To miało być święto Telekomu Veszprem. Węgierski klub zorganizował międzynarodowy turniej między innymi, by w gronie topowych europejskich drużyn świętować 40-lecie istnienia. Organizatorzy jednak nie taki scenariusz celebracji sobie wymarzyli. W finale zamiast gospodarzy spotkały się dwie polskie drużyny. Dla Madziarów znów niefortunne okazały się rzuty karne... w sobotnim meczu, tak jak niegdyś w finale Ligi Mistrzów z Vive Kielce, tym razem przegrali z Orlen Wisłą Płock.
Szczypiorniści Telekomu musieli zadowolić się trzecią pozycją i zwycięstwem 29:27 nad Celje Pivovarną Lasko, a emocji kibicom dostarczyły dwie najlepsze polskie ekipy.
Oba zespoły już od początku starcia grały bardzo aktywnie. Nieco lepiej zaczęli mistrzowie Polski, którzy błyskawicznie wyszli na prowadzenie 3:1. Wiślacy nie potrzebowali jednak dużo czasu, by tę przewagę zniwelować. Większość pierwszej połowy miała jednak podobny przebieg jak pierwsze minuty - kielczanie odskakiwali na dwie-trzy bramki, by po chwili dać się dogonić Nafciarzom. To zresztą zdecydowanie było spotkanie, w którym główną rolę odgrywał atak - po trzydziestu minutach gry skuteczność podopiecznych Tałanta Dujszebajewa wynosiła 78 proc, przy 68 proc. Nafciarzy, a jeśli chodzi o defensywę, poziom ten plasował się na poziomie 17 i 14 procent.
W szeregach ekipy z woj. świętokrzyskiego znów z dobrej strony pokazał się nowy nabytek zespołu - Marko Mamić. Rozgrywający był bardzo ważnym punktem defensywy żółto-biało-niebieskich. W składzie płocczan wyróżniali się z kolei Sime Ivić i Igor Żabić. Słoweniec ostatnie minuty pierwszej połowy po faulu na Bartłomieju Bisie musiał jednak spędzić na ławce kar.
ZOBACZ WIDEO: Małgorzata Glinka: Niesamowite emocje i gęsia skórka. Łzy płynęły mi po policzkach
Po przerwie doszło do zmiany między słupkami kieleckiej bramki - Filipa Ivicia zastąpił Sławomir Szmal. Golkiper błyskawicznie zapisał na swoim koncie kilka skutecznych obron, które z kolei umożliwiły jego kolegom wyprowadzanie szybkich kontr. Szczypiorniści Vive doskonale wykorzystali mocną obronę i z minuty na minutę zaczęli powiększać swoją przewagę. W drugiej połowie bez większych problemów kontrolowali przebieg meczu i na nieco dziesięć minut przed końcem mieli już osiem trafień przewagi nad płocczanami.
Ich prowadzenie byłoby pewnie jeszcze większe, gdyby nie naprawdę dobra dyspozycja Adama Borbely'ego, który szczególnie w ostatnich minutach dał się kielczanom we znaki. Płocczanie zresztą w końcówce zerwali się do odrabiania strat - udało im się zmniejszyć przewagę do czterech bramek. Ostatecznie Vive wygrało 33:28.
Vive Kielce - Orlen Wisła Płock 33:28 (18:15)
Najwięcej bramek: Vive - Julen Aguinagalde, Darko Djukić - po 6, Michał Jurecki 5, Manuel Strlek 4, Dean Bombac, Krzysztof Lijewski - po 3; Orlen Wisła - Sime Ivić 6, Dan Emil Racotea 4, V Valentin Ghioena, Michał Daszek, Lovro Mihić - po 3.