie. Chciał, bym u niego występował już Valadolid, ale odmówiłem. Kiedy objął Szeged wciąż o mnie pamiętał i wtedy się zgodziłem.
Teraz z Węgrami walczy pan o Ligę Mistrzów. W tym sezonie macie jednak duże wahania formy.
- To złudzenie. Oczywiście, chcemy grać lepiej i osiągać lepsze rezultaty, ale wiemy, że gramy naprawdę dobrze i zasługujemy na więcej. Często po prostu palimy się mentalnie w ważnych momentach. Scenariusz jest zawsze ten sam: wygrywamy cały mecz i nagle się blokujemy.
Jaki jest wasz cel na ten sezon?
- Ćwierćfinał. Najpierw jednak musimy skupić się na 1/8, bo czeka nas spotkanie z wymagającym rywalem z powodu dość odległego miejsca w grupie.
W niedzielę przegraliście z Vive Tauronem Kielce w Lidze Mistrzów (24:28). Czego zabrakło?
- Zagraliśmy nieźle, ale w drugiej połowie, kiedy wynik wciąż był na styku, zaczęliśmy gubić się w ataku, pudłowaliśmy w prostych sytuacjach. Przez to dawaliśmy Vive okazje do kontr i łatwych bramek.
Pan odpowiada głównie za zadania defensywne. O ile udało się wam zatrzymać drugą linię Vive, o tyle na kole szalał Julen Aguinagalde.
- Tak, gra z kołem to był najsilniejszy punkt ataku Vive. Bombac i Zorman grali rewelacyjnie, ich współpraca z Julenem była niemal perfekcyjna. Trzeba przyznać, że kielczanie świetnie nas rozpracowali, wiedzieli jak zachowujemy się w obronie, a my przez to trochę się gubiliśmy. Były i lepsze momenty, ale często Julen miał po prostu za łatwe zadanie. To też moja wina, bo nie jestem zadowolony ze swojego występu.
Vive jest dziś mocniejsze niż 12 miesięcy temu?
- Trudno to ocenić, bo kielczanie grają lepiej raczej w końcówkach sezonu. W trakcie rozgrywek grupowych co roku zdarzają im się wpadki.
A wy?
- Nasza drużyna jest z pewnością dojrzalsza i bogatsza w doświadczenie, choć mocno przemeblowana przed sezonem. Do Segedynu trafiło latem dziesięciu nowych zawodników, więc na pewno jesteśmy zespołem innym. Czy lepszym? Przekonamy się.
Rozmawiał Maciej Szarek
Ale czy ma rację widząc to wszystko w aż tak czarnych barwach?
Wierzę, że przesadza. W połowie ubiegłej de Czytaj całość
Może jakiś wywiad na ten temat zrobicie np. z prezesem zamiast zajmować się piłką ręczną w odległej Czytaj całość
Dla Polaków na pewno interesujący jest fragment:
"-Na obu turniejach [ IO w Brazylii i MŚ we Francji -przyp.mój] ograliśc Czytaj całość