KPR Jelenia Góra zagrał w Gdańsku z wielkim zaangażowaniem. - Jestem bardzo dumna ze swojego zespołu. Podstawowym zawodniczkom mecz się nie ułożył i dobrze zagrały młode, jak Natalia Janas, Ola Oreszczuk, Sylwia Jasińska, Agata Skowrońska, czy Karolina Kanicka. Pokazały one klasę, a to co kolejny raz w bramce wyprawiała Monika Ciesiółka, przechodzi ludzkie pojęcie - powiedziała Joanna Załoga.
Jeleniogórski zespół stracił tylko trzy bramki w obronie. - Zgadza się. Odkąd przyszedł do naszego klubu trener Michał Pastuszko, postawił w dużej mierze na obronę. W ostatnich meczach tracimy mniej bramek - przypomniała doświadczona zawodniczka.
- Niejeden trener mi już powtarzał, że rzucając 25-26 bramek i zasuwając w obronie, mecz powinien być wygrany. Cieszymy się z tej wygranej i w środę gramy z KPR-em Kobierzyce. Po tym spotkaniu możemy nawet uniknąć baraży - zauważyła Załoga.
Mimo wszystko w Gdańsku KPR mógł zagrać tak, by nie doprowadzić do takich emocji w końcówce. Jeleniogórzanki prowadziły już 19:14, by musieć znów odskakiwać rywalkom. - To prawda, ale my chyba lubimy grać na takim zawale serca. Podobnie było ostatnio w Jeleniej Górze. Śmiejemy się, że wygrywamy "na luzie jedną", ale oczywiście wiemy jak wiele sił to kosztuje - przekazała Joanna Załoga.
Czy fakt, że ostatni mecz w sezonie KPR zagra z sąsiadem z Kobierzyc powoduje dodatkowe bicie serca? - Nie podchodzimy do tego prestiżowo, to mecz jak każdy inny. Nie można się nastawiać nie wiadomo jak, bo wyjdzie na odwrót. Podchodzimy do tego jak do każdego innego spotkania, w którym walczymy o utrzymanie - podsumowała zawodniczka klubu z Jeleniej Góry.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kwiatkowski: Nikt nie chce walczyć z oszustami. To dla mnie niewyobrażalne
Klasa sama w sobie
Ten kto pozbył się jej z Koszalina powinien mieć zakaz wstępu do klubu.
A poza tym to wspomnienie Wielkiej Czytaj całość