Skazywany swego czasu na sportową emeryturę Skrabania przeżywa drugą młodość. Z powodzeniem rywalizuje na swojej pozycji z młodszymi kolegami, choć konkurencję ma mocną. Przed sezonem do Azotów sprowadzono z Legionowa Wojciecha Gumińskiego, który wydawał się pewniakiem do gry w wyjściowej siódemce. Ściągnięto także młodzieżowca z biało-czerwonej kadry Piotra Jarosiewicza.
Tymczasem to Skrabania jest podstawowym lewoskrzydłowym i póki co nie wygląda, żeby zamierzał ustąpić pola kolegom z drużyny. W szlagierowym meczu z Górnikiem był drugim strzelcem drużyny, zdobywając pięć bramek. Biegał do kontry aż miło. W ataku pozycyjnym może nie błyszczał, ale w końcu skrzydłowi mają trudniej, bo zwykle kończą akcje, które wypracują im rozgrywający.
- Był problem z ich wysoką obroną, która jest bardzo niewygodna. To jest taka szalona gra, można wygrać dziesięcioma bramkami, albo tyle samo przegrać. Trochę tego szaleństwa nam się udzieliło. Próbowaliśmy rzucać zbyt szybko i męczyliśmy się w ataku. Za to w obronie zagraliśmy całkiem przyzwoicie - podsumował spotkanie z zabrzanami.
Ważny dla losów środowego meczu było ostatnie siedem minut pierwszej połowy. Od stanu 10:10 puławianie zdobyli pięć bramek z rzędu. - Szkoda, że pierwsza połowa nie trwała ciut dłużej, bo w ostatnich minutach złapaliśmy wiatr w żagle. Być może udało by się odjechać jeszcze bardziej - żałował. Zaraz po przerwie nie było już tak dobrze. - Zaczęliśmy bez animuszu, od dwóch start, i przeciwnik znowu się zbliżył. Do końca było już nerwowo - potwierdził.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Joshua pokazał zdjęcie swoich mięśni. Niesamowite!
Skrabania ma swój sposób na pozytywne motywowanie się przed ważnymi meczami. Kolejny taki już w niedzielę przeciwko szwajcarskiemu Wacker Thun w Pucharze EHF. Wychowanek ASPR-u Zawadzkie uchylił rąbka tajemnicy.
- Trzeba sobie przed meczem przypomnieć jakieś dobre zagrania, czy momenty i wprowadzić się w stan, w jakim się było, kiedy wszystko wychodziło. Później włącza się pewien automatyzm. Stosuję tę technikę po namowach mojego trenera mentalnego - zdradził.
- Trzeba się cieszyć z każdej po każdej wygranej, po każdej bramce nawet jeśli styl nie był zbyt idealny. Taka radość buduje atmosferę w zespole i naprawdę pomaga - przekonywał jeszcze.